Podwyżki stóp dopiero w 2019, oprocentowanie lokat będzie dalej spadać
„Na podstawie danych, które są obecnie dostępne, nie widzę powodu do rewizji poziomu stóp procentowych w ciągu kolejnych 24 miesięcy”, stwierdził wczoraj Jerzy Kropiwnicki z Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Te pozostają rekordowo niskie od marca 2015 roku, gdy ostatni raz zostały one obniżone, co sprowadziło główną stopę (stopę referencyjną) do obecnego poziomu 1,50 proc. Ostatnia podwyżka zaś miejsce w maju 2012 roku. Wówczas Rada podniosła je o 50 punktów bazowych do niewyobrażalnego teraz poziomu 4,75 proc.
Wypowiedź Kropiwnickiego jest kolejną sugestią płynącą z RPP, że na pierwszą podwyżkę przyjdzie nam zaczekać do 2019 roku. Wcześniej Jerzy Żyżyński sugerował brak konieczności podnoszenia stóp przez minimum rok, zastrzegając jednocześnie, że będzie to najprawdopodobniej dłuższy okres. Eryk Łon wskazał nawet na konieczność cięcia stóp do poziomu 1,00 proc.. A prezes Glapiński już od prawie roku twardo stoi na stanowisku, że w 2018 roku nie będzie potrzeby zmiany kosztu pieniądza.
Pula „gołębi” w Radzie, a więc zwolenników łagodnej polityki monetarnej i wspierania w ten sposób wzrostu gospodarczego, nawet za cenę wyższej inflacji, jest znacznie większa. Do tego grona zalicza się też Grażyna Ancyparowicz i Jerzy Osiatyński. Jastrzębi jest natomiast tylko trzech: Kamil Zubelewicz, Eugeniusz Gatnar i Łukasz Hardt.
Ostatnie „gołębie” wypowiedzi, jak również stosunek „gołębi” do „jastrzębi” w Radzie wskazywać mogą, że na pierwszą podwyżkę stóp procentowych w Polsce zaczekamy dłużej niż do ostatniego kwartału 2018 roku, co obecnie zakłada rynek. Wydaje się, że zdominowana przez „gołębi” Rada będzie maksymalnie zwlekać z podwyżkami, żeby w ten sposób wspierać wzrost gospodarczy, który w latach 2018 i 2019 powinien wyhamować w stosunku do świetnego tego roku. Co więcej, Rada nie będzie spieszyć się również dlatego, że z podobnymi decyzjami będzie zwlekał Europejski Bank Centralny, co w sposób naturalny zdejmie z Rady presję na podejmowanie szybkich decyzji.
Rekordowo niskie stopy procentowe to zła wiadomość dla wszystkich oszczędzających. Już teraz trzymanie pieniędzy na lokacie jest nieopłacalne. Jak wynika z danych Narodowego Banku Polskiego (NBP) średnie oprocentowanie nowozakładanych lokat w bankach kształtuje się obecnie na poziomie 1,4 proc. (od czego należy jeszcze odliczyć tzw. podatek Belki). Tymczasem inflacja w sierpniu ukształtowała się na poziomi 1,8 proc. rok do roku.
Perspektywy wyglądają jeszcze gorzej. Należy się spodziewać, że oprocentowanie lokat będzie w kolejnych miesiącach spadać. Nie tyle dlatego, że perspektywa podwyżek stóp się oddala, co z uwagi na nadpłynność polskiego sektora bankowego. To powoduje, że banki nie konkurują o depozyty. Sytuację dodatkowo pogarsza wprowadzony w lutym 2016 roku podatek bankowy. W sytuacji nadpłynności banki dodatkowo obniżają oprocentowanie depozytów, żeby uzyskać lepszą marzę. Dlatego nie jest wykluczone, że w przyszłym roku lokaty będą zawierane ze średnim oprocentowaniem na poziomie bliskim 1 proc.
Sytuacja oszczędzających nie poprawiłaby się nawet, gdyby Rada Polityki Pieniężnej w najbliższym czasie nieoczekiwanie podniosła stopy procentowe. Właśnie z uwagi na wspomnianą nadpłynność. Jak słusznie zauważył Kropiwnicki, mogłoby to przynieść nawet odwrotne skutki dla klientów. W jego opinii „ewentualna podwyżka stóp procentowych nie zwiększyłaby oprocentowania depozytów, a na pewno zwiększyłaby oprocentowanie kredytów”.
Marcin Kiepas