Po decyzji Moody’s czynniki wewnętrzne nadal ważne
Agencja Moody’s znacznie bardziej pragmatycznie, niż Standard&Poor’s podeszła do wydarzeń, które działy się w Polsce na przestrzeni ostatniego półrocza i ostrzegła inwestorów zmieniając jedynie perspektywę, ale nie rating kraju. W reakcji na publikację złoty się umocnił i ma szanse dalej zyskiwać, choć w horyzoncie dłuższym, niż kilka tygodni pozostanie pod presją czynników wewnętrznych i - niestety nie rokującego dobrze - globalnego nastawienia do ryzyka.
Sobotnia decyzja Moody’s o pozostawieniu oceny kredytowej Polski na dotychczasowym poziomie A2 oraz obniżenie perspektywy ratingu ze stabilnej do negatywnej była jedynym słusznym rozwiązaniem po zmianach, które zaszły na przestrzeni ostatniego półrocza (poprzedni raport). W gospodarce i finansach publicznych nie wydarzyło się nic, co uzasadniałoby cięcie ratingu. Pojawiło się natomiast na tyle dużo czynników ryzyka i niepewności, które mogą rzutować na kondycję finansową państwa w przyszłości, że były podstawy do obniżenia perspektywy. Wśród nich agencja wymienia zagrożenie wzrostu nierównowagi budżetowej w związku z wprowadzeniem programu 500+, plany odwrócenia reformy emerytalnej oraz przerzucenia pełnych kosztów pomocy dla zadłużonych we frankach szwajcarskich na banki. Wskazuje także na negatywny wpływ sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego (TK) na klimat inwestycyjny w naszym kraju.
Wszystkie wymienione elementy stanowią zagrożenie dla kluczowych dziedzin z punktu widzenia podmiotu inwestującego w obligacje kraju. Zamierzenia obniżenia wieku emerytalnego, zwiększenia kwoty wolnej od podatku, przy kosztach generowanych przez program 500+, a jednocześnie braku jednorazowych wpływów ze sprzedaży licencji na LTE czy zysku NBP w budżecie na 2017 r., stwarzają ryzyko wzrostu deficytu ponad założone poziomy i limity traktatów europejskich (procedura nadmiernego deficytu). Propozycje dotyczące „frankowiczów” zagrażają stabilności banków z całymi konsekwencjami dla obrotu gospodarczego, dochodów państwa i PKB. Zaaplikowane łącznie mogą mieć potencjalnie negatywny wpływ na kondycję całej gospodarki. Ponieważ nadal bardzo niewiele wiadomo, jaki kształt przyjmą finalne rozwiązania zarówno po stronie wydatków, jak i sposobu ich finansowania, obszar niepewności znacząco się powiększa. Należy zatem ostrzec inwestorów, co agencja zrobiła zmieniając perspektywę.
Co dalej? W krótkim terminie brak, oczekiwanej w dużej mierze, obniżki ratingu to dla złotego oczywiście dobra wiadomość i powinien on się umocnić (rano kurs EUR/PLN spadł do 4,38). Skala aprecjacji zależy od sentymentu na światowych rynkach. Może to być zarówno kilka, jaki kilkadziesiąt czy nawet 20 groszy w ciągu 2-3 tygodni w relacji do euro, dolara czy franka. W dłuższym horyzoncie, lipca – ponowna ocena S&P i Fitch czy września – Moody’s, doza niepewności i ryzyka osłabienia waluty będą się utrzymywać. Jednocześnie nadal istotną albo wręcz dominującą rolę w kształtowaniu wartości złotego odgrywać będą czynniki wewnętrzne; dotyczące ściśle jego. Konieczne jest więc dalsze śledzenie ewolucji wydarzeń wokół pomocy dla zadłużonych w CHF, wieku emerytalnego, zmian w podatkach, sporu wokół TK. Nie jest to zasadniczo korzystna dla rodzimej waluty sytuacja, ponieważ w okresach sprzyjających nastrojów dla emerging markets nie zyskała ona dając okazję do tańszych zakupów walut. W sytuacja pogorszenia sentymentu może ponownie się osłabić i to bez względu na to, jak korzystne okażą się działania rządu nakierowane na uniknięcie negatywnych zmian w ocenach agencji ratingowych.
Warto odnotować piątkowe dane ze Stanów Zjednoczonych, bo są tym, co przybliża scenariusz podwyżki stóp procentowych w stosunku do oczekiwań rynku i wspiera notowania dolara. Sprzedaż detaliczna rosła w kwietniu w tempie nieobserwowanym od roku (1,3 proc. m/m), a indeks nastrojów konsumentów skoczył do najwyższego poziomu od czerwca. Dane okazały się znacznie wyższe, niż prognoza. W przypadku sprzedaż odczyty za marzec dodatkowo zrewidowano w górę. Największe wzrosty odnotowano w sprzedaży samochodów i paliw. Pierwsze sugerują duży popyt na dobra trwałe, a zatem brak obaw o kondycję finansową. Drugie są efektem wzrostu cen na stacjach. Jeśli chodzi o wskaźnik nastrojów Michigan University tak dynamicznego wzrostu z miesiąca na miesiąca nie obserwowano od 3 lat. Subindeks kondycji bieżącej jest blisko rekordowych wskazań z ostatnie dekady. W reakcji na publikacje rynek nie zmienił oczekiwań odnośnie do wysokości stóp Fed po czerwcu, ale zwiększył na kolejne miesiące. Na optymalny naszym zdaniem na kolejną podwyżkę o 25 pkt bazowych termin lipcowy przypisywane jest jedynie 17-proc. prawdopodobieństwo. Na grudzień wynosi 53 proc. Spodziewamy się, że z upływem czasu wartości te będą systematycznie rosnąć, a wraz z nimi wartość amerykańskiej waluty.
Damian Rosiński,
Dom Maklerski AFS