Pekao, nadzór i zdrada małżeńska
Należy jednak przypuszczać, że jeżeli faktycznie Włosi będą sprzedawać Pekao – a biorąc pod uwagę kondycję tamtejszego sektora bankowego i samego UniCredit, zwłaszcza w kontekście piątkowych stress testów, jest to wielce możliwe – nacisk na zakup przez jakąkolwiek polską instytucję będzie ogromny. Bo przecież już sprzedaż 10 proc. akcji główny ekonomista SKOK i poseł Pis Janusz Szewczak uznał za wielce tajemniczą – inwestor się nie ujawnił. „Wydaje się, że to państwo polskie powinno mieć kluczowy głos w tej sprawie” – pisał niedawno na łamach „Naszego Dziennika”. A winnego już znalazł. „KNF zachowała się co najmniej nieroztropnie, wydając szybką zgodę na przeprowadzenie tej tak ważnej transakcji.”
Czyli wiadomo. Trzeba zrepolonizować Pekao i sposób myślenia członków Komisji Nadzoru Finansowego – najlepiej poprzez wymianę tych, których poglądy nie przystają do tych, które należy obecnie głosić. Najszybciej pójdzie z przewodniczącym. Kadencja Andrzeja Jakubiaka kończy się w tym roku. I na pewno zastąpi go ktoś, kto będzie banki nie tyle nadzorował i kontrolował, co starał się trzymać na krótkiej smyczy, prowadząc w odpowiednim kierunku. Nie tylko banki – cały rynek finansowy. Najlepiej, żeby działające na nim podmioty maszerowały jak młotki w filmie „The Wall” do muzyki Pink Floyd.
A odpowiedzi na pytania dotyczące Pekao? Poznamy je zapewne już niedługo. Albo bowiem okaże się, że sytuacja kapitałowa UniCredit jest tak zła, że musi pozbywać się udziałów w swych spółkach córkach, albo Włosi zachowają się jak pewien mąż. Kiedy dowiedział się, że żona zdradza go z czterema kochankami i zapytano, kiedy się z nią rozwiedzie, odpowiedział: „Po co? Lepiej mieć 20 procent w dobrym interesie niż 100 procent w złym”. Włosi ciągle maja 40 proc. akcji Pekao.
Przemysław Szubański