Panta rei
Mamy kolejny rząd. Ale wciąż tej samej formacji. Tym razem pod kierownictwem byłej marszałek Ewy Kopacz. Skład nowo-starej Rady Ministrów to synteza interesów i walk koterii w łonie PO.
Nowa ekipa złożyła tak wiele obietnic „dla każdego”, że można odnieść wrażenie, iż nikomu już nie będzie potrzebna sejmowa opozycja. Co gorsze, niedobitki lewicy spod szyldu SLD i PiS – partii, która stale przegrywa, małostkowo denerwują ministra finansów.
Domagając się od niego wyjaśnień, dlaczego nie są opublikowane „drukiem” rozporządzenia, co daje na kolejny rok możliwość ucieczki do rajów podatkowych. Chodzi o bagatela… ponad 3 mld zł, które nie trafią do polskiego fiskusa. Najbardziej jednak dziwi fakt, że opozycja z SLD i PiS wciąż czegoś chce od PO.
Po prostu się czepia… Nie po to nowy rząd zaczerpnął prorodzinne pomysły wprost od PiS-u. Najzabawniejsze są te wizje rządu Ewy Kopacz, które nazwałbym „autostradowymi” i „różowo-socjalnymi”, które są planowane na lata 2016-2020. Kto ma potem odpowiadać za brak ich realizacji?
Jaki przyszły rząd… Zwłaszcza za unikalny w skali globu pomysł płatnych urlopów wychowawczych dla bezrobotnych…. Oczywiście winna będzie opozycja – obojętne kto nią wtedy będzie. Ale jakie to ma znaczenie, skoro nasza partia-matka staje się pierwszą w III RP partią-kartelem, quasi-koncernem, którego nie sposób ani zamienić, ani zapomnieć. Problem w tym, że mimo potoku uspokajających obietnic – poważne wydatki na armię będą dopiero od roku 2016. Ale co będzie, gdy wcześniej pewien smutny pan ze Wschodu zapuka do drzwi domu, w którym Pani premier „jako kobieta” zamknęła się razem z rodziną? Co wtedy zrobi?