Opinia dra Jerzego Kwiecińskiego, eksperta BCC ds. rozwoju regionalnego i funduszy UE

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

euro.bruksela.02.400x300Donald Tusk nowym Przewodniczącym Rady Europejskiej. Co ta nominacja oznacza dla Polski? Jakie mogą być konsekwencje gospodarcze?

Z początkiem grudnia Donald Tusk obejmie stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej i jednocześnie szefa eurogrupy - to dotychczas najwyższe stanowisko obejmowane przez Polaka w instytucjach unijnych i w strukturach międzynarodowych.

Jest to niewątpliwie osobisty sukces Tuska, ale na wyborze tym mogą zyskać prestiż i pozycja Polski w Europie i na świecie, co w dłuższej perspektywie może się przełożyć na wzmocnienie pozycji gospodarczej Polski. W dużej mierze to od samego Donalda Tuska będzie zależało, czy stanowisko to będzie kojarzyło się wyłącznie z funkcją sekretariatu dla Rady Europejskiej, czyli dla szefów krajów członkowskich, czy też zyska pozycję inicjatora i realizatora nowych inicjatyw i przedsięwzięć w Unii Europejskiej.

Donald Tusk na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej i jednocześnie szefa eurogrupy zastąpi Hermana Van Rompuy’a, który przed objęciem tego stanowiska był osobą mało znaną nie tylko w Europie, ale i we własnym kraju, Holandii. Nadal Herman Van Rompuy jest osobą mało rozpoznawaną w Europie, na przykład w przeciwieństwie do szefów najważniejszych krajów unijnych jak Angela Merkel czy David Cameron. Chociaż często przewodniczący Rady Europejskiej jest tytułowany jako „prezydent Unii Europejskiej”, to obecnie stanowisko przewodniczącego Rady jest kojarzone z funkcją typowo biurokratyczną jako administratora dla Rady Europejskiej i eurogrupy. Kieruje on swego rodzaju sekretariatem dla Rady, jako administracyjnym i organizacyjnym zapleczem dla Rady, zaś przewodniczący układa program spotkań na szczycie, stara się wypracowywać wspólne stanowiska i szukać kompromisu pomiędzy krajami członkowskimi, mając jednak niewielki realny wpływ na decyzje podejmowane przez Radę, czyli przez szefów krajów członkowskich.

Nie było to więc stanowisko w instytucjach unijnych, które dotąd dawało dużą, realną władzę. Większą realną władzę dawało na przykład stanowisko szefa dyplomacji unijnej, czy nawet komisarza w Komisji Europejskiej odpowiedzialnego za ważny resort, jak konkurencja czy energetyka. Decyzje Rady zależały przede wszystkim od stanowiska największych unijnych graczy jak Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii. Donald Tusk może tę praktykę zmienić. Uważam, że ma na to szansę i może w tym być bardziej skuteczny niż w polityce krajowej. Na ile mu to się uda, to czas pokaże. Ale już w swoim pierwszym wystąpieniu nakreślił priorytetowe obszary swojej przyszłej działalności. Sądzę, że w pewnych dziedzinach szefowie krajów członkowskich będą nawet oczekiwać od Donalda Tuska inicjatywy, jak w kwestiach związanych z polityką wschodnią czy w wykorzystaniu polskich doświadczeń w transformacji gospodarczej i polityce gospodarczej. Dla Polski i dla polskiej gospodarki bardzo ważne są priorytety związane z polityką wschodnią, bezpieczeństwem energetycznym Unii i działaniami antykryzysowymi. Przy czym Donald Tusk, pełniąc funkcję przewodniczącego Rady i zajmując się polityką europejską, będzie raczej tylko pośrednio, a nie bezpośrednio, miał wpływ na to co się dzieje w Polsce.

Objęcie tego stanowiska przez Donalda Tuska może wzmocnić pozytywny wizerunek Polski w świecie (oczywiście, o ile nie będzie jakiś spektakularnych wpadek), co z kolei w dłuższym okresie czasu może się przekładać na wzmocnienie pozycji gospodarczej Polski w świecie. Donald Tusk mając tak rozległe kontakty w Europie i w świecie na najwyższych szczeblach, może wzmacniać wiarygodność Polski i pomagać w ekspansji polskich firm na rynkach zagranicznych. Przy czym należy zwrócić uwagę, że będą to pośrednie, a nie bezpośrednie efekty pełnienia funkcji przewodniczącego Rady przez Donalda Tuska. Stanowisko to będzie pełnione przez 2,5 roku i może być przedłużone na kolejne 2,5 roku, co jest prawdopodobne, jeśli szefowie krajów unijnych będą zadowoleni ze sprawowania tej funkcji przez Donalda Tuska.

Objęcie tego stanowiska to niewątpliwie duży osobisty sukces Donalda Tuska, ale także polskiej dyplomacji, która umiejętnie prowadziła zakulisowe rozmowy grając na kilku frontach. Plan sięgnięcia po jedno z najwyższych stanowisk w Unii Europejskiej nie narodził się przecież w ostatnich dniach czy tygodniach, ale był przygotowany i realizowany od kilkunastu miesięcy. Początkowo celem było stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej, ale też szybko się okazało, że na to stanowisko nie mamy szans (nic straconego, może to być kolejny cel w karierze międzynarodowej Tuska). Wtedy zaczęła się jednoczesna gra o stanowisko szefa unijnej dyplomacji i przewodniczącego Rady Europejskiej oraz o szefa unijnej dyplomacji. Przy czym oficjalnie nie podkreślano, że stanowisko przewodniczącego Rady to jest absolutny i bezwzględny cel Polski, nie afiszowano się z tym mocno, gdyż mogłoby to doprowadzić do „spalenia” kandydatury. Donald Tusk wręcz wielokrotnie podkreślał, że nie wybiera się do Brukseli. Warto też zwrócić uwagę na to, co by było, gdyby żadne z tych dwóch wspomnianych stanowisk nie zostało objęte przez Polaka czy innego przedstawiciela z nowych krajów członkowskich – oznaczałoby to marginalizację nowych krajów członkowskich, szczególnie z Europy Środkowo-Wschodniej, w Unii Europejskiej. Ale na szczęście tak się nie stało i przywódcom Unii Europejskiej udało się w tym przypadku pokazać klasę. Przyznam, że ponad rok temu, po cichu liczyłem, że przypadnie nam stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Może następnym razem. Innym pytaniem, które się narzuca jest czy i na ile celowi zdobycia tego stanowiska były podporządkowane działania w polskiej polityce zagranicznej.

kwiecinski.jerzy.02.250x218
Dr Jerzy Kwieciński

Donald Tusk będzie nie tylko przewodniczył Radzie Europejskiej złożonej z szefów krajów członkowskich Unii Europejskiej, ale podobnie jak Herman Van Rompuy, będzie także przewodniczyć szczytom strefy euro, pomimo tego, że Polska jeszcze nie przyjęła waluty euro. Jeszcze 2-3 lata temu, w szczycie kryzysu, eurogrupa i jej spotkania były bardzo ważne, wręcz obawiano się, że zastępują działalność właściwej Rady Europejskiej i prowadzą do „Europy dwóch prędkości”. Rozważany był nawet pomysł rozdzielenia tych funkcji. Obecnie ranga eurogrupy maleje z racji zmniejszania się kryzysu gospodarczego w Europie. Można także oczekiwać, że Donald Tusk będzie starał się wpływać na swoich partnerów w kraju na szybsze wejście do strefy euro.

Dla Donalda Tuska bardzo ważna będzie współpraca z Komisją Europejską i Parlamentem Europejskim oraz czołowymi postaciami w tych instytucjach. Z wieloma z tych osób dobrze się zna, co ułatwi kontakty. Na pewno bardzo ważna będzie także współpraca z Federicą Mogherini, która jako wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej objęła funkcję Wysokiego Przedstawiciela Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa, tzw. szefa unijnej dyplomacji, o które to stanowisko ubiegał się Radosław Sikorski. Ocenia się, że Mogherini prezentuje dużo bardziej miękkie stanowisko w stosunku do Rosji i ma znacznie mniejsze zainteresowanie Ukrainą niż Donald Tusk. Aby być efektywnym, Donald Tusk będzie musiał podszkolić znajomość języków, szczególnie angielskiego, bo w językach tych będzie musiał wypowiadać się publicznie i porozumiewać się w kuluarach. Dotychczas Tuskowi udawało się dogadywać w kuluarach, ale teraz szczególnie media europejskie będą wielką uwagę zwracały na umiejętności językowe nowego przewodniczącego.

Dr Jerzy Kwieciński
minister ds. rozwoju regionalnego w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC
prezes Fundacji Europejskie Centrum Przedsiębiorczości
były wiceminister rozwoju regionalnego, przez prawie 12 lat pracował w Komisji Europejskiej