Od chwili przystąpienia do UE mieszkania zdrożały o 170 procent

Od chwili przystąpienia do UE mieszkania zdrożały o 170 procent
Fot. Pixabay.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
15 lat temu - gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej za metr mieszkania w dużym mieście trzeba było płacić tylko 30-40% dzisiejszej ceny. W dniu akcesji wartość przeciętnych "czterech kątów" w Warszawie odpowiadała ponad 5 - letnim zarobkom na poziomie średniej krajowej. Dziś zarabianie na własne "M" zajmuje więcej czasu, ale też więcej z nas ma szansę je kupić korzystając z relatywnie tanich kredytów mieszkaniowych

#BartoszTurek: W 2004 roku przeciętne #RRSO mieszkaniowego kredytu hipotecznego wynosiło 8%. Dziś koszt hipoteki jest prawie o połowę niższy #TanieMieszkania

Około 2-3 tysiące złotych – tyle trzeba było płacić za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie w 2004 roku. Z dzisiejszej perspektywy cena ta wydaje się szokująco niska. Bazując bowiem na danych GUS i NBP można oszacować, że w latach 2004-2018 doszło do prawie 170-proc. wzrostu wartości mieszkań.

Oczywiście jest za wcześnie, aby z całą pewnością wyrokować jaki średni poziom cen obowiązywać będzie w 2019 roku. Możemy więc bazować jedynie na wyliczeniach zmian cen nieruchomości w okresie 14-letnim.

 

Zarabiamy ponad 2 razy więcej

Dlaczego w 2004 roku mieszkania były aż tak tanie? Wspomniana na początku cen metra kwadratowego jest tylko pozornie niska. Aby to unaocznić wystarczy wziąć pod uwagę zarobki Polaków i dostępność kredytów hipotecznych.

W 2004 roku przeciętna płaca miesięczna wynosiła około 2,4 tys. z brutto. W 2018 roku było to prawie 4,9 tysięcy brutto, a jeśli sytuacja rozwijać będzie się dalej w myśl prognoz przygotowanych przez NBP, to w 2019 roku średnia płaca wyniesie prawie 5,2 tys. miesięcznie. To oznaczałoby wzrost od dnia akcesji o 116%.

Drożej, ale łatwiej

W efekcie w 2004 roku wartość przeciętnego 50-metrowego mieszkania w Warszawie odpowiadało około 5,5 letnim średnim krajowym pensjom. Dla porównania w 2018 roku na przeciętne „M” potrzebne byłyby 7-letnie wynagrodzenia.

Nie wdając się już w dalsze komplikowanie przykładu poprzez wyliczenia dla zarobków na poziomie netto, a nie brutto czy dla wynagrodzeń wypłacanych w stolicy, gdzie co do zasady zarabia się więcej niż w skali całego kraju, można dojść do wniosku, że o własne „M” jest teraz trudniej niż przed piętnastu laty. W praktyce sytuacja jest jednak zupełnie inna.

Zadłużamy się dwa razy taniej

Powód? Kredyty hipoteczne są dziś znacznie łatwiej dostępne niż jeszcze 15 lat temu. Chodzi tu przede wszystkim o oprocentowanie długu.

W 2004 roku przeciętne RRSO mieszkaniowego kredytu hipotecznego wynosiło 8%. Dziś koszt hipoteki jest prawie o połowę niższy. Jak bowiem wynika z danych publikowanych przez NBP przeciętny kredyt mieszkaniowy udzielony w lutym 2019 roku oprocentowany był na 4,6% w skali roku (RRSO).

Oczywiście dla porządku trzeba dodać, że w 2004 roku dług w euro czy dolarze, można było zaciągnąć ze średnim oprocentowaniem na poziomie około 5%, ale niestety kredytobiorcy narażali się w takim wypadku na potencjalnie kosztowne ryzyko walutowe.

W efekcie dziś zarabiając ponad dwa razy więcej niż 15 lat temu i mając do dyspozycji niemal o połowę tańszy kredyt mieszkaniowy może być nawet łatwiej kupić mieszkanie w Warszawie niż w 2004 roku.

Dzieje się tak pomimo faktu, że wtedy średnia cena metra w stolicy wynosiła około 3 tys. złotych, co odpowiada około 30-40% dzisiejszej stawki płaconej za przeciętne warszawskie mieszkanie.

Źródło: aleBank.pl