O Polskim Ładzie, i nie tylko
Prawo służy u nas do wyzwalania blasku fleszy. Potem Roma locuta causa finita. Idzie prawo w kąt, gdzie kurzem się pokrywa lub wleką je do sądów, gdzie ordynują paragrafom areszt wydobywczy w próbie wydobycia z ustaw sensu.
Najgorzej żyje się w państwach, gdzie za zbrodnie wieszają lub dają dożywocie i na tym poprzestają, resztę mnóstwa obowiązków i zasad ustalonych w coraz obszerniejszym prawie mając w nosie.
Skąd ta zjadliwość, to wkurzenie? Stąd, że Polski Ład niebawem przeminie w niesławie, a polski nieład pozostanie.
Jeden procent i obowiązki sprawozdawcze
Wpadł mi w oko raport Grant Thornton o „1 procencie pod lupą”. W nim o Organizacjach Pożytku Publicznego, które otrzymały rok temu od podatników PIT mnóstwo grosza. Uzbierało się go aż 973 miliony złotych.
Takie pieniądze to 2 proc. polskiego budżetu. Autorzy z GT piszą, że starczyć by ich mogło na roczne prowadzenie 16 szpitali średniej wielkości lub na całkowite wydatki dwóch naszych uniwersytetów.
Niektóre OPP biorą łatwą kasę, nie podejmując się wszakże jej właściwego rozliczenia. Wbrew wyraźnemu nakazowi prawa zdarzają się takie, które w ogóle nie udostępniają swoich sprawozdań finansowych. Bardzo dużo z nich pisze swe raporty „na kolanie”, tak żeby były, a jakby ich nie było.
Grant Thornton zajmuje się m.in. audytem, czyli drobiazgową kontrolą sprawozdań finansowych podmiotów gospodarczych. Renomowani audytorzy wiedzą, gdzie może co w trawie piszczeć.
Tylko dwie ze 100 przebadanych po raz trzeci w ciągu 6 lat organizacji otrzymało za jakość swych sprawozdań maksymalne 10 punktów. Były to Caritas i Fundacja Polsat. O oczko mniej za drobne nieścisłości otrzymały inne wielkie podmioty: Polska Akcja Humanitarna, PCK, Fundacja TVN „Nie jesteś sam” i WOŚP.
Pięć lat temu było z tym u nich gorzej, ale dziś duże OPP nie lekceważą już prawa i darczyńców. Reszta ma z tym kłopoty – niekiedy olbrzymie. Przeciętne sprawozdanie OPP nie zawiera nawet połowy istotnych informacji, które powinny się w nim znaleźć.
W badaniu z 2021 r. średnia liczba punktów za jakość sprawozdań OPP wyniosła 4,8 i spadła niestety w porównaniu z 2016 r., kiedy uzbierało się ich 5,2.
Autorzy raportu nie sądzą, aby kryła się za tym zła wola lub chęć ukrycia jakichś pieniędzy za kotarą. Są zdania, że w mniejszych OPP nie wiedzą najzwyczajniej jak napisać sprawozdanie zgodne ze sztuką i potrzebami darczyńców, którzy tym chętniej łożą, im więcej w nich przekonania, że ich pieniądze dobrze służą. Trzeba ich tego nauczyć i jest to obowiązek rządu, który daje im pieniądze w formie odpisu od podatku.
Nie trzeba ich uczyć kijem, wystarczy przy tablicy. Po co? Po to, żeby prawo było prawem, a nie wycieruchem.
Powszechne lekceważenie prawa
Przykład z OPP zbyt drobny się komu zdaje. Mam na podorędziu dziesiątki, a w notatkach setki, a gdyby doliczyć przypadki niewykonywania wyroków sądu przez polityków i ludzi władzy – to jeszcze więcej.
Dęty dla wielu firm jest „obowiązek” publikacji sprawozdań finansowych w Monitorze Sądowym i Gospodarczym lub w systemie Krajowego Rejestru Sądowego.
Nie mam świeższych danych, ale nie było sygnałów o znaczącej poprawie, więc miarodajne są zapewne również te stare. Cztery lata temu money.pl podał za Bisnode Polska, że w 2017 r. z tego obowiązku nie wywiązało się ponad 100 tysięcy firm, czyli prawie połowa.
Prawo nie musi być mądre i pożyteczne, z niedobrym można i trzeba walczyć. Ale jeśli jest, to trzeba praw przestrzegać, bo inaczej państwo podupada i coraz gorzej w nim żyć szarakom.
Usłyszeliśmy, że niebawem rząd zrezygnuje na 6 miesięcy z pobierania z części podatku VAT, zwłaszcza od żywności i paliw. Koszty budżetowe w postaci zmniejszenia wpływów podatkowych mają wynieść kilkanaście miliardów złotych.
Niby nie tak dużo i pomysł w intencjach niby-szlachetny, ale w rzeczywistości nie społeczny, a polityczny i szkodliwy. Obniżka stawek to korzyść dla wszystkich, także dla tych niepotrzebujących wsparcia, za które zapłacą niedługo wyższymi podatkami.
Rząd nie kwapi się informować jak zasypie olbrzymiejącą i coraz czarniejsza dziurę w finansach publicznych. Tymczasem, Business Insider powiadomił, że wydatki z pozabudżetowego, a więc nie objętego kontrolą parlamentarną funduszu na walkę z Covid-19 wyniosły w okresie styczeń 2020 – listopad 2021 roku 145 miliardów złotych. Licząc z minionym właśnie grudniem mogły wynieść 155 miliardów.
Wsparcie gospodarki było niewątpliwie potrzebne, ale odnośnie do szczegółów są wielkie wątpliwości, których z braku informacji nie ma jak oddalić lub potwierdzić, bo prawo staje się ułudą.
Państwo polskie płacić musi więcej za zaciągane pożyczki. Obecne koszty pozyskiwania pieniędzy za pomocą sprzedaży naszych 10-letnich obligacji są o 4 punkty procentowe wyższe niż w przypadku 10 letnich obligacji rządu niemieckiego. W 2015 r. różnica na korzyść Niemiec wynosiła 2 pp.
W przypadku Polski ceny długu (obligacji) wzrosną niebawem znacznie bardziej nie tylko w odpowiedzi na inflację, ale przede wszystkim z powodu trudności finansowych naszego państwa obarczonego coraz większym długiem publicznym i stricte państwowym do obsługi i spłaty.
Gdyby prawo było prawem, wiedzielibyśmy wszystko o tym długu, a tak musimy zadowalać się ochłapami danych. A gdzie pożytek z tego publiczny? Poszedł sobie w diabły.