O mistrzu, który jak nikt wiedział, gdzie i jak szukać pieniędzy

O mistrzu, który jak nikt wiedział, gdzie i jak szukać pieniędzy
Źródło: Rafael Henrique - stock.adobe.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
-To Karolek podpowiada mi co mówić, ja tylko ruszam ustami. Suflerem był przez 60 lat Charlie Munger, o którym mało kto słyszał, co jest bardzo nie na miejscu. Ucha nadstawiał natomiast Warren Buffet – inwestor giełdowy o niesłychanej pozycji i sławie w świecie wielkich interesów.

Warren to w staroangielskim opiekun lub strażnik. Do profesji i wielkich sukcesów nosiciela imienia pasuje ono jak ulał, tyle że pan Warren Buffet nie opiekuje się bliźnimi, a podmiotami prawnymi w formie spółek.

Charles Munger odszedł w zaświaty w końcu listopada minionego roku, jako 99-latek, 1 stycznia skończyłby 100 lat. Warren Buffet to też pan bardzo mocno starszy, ale od zmarłego przyjaciela i partnera jednak o sześć lat młodszy, i o emeryturze wspomina jeszcze stosunkowo rzadko.

Charles był idolem Buffetta. Z twarzy i baryłkowatej postury byli do siebie podobni. Obaj byli ponadprzeciętnie racjonalni i skromni, co było podstawą ich olbrzymiego sukcesu.

Osobisty majątek Buffetta – twórcy, twarzy i głównego właściciela konglomeratu Berkshire Hathaway ma mieć obecnie wartość 100 mld dolarów z górką. Jego prawa ręka – Munger zgromadził „zaledwie” ponad dwa miliardy.

Zwodnicza EBITDA

Swoje prywatne potrzeby opędzali jednak drobniakami. Długie lata mieszkali w tych samych zwyczajnych domach, choć stać ich było na pałace. Charlie żył w Pasadenie na obrzeżach L.A, Warren 2000 km na wschód w Omaha, stolicy Nebraski.

Przez 60 lat przyjaźni i codziennej współpracy prowadzonej głównie przez telefon nie poróżnili się ani razu, choć kupowali i sprzedawali za miliardy. Buffett twierdził, że bez codziennego przez dekady wsparcia ze strony Charliego wzrost wartości holdingu od zera na początku do prawie 800 mld dolarów obecnie byłby rojeniem fantasty.

To Munger nakłonił Buffetta do zasadniczej zmiany zasad kupowania akcji dowodząc, że „lepiej kupić dobry biznes za przyzwoitą cenę, niż taki sobie biznes za dobrą (atrakcyjną) cenę”

Charles Munger nienawidził tanich chwytów w biznesie. Wyśmiewał koncepcję EBITDA, czyli zysku przed opłaceniem kosztów długu, podatków oraz przed uwzględnieniem utraty wartości majątku i odpisów amortyzacyjnych.

Powtarzał, że to sposób na prezentację „gównianych zarobków” (bullshit earnings), ponieważ takie koncepty ukrywają zadłużenie firmy i/lub konieczność inwestowania w przedsięwzięcie całej wypracowywanej (niby) wolnej gotówki.

Wyrocznia z Omaha

Ludzie przyjeżdżali tysiącami na walne zgromadzenia Berkshire Hathaway do Omaha, często mniej po to, żeby zobaczyć na własne oczy „Wyrocznię” jak nazwano Buffetta, a bardziej, żeby słuchać Mungera, jego ciętych odpowiedzi, ripost, powiedzonek i dowcipów.

Charles Munger doradzał inwestorom giełdowym ostrożność wobec nowych technologii. Napominał, żeby mieć świadomość nierozległości własnych kompetencji. Mówił, żeby nie pchać w rejony, których się nie zna i nie rozumie. Powtarzał, że trzeba myśleć niekonwencjonalnie i nie podążać za stadem, a jeśli ktoś wyśmiewa taką postawę, to niech idzie w diabły.

Buffett z Mungerem zrobili fortunę wystrzegając się tzw. dywersyfikacji, czyli kupowania akcji setki spółek ze świadomością, że większość z nich przyniesie straty, ale z nadzieją, że kilka innych pokryje je z nadwyżką. Munger nazwał tę „strategię” diworsification. Od pierwowzoru – diversification, jego określenie różni się literami ‘wors’ sugerującymi zmianę na gorsze (ang. worse).

Jako podpora Wyroczni z Omaha, Munger otrzymał przydomek Wzorca z Pasadeny (The paragon of Pasadena). Jeszcze paręnaście lat temu, jako szef konglomeratu Wesco wchłoniętego w końcu przez Berkshire Hathaway spotykał się w tamtejszym centrum kongresowym z inwestorami w mniejszym i bardziej dobranym gronie niż w Omaha. Uczestnicy tych zgromadzeń opowiadali, że czuli się jak słuchacze kazań wygłaszanych w Kościele Racjonalności.

Jego rady nie były kierowane tylko do ludzi majętnych, mógł je wziąć do serca każdy. Podkreślał, że droga do bogactwa jest prosta, ale wymagająca, bo wymaga cierpliwości, konsekwencji i samozaparcia. Wystarczy inwestować co miesiąc część nadwyżki dochodów ponad potrzebami, a czas zrobi przez dekady swoje, ale tylko wtedy, gdy nie zaniedba się stałego samokształcenia.

Mówił: -Stale widzę ludzi, którzy rosną w oczach, choć wcale nie są najmądrzejsi, czasem nawet nie są najsumienniejsi z sumiennych, ale są jak uczące się maszyny. Każdego wieczoru kładą się do łóżka odrobinę mądrzejsi niż byli tego dnia o poranku i – o jejku – to działa, zwłaszcza jeśli trwa to dekadami.

Polska będzie stale podnóżkiem „prawdziwego” Zachodu, jeśli nie weźmiemy sobie jak najmocniej do serca zwłaszcza tej ostatniej rady Jego Znakomitości Charliego (Karolka) Mungera. Żył długo, ale szkoda, że umarł.

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl