Nie nam się jednoczyć
Że niby kalam własne gniazdo? Obrażam Polaków? To popatrzmy na ostatnie 28 lat – czyli od wybuchu demokracji w 1989 r. Kłótnie o wszystko, o co można się kłócić, i o połowę tego, o co na świecie nikomu do głowy by się kłócić nie przyszło. Walczą ze sobą politycy różnych partii, żrą się członkowie partii między sobą, kłócą się organizacje społeczne. Prezydent z premierem, Marszałem z ministrem – każdy widzi słomkę w oku przeciwnika. Belki we własnym oczywiście już nie. Frakcje obecnego rządu przepychają się między sobą, posługując się przy tym chwytami powyżej i poniżej pasa. Opozycja nie lepsza – lewica idzie śladem prawicy i dzieli się na kolejne kanapy, Platforma płynie sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem. No, z tym okrętem to bym nie przesadzał. To już raczej łódeczka.
A polityka jak u Mickiewicza: To się wzbija, to w głąb wali; Nie lgnie do niego fala, ani on do fali. Bo suweren jak ta fala – płynie osobnym nurtem, czasem tylko wstrząśnięty jakąś kolejną polityczną głupotą. Niestety: na krótko i bez reakcji. W żadnym normalnym kraju politycy nie mogliby sobie pozwolić na jedną dziesiątą tego, na co pozwalają sobie nasi. Z hukiem wpadliby w niebyt historii. Albo gorzej.
Tylko że politycy znikąd się nie wzięli. Są wytworem suwerena. Wart Pac pałaca. Bo, jak wspomniałem, kłócą się nie tylko rządzący, ale i organizacje społeczne: między sobą, ale i wewnątrz siebie. Oto ruch społeczny, nazwany Komitetem Obrony Demokracji. Kiedy udało się (komu – kłaniają się teorie spiskowe) opluć jego lidera na tyle, że liderem być przestał, tenże lider co robi? Ano, jak to u nas w zwyczaju: obraził się i zamierza utworzyć nową formację – Odnowę – i zapewne odłączyć się od KOD. Zamiast jednej siły, skupiającej przeciwników władzy, za chwilę będziemy mieli pączkujące siłki, siłeczki, siłunie, groźnie wymachujące plastikowymi szabelkami i organizujące manifestacje wszystkich swoich dwudziestu trzech członków. Każda oczywiście osobno, bo się ze sobą gniewają.
Jak głosi legenda, dowodzącemu atakiem na ziemie polskie Ordu (bratu Batu-chana – władcy mongolskiego, wnuk Czyngis-chana, założyciela Złotej Ordy) tatarski szaman kazał złamać strzałę. Wódz uczynił to bez trudu. Wtedy podał mu pęk strzał. Ordu nawet nie próbował. Wtedy powiedział mu szaman: pojedynczo pokonasz książąt polskich i śląskich. Kiedy się zjednoczą – nie. Ale oni tego nie zrobią. A potem była Legnica…
Przemysław Szubański
Redaktor Gazety Giełdy Parkiet