Nie idźcie tą drogą! – reakcja KNF na rebranding BZ WBK
To już postanowione. Rebranding Banku Zachodniego WBK rozpocznie się w przyszłym roku - ogłosił kilka dni temu prezes banku, Mateusz Morawiecki. Czerwone logo Santandera na dotychczasowych placówkach BZ WBK to jedna z nielicznych rzeczy na świecie, której nie powstrzyma nawet sam Chuck Norris - przez wiele miesięcy konsekwentnie towarzyszący nowym produktom banku.
Tymczasem w roli Strażnika Teksasu postanowiła wystąpić…. Komisja Nadzoru Finansowego:
„Większościowy akcjonariusz banku zobowiązał się wobec KNF, że podejmując jakiekolwiek działania w zakresie zmiany nazwy lub marki banku, będzie się kierował przede wszystkim interesem banku, konsultując takie działania z KNF, która będzie informowana o przewidywanych kosztach ponoszonych przez bank w związku z tymi zmianami. Jak dotąd w tej sprawie konsultacji z KNF nie było” – czytamy w komunikacie prasowym KNF.
To nie pierwsze w tym roku zastrzeżenia regulatora do polityki brandingowej polskich banków; w komunikacie z dnia 7 marca br. KNF upomniała banki komercyjne w zakresie „prawidłowego stosowania prawa firmowego”. Zdaniem Komisji, takie marki jak AliorSync, BGŻ Optima czy Inteligo to prawdziwe wyzwanie dla przeciętnego Kowalskiego:
Z tej przyczyny do KNF zgłaszane są informacje o podmiotach rzekomo działających bez licencji bankowej, gdyż klienci nie odnajdują ich na liście działających w Polsce banków, opublikowanej na stronie Komisji Nadzoru Finansowego – twierdzi regulator, sugerując katastrofalne konsekwencje takiej praktyki dla całego systemu finansowego w Polsce:
Utrwalanie się błędnego poglądu na ten temat może powodować brak zaufania klientów nie tylko do banków stosujących takie praktyki, ale także do całego sektora bankowego – z całą stanowczością podkreślił organ nadzoru.
Paradoksalnie w przypadku BZ WBK sytuacja wygląda wprost odwrotnie. Będący właścicielem tej placówki (a do niedawna również i Kredyt Banku) Santander konsekwentnie dąży do uporządkowania i ujednolicenia należących do banku marek, czego ukoronowaniem ma być pozostawienie tylko jednego brandu, rozpoznawalnego nie tylko pomiędzy Odrą a Bugiem, ale i na całym świecie. Czy zatem rację ma KNF, upatrując w rebrandingu przede wszystkim możliwość poniesienia nadmiernych kosztów przez bank? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Po pierwsze, organ nadzoru nigdzie nie zakwestionował możliwości zmiany „barw klubowych” jednego z największych polskich banków. Z komunikatu wynika tylko, że regulator dopomina się respektowania wcześniejszych ustaleń, poczynionych jeszcze w związku z przejęciem polskiej placówki przez hiszpańskiego giganta.
A jednak – patrząc na apele w sprawie nazewnictwa banków na tle całokształtu funkcjonowania KNF – łatwo odnieść wrażenie, że polski system nadzoru nad rynkiem finansowym gdzieś zagubił swoje priorytety. W tym krótkim czasie, kiedy zarząd Banku Zachodniego WBK ogłaszał swą decyzję o rychłym rebrandingu, co najmniej kilkudziesięciu Polaków zaciągnęło sobie na szyi pętlę w firmach udzielających lichwiarskich pożyczek „bez BIK”. Podczas kiedy KNF analizował wprowadzające w błąd nazwy linii produktowych banków – niektóre firmy z sektora „szybkich pożyczek” w najlepsze wprowadzały swych klientów w błąd – pobierając kilkutysięczne opłaty wstępne, w zamian za… decyzję o odmowie udzielenia pożyczki z powodu braku zdolności kredytowej. Jak na tę skandaliczną sytuację reagują instytucje odpowiedzialne za „stabilne funkcjonowanie i bezpieczny rozwój rynku finansowego”? Na początku mamy kuriozalny spór pomiędzy KNF i UOKiK, kto i na jakich zasadach prowadzić ma rejestr firm pożyczkowych. Zwaśnione strony próbuje pogodzić
Ministerstwo Finansów – niestety, uciekając się do niezapomnianej koncepcji byłego prezydenta Lecha Wałęsy: „stłucz Pan termometr, nie będziesz Pan miał gorączki”. Rezygnacja z projektu wprowadzenia rejestru firm pożyczkowych faktycznie rozwiązuje jeden problem – kto takowy miałby prowadzić. Konsumenci, dla których ceną za kilka tysięcy złotych pożyczki nierzadko jest utrata mieszkania, dalej mają sobie radzić sami – tym razem przy pełnej akceptacji ze strony organów czuwających zarówno nad bezpieczeństwem rynku finansowego, jak i ochroną praw konsumenta. Mówiąc wprost, organy administracji państwowej postanowiły iść na rękę ewidentnym lichwiarzom – bo przecież przedstawiciele rzetelnych instytucji pożyczkowych w jednym szeregu ze Związkiem Banków Polskich i organizacjami konsumenckimi głosowali za wprowadzeniem reglamentacji. Ale co tam – ważne, że udało się przytrzeć nosa pazernym bankom, napiętnować praktyki tworzenia nowych marek, pozbawionych sakramentalnego „BANK”! Teraz już zaufanie do systemu finansowego będzie tylko rosło…
Zagrożeniem dla „stabilnego funkcjonowania i bezpiecznego rozwoju rynku finansowego” nie jest, jak widać, również kulawy nadzór nad tzw. biurami usług płatniczych. Tu resort finansów w znacznym stopniu podrasował patent byłego prezydenta RP: w myśl założeń do zmian w Ustawie o usługach płatniczych usunięty ma być nie tylko termometr (w postaci kwartalnego raportowania do KNF), ale i apteczka pierwszej pomocy – czyli obowiązkowe ubezpieczenie biur usług płatniczych. Dlaczego? Biura usług płatniczych to w zdecydowanej większości podmioty prowadzące działalność gospodarczą jako przedsiębiorcy będący osobami fizycznymi, których skala świadczenia usług jest niewielka – oto odpowiedź resortu finansów. Jednym słowem – kto śmie kwestionować uczciwość wiejskiego sklepikarza, kioskarza, fryzjera w małym mieście? Sąsiad okradłby swoich sąsiadów? A fe, co za paskudne sugestie! Może gdzieś za granicą to owszem, ale u nas, w Polsce? Co innego banki – tym, panie szanowny, to trzeba wiecznie na ręce patrzeć! Niby tylko znaczek zmieniają, ale my doskonale wiemy, że tak naprawdę znowu coś knują…
Kłopot w tym, że to właśnie banki najwyższą cenę płacą za funkcjonowanie na rynku zbójeckich podmiotów, które za nic mają jakiekolwiek standardy obowiązujące w obrocie gospodarczym całego cywilizowanego świata. Wystarczy otworzyć dowolny artykuł poświęcony bandyckim praktykom „firmy pożyczkowej” – czy nawet działającego w szarej strefie lichwiarza – by znaleźć dziesiątki komentarzy piętnujących… banki. Tu właśnie – a nie w polityce brandingowej banków – szukać należy przyczyn niskiego zaufania społeczeństwa do całego systemu finansowego. Niestety, nie robi to zbytniego wrażenia na instytucjach odpowiedzialnych za stabilność tego systemu. Wręcz przeciwnie. Zagubiony w kontaktach z bankami, niedokształcony konsument w starciu z instytucją niepodlegającą jakiemukolwiek nadzorowi okazuje się niespodziewanie prawdziwym wilkiem z Wall Street – tak zdaje się przynajmniej twierdzić Ministerstwo Finansów:
(…)prawodawca tworząc powinien zakładać że odbiorcami przepisów są osoby posiadające świadomość prawną i stąd nie powinno się zakładać, że użytkownicy nie są w stanie odróżnić biura usług płatniczych od banku – czytamy w odpowiedzi MF na zarzut postawiony przez Związek Banków Polskich, że brak kontroli nad biurami usług płatniczych obniży zaufanie do sektora bankowego w Polsce. Dla tego samego posiadającego „wysoką świadomość prawną” konsumenta, problemem ma być natomiast ustalenie, do jakiego banku przynależy nowy kanał dystrybucji usług – pomimo iż rzeczony bank bynajmniej tego nie ukrywa. Ot, logika.
Najbardziej smutne w tej całej sytuacji jest to, że oto – na naszych oczach – „tworzy się nowa, świecka tradycja”. Drobiazgowa kontrola instytucji od lat podlegających nadzorowi, regulowanie coraz to nowych przejawów działalności bankowej czy ubezpieczeniowej, niekiedy balansujące na granicy wolności gospodarczej (vide Rekomendacja U) – zaczyna koegzystować z niepojętą tolerancją dla podmiotów, które stabilność systemu finansowego i dobro konsumentów mają – mówiąc kolokwialnie – głęboko w nosie. Sprawa tym bardziej przykra, że zasługi organów nadzoru w kształtowaniu nowoczesnej polskiej bankowości są nie do przecenienia. To KNF, wspólnie ze Związkiem Banków Polskich oraz poszczególnymi bankami stoi za sukcesem transformacji polskiej bankowości. Bez zaangażowania regulatora nie udałoby się przejść łagodnie przez kryzys lat 2007-2010. Zasługi Komisji w tworzeniu nowoczesnej, a zarazem bezpiecznej bankowości elektronicznej niejednokrotnie podkreślał lider sektora, dla którego rekomendacja KNF stanowi najwyższą formę rozkazu – Prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz. Nikt spośród tysięcy polskich bankowców nie zamierza kwestionować kompetencji regulatora – jednak ten poziom zaufania zobowiązuje. Działania organów nadzoru powinny obejmować cały rynek finansowy, w szczególności zaś być skierowane przeciwko cynicznym graczom, bazującym na nieświadomości konsumentów i niedoskonałości polskiego prawa. Sankcjonowanie status quo generuje spadek zaufania do tych organów – zarówno ze strony bankowców, jak też w konsekwencji samych konsumentów, a o ostatecznych efektach takiej sytuacji strach nawet pomyśleć. Padały tu kilkukrotnie słowa prezydenta Wałęsy – tym razem jednak najbardziej odpowiedni wydaje się bon mot jego następcy:
Panie Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego! Panie Ministrze Finansów! Nie idźcie tą drogą!
Karol Jerzy Mórawski