Nauka o pieniądzach jak najwcześniej. Jak przekazać dzieciom wiedzę finansową?
Teoria a praktyka
Z badań „Barometr Providenta” wynika, że aż 90 procent z nas uważa, że dzieci w wieku szkolnym powinny być edukowane finansowo. Z drugiej jednak strony dwa raporty – jeden Fundacji Kronenberga, a drugi Banku Santander pokazują, że więcej niż połowa Polaków nie włącza dzieci do rozmów o finansach ani nie edukuje ich ekonomicznie. Któż, zatem powinien to robić? Szkoła może nie do końca wywiązać się z tego obowiązku, bo w programie edukacji wciąż nie ma przedmiotów dotyczących finansów czy przedsiębiorczości. Cały ciężar spoczywa, więc na rodzicach. I warto zdać sobie z tego sprawę, bo na razie zaledwie 17 procent dorosłych zachęca dzieci do odkładania pieniędzy. Jak ważna jest nauka oszczędzania chyba nikogo przekonywać nie trzeba? A o tym, że warto zacząć ją jak najwcześniej przypomina mądre przysłowie; „Czym skorupka za młodu nasiąknie…”. Trzeba też wiedzieć, że odpowiednia edukacja ekonomiczna dziecka ma potem wyraźnie przełożenie na to jak finansowo radzi sobie ono w dorosłym życiu.
Kiedy zacząć?
Odpowiedź jest jedna – najlepiej jak najwcześniej. Najpierw przez zabawę, a potem poprzez dawanie kieszonkowego. I nie ma znaczenia czy to będą drobne przekazywane codziennie do szkoły, czy też jedna większa suma przeznaczona na tydzień czy też na cały miesiąc. W ten sposób jesteśmy w stanie uczyć dziecko gospodarowania pieniędzmi na prawdziwych przykładach. Co jednak, jeśli dziecko będzie chciało za jednym razem wydać wszystkie pieniądze, które otrzyma na początku miesiąca na słodycze? Czy mu zabronić? Raczej nie, może lepiej wytłumaczyć, jakie będzie miało to konsekwencje. Dziecko powinno poznać konsekwencje swoich decyzji. Jak wielkimi pieniędzmi dysponują dzieci, obrazuje kwota pokazana w badaniu Junior Shopper, przeprowadzonym przez GfK Polonia w 2017 r. Chodzi, bowiem o 285 milionów złotych miesięcznie, które wydają dzieci w wieku 5-17 lat w Polsce. Dodatkowo warto też pamiętać, że dzieci mają silne przełożenie na zakupowe decyzje rodziców. To wszystko razem czyni je ważną grupę konsumencką. W tym momencie nie powinno dziwić już to jak wiele reklam skierowanych jest bezpośrednio do dzieci a nie do dorosłych.
Jak dawać pieniądze?
Jeśli chodzi o dawanie dzieciom pieniędzy to można je podzielić na trzy grupy – jedna trzecia dostaje kieszonkowe regularnie, ponad połowa nie dostaje pieniędzy w ogóle, piętnaście procent zaś dostaje na wszystkie potrzeby i na każdą zachciankę. I ta ostatnia grupa dzieci w przyszłości może być tą najbardziej pokrzywdzoną. Przyzwyczajenie dzieci do tego, że dostają od rodziców pieniądze na wszystko i wszędzie może doprowadzić do rozrzutności czy nieumiejętności oszczędzania w dorosłym życiu. Najlepiej, więc tym najmniejszym dawać gotówkę, którą będą gromadziły w skarbonce. Starszym zaś dobrze jest założyć prosty rachunek bankowy by pokazać też to, czym są odsetki. Najlepiej poszukać takiego konta, które jest darmowe i będzie w jasny i przejrzysty sposób pokazywało stan finansów dziecka. Dlaczego musimy uczyć nasze dzieci? Niech odpowiedzią będzie badanie w trzydziestu państwach OECD. Pod względem wiedzy i świadomości finansowej Polska zajęła ostatnie miejsce.
– Edukacja finansowa powinna być jednym z kluczowych elementów w rozwoju młodych ludzi. Dzięki niej kształtują oni swoje finansowe postawy i w przyszłości są w stanie podejmować właściwe decyzje dotyczące np. inwestycji, które pomogą im zgromadzić oszczędności na emeryturę i zabezpieczyć rodzinę – mówi Agnieszka Książek, dyrektor marketingu Vienna Life TuŻ S.A. Vienna Insurance Group.
Chcemy, ale błądzimy
Może to wynikać z tego, że choć często chcielibyśmy przekazać dzieciom wiedzę finansową, to sami niewiele wiemy i robimy to w zły sposób. Podejście większości Polaków do finansów, ekonomii czy przedsiębiorczości jest w wielu przypadkach negatywne i na sam dźwięk słowa „ekonomia” dostajemy drgawek, a przecież każdy z nas nosi portfel w kieszeni. Co robimy nie tak? Największym błędem jest oczywiście wyłączanie dzieci z dyskusji o finansach, pracy, zarobkach czy np. o promocjach w sklepach i tłumaczeniu, na czym one polegają. Jeśli jednak dajemy już pieniądze naszym pociechom to np. płacimy im za pracę w domu, czyli wyrzucanie śmieci, wieszanie prania. Najgorszym zaś rozwiązaniem jest płacenie za posprzątanie swojego pokoju. Innymi błędami są chociażby finansowe nagradzanie za dobre oceny w szkole lub niepozwalanie wydawania kieszonkowego na zachcianki dzieci. Pytanie, zatem, po co dajemy jak nie pozwalamy wydawać?