Nadęte instrumenty dęte
Gaduła jest samogrającym dętym instrumentem - rzekł, a i napisał onegdaj Ramon Gomez de la Serna (pisarz hiszpański, prekursor surrealizmu). I nie sposób nie przyznać mu racji - wystarczy rozejrzeć się wokół. Albo, do czego nie namawiam nikogo, pooglądać kilka telewizyjnych programów informacyjnych czy publicystycznych. Nie namawiam, bo uważam, że jeśli już tracić czas, to w dobrym towarzystwie i przez nas samych wybranym.
Nasi politycy to szczególny rodzaj, proszę tu wszystkich o wybaczenie, ludzi. To nie tylko wampiry energetyczne, wysysające z nas dobre soki, to także siewcy kłamstwa i nienawiści. A zdolności do przystosowania barw do otoczenia mogą im pozazdrościć kameleony. Bo patrząc na ich zachowania, powtarzam co i rusz myśl wspomnianego już de la Serny: Pinczer? Brytan? Wilczur? Jamnik? Buldog? U ludzi nie tak łatwo to rozpoznać. Ukrywają…
Czasami to mi ich nawet szkoda. Zwłaszcza tych, którzy dyszą taką żądzą władzy, że nikomu poza nią nie mogą szepnąć genialnych, jakże prawdziwych i jakże po prostu ludzkich słów Paulo Coelho: Tak, kocham cię. Bardziej niż wczoraj i mniej niż jutro. Obyśmy my mieli je komu szeptać jak najdłużej.