Maksymalnie 150 bps spreadu

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

szweda.emil.open.finance.01.400x266Odgórne uregulowanie wysokości spreadów animatorów na Catalyst może poprawić komfort inwestorów, ale praktyczne znaczenie może nie być wielkie.

A to dlatego, że duże różnice między kursami kupna i sprzedaży są do pewnego stopnia rodzajem rynkowej legendy. W praktyce, spready – w przypadku obligacji, których inwestorzy nie postrzegają w kategoriach zagrożonych – wynoszą najczęściej kilkadziesiąt punktów bazowych. Spready szersze niż 150 bps są rzadkością na firmowej części Catalyst. Gwoli wyjaśnienia – GPW zmieniła regulamin ASO w części dotyczącej Catalyst w ten sposób, że animatorzy serii obligacji notowanych powyżej 95 proc. nominału, od 2015 r. nie będą mogli stosować spreadów szerszych niż 150 bps. Spready rosną wraz ze spadkiem ceny i mogą sięgnąć 8 pkt proc. w przypadku wycen w przedziale 75-85 proc. przy seriach do 3 mln zł. Co ciekawe, „widełek spreadowych” nie wprowadzono dla papierów droższych od nominału o 5, 15 i 25 pkt proc., choć niskie spready wydają się w takich warunkach cenowych także podnosić ryzyko animatora.

Najwyższe różnice w ofertach kupna i sprzedaży można spotkać na komunalnej części Catalyst, gdzie spready sięgają nawet kilkunastu punktów procentowych. Ale większość papierów komunalnych notowana jest na rynku równoległym, a zmiany w regulaminie dotyczą tylko rynku ASO. Zmiana dotyczy więc pięciu gmin (Brzesko, Konopiska, Połczyn Zdrój, Tczew i Ustronie Morskie), w przypadku których obecnie stosowane spready sięgają maksymalnie 2,3 pkt proc. Trudno sądzić, że po zmianach inwestorzy detaliczni nagle zainteresują się papierami komunalnymi.

Pewne znaczenie dla płynności rynku może mieć natomiast rozszerzenie widełek, których przekroczenie powoduje równoważenie rynku z 3 pkt proc. do 5 pkt proc. (licząc od kursu odniesienia). Na rynku o niewielkiej transakcyjności, taka zmiana może mieć pewne znaczenie dla poprawy płynności handlu.

Za stricte rynkowe wydarzenia tygodnia można uznać trzecie wydłużenie zapisów przez Ghelamco. Nigdy dotąd nie zdarzyło się, by w przypadku publicznej emisji na podstawie prospektu, emitent wydłużał zapisy aż trzykrotnie, choć nie każdemu udawało się zbierać całą pulę (vide Gant, który w publicznej emisji zebrał mniej niż połowę środków, podobna przykrość spotkała też Getin Noble Bank). Kulisy tych decyzji są zapewne interesujące, ale ponieważ Ghelamco nie tłumaczy się z nich, rodzą się spekulacje być może krzywdzące dla spółki i oferujących, a być może zasłużone. Przy emitentach takiego kalibru należałoby oczekiwać, że emisje będą zamykały się w pierwszym terminie i od razu z nadsubskrypcją.

Inne zagadkowe wydarzenie to solidarna przecena notowań obligacji Getin Noble Banku. W piątek – po lekkiej poprawie – 19 z 30 serii obecnych na detalicznej części Catalyst notowanych było poniżej nominału. Ponieważ z samego banku nie nadeszły informacje, które mogłyby wzbudzać obawy inwestorów, można założyć, że rynek dyskontuje ewentualne pogorszenie perspektywy lub nawet oceny ratingowej banku, wobec możliwego pogorszenia sytuacji jego głównego właściciela – Getin Holding. GH prowadzi interesy zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie, i generowały one istotną część zysków holdingu. Część inwestorów, widząc niższe wyceny, może po prostu redukować zaangażowanie w papierach GNB, a warto przypomnieć, że oferowano je najmniej lojalnej grupie – indywidualnym nabywcom (minimalną wartość zapisów ustalano na 25 tys. zł, ale bank nigdy nie poinformował ilu inwestorów brało udział w emisjach). Przy mało płynnym rynku i generalnie niewielkich transakcjach (trudno upolować grubą rybę), kursy opadają w takich warunkach, a rentowności się wspinają.

Poza domniemanym przypadkiem GNB, Catalyst raz jeszcze uwypuklił swoje zalety wobec pozostałych klas aktywów. Zarówno indeksy giełdowe, jak i złoty oraz obligacje skarbowe, okazały się wrażliwe na silne wahania notowań rubla w minionych dniach. Rynek obligacji firm okazał się na ich tle oazą spokoju.

Emil Szweda
Obligacje.pl