Koronawirus w Polsce, firmy mogą stracić płynność finansową
Robert Lidke: W jaki sposób rośnie ryzyko niewypłacalności firm w Polsce w związku z epidemią wywołaną przez koronawirusa na świecie?
Tomasz Ślagórski: Z punktu widzenia ubezpieczeń należności pojawienie się koronawirusa stanowi istotny element ryzyka. Koronawirus Covid-19 powoduje zerwanie łańcuchów dostaw pomiędzy polskimi przedsiębiorcami a ich zagranicznymi kontrahentami.
W związku z powyższym istnieje istotna obawa, iż pogorszy się sytuacja finansowa, zarówno polskich przedsiębiorstw, jak i przedsiębiorstw zagranicznych.
Które branże mogą najbardziej ucierpieć?
‒ Na pewno branża transportowa, elektroniczna, przemysł motoryzacyjny. Turystyka także, ale z punktu widzenia ubezpieczeń należności jest to branża marginalna w naszych portfelach.
Przede wszystkim ucierpią branże przemysłowe. Mamy tutaj dużą ekspozycję na ryzyko, z tego względu, że epidemia bardzo wpłynie na liczbę podmiotów niewypłacalnych w tych branżach, jak również na ryzyko ubezpieczeniowe w roku 2020.
Czy mogą się pojawić problemy z obsługą finansową, z finansowaniem przedsiębiorstw? Z ich relacjami z sektorem bankowym, który widzi to, że firma może mieć kłopoty właśnie z tego powodu, że np. nie ma dostaw, że nie sprzedaje? I nie ma płynności finansowej?
‒ Instytucje finansowe, zarówno ubezpieczyciele, ale przede wszystkim banki i firmy faktoringowe na pewno będą bacznie monitorować sytuację finansową przedsiębiorstw. I kiedy nastąpi znaczące pogorszenie sytuacji finansowej może wystąpić sytuacja, że ekspozycja na ryzyko będzie ograniczana.
To oznacza, że firmom będzie trudniej pozyskać kredytowanie?
‒ Linie kredytowe mogą zostać ograniczone, mogą zostać wprowadzone dodatkowe warunki otrzymywania finansowania, a to wszystko może wpłynąć na pogorszenie płynności finansowej przedsiębiorstw. Z punktu widzenia ubezpieczycieli należności nie jest to komfortowa sytuacja, ponieważ przedsiębiorstwa będą notować opóźnienia w płatnościach i zwiększy się liczba niewypłacalności.
Więcej informacji o skutkach epidemii koronawirusa Covid-19 >>>
Czyli ważna jest postawa całego sektora finansowego, to w jaki sposób się zachowa? Czy będzie miał mocne nerwy i będzie dalej dostarczał płynności finansowej przedsiębiorstwom, czy nagle „przykręci kurek z finansowaniem”?
‒ KUKE, jako ubezpieczyciel należności, zachowuje na razie spokój. Monitorujemy sytuację, nie ograniczamy naszej ekspozycji na ryzyko, nie tniemy limitów kredytowych naszych klientów.
Obecnie liczba niewypłacalności nie rośnie, nie obserwujemy opóźnień w płatnościach. Będziemy obserwować, jak będzie się rozwijać sytuacja i wtedy zastanowimy się, jakie kroki podjąć.
Czytaj także: Zmiany klimatyczne bardziej niebezpieczne niż koronawirus Covid-19
Jednak na rynku jest nie tylko KUKE, są także banki, są firmy ubezpieczeniowe, a to podmioty prywatne. Stąd pytanie, jak one się zachowają?
‒ Trudno przewidzieć, jak podejdą do tego tematu. Na razie nie mamy żadnych informacji, żeby limity miały być ograniczone. Na pewno potrzebne będą twarde dane finansowe zarówno z przedsiębiorstw, jak i z gospodarki, o PKB, o sprzedaży.
Na razie koronawirus nie ma dużego wpływu na sytuację przedsiębiorstw w Polsce.
I jeżeli ta sytuacja z Covid-19 zostanie opanowana w najbliższych miesiącach, to wydaje się, że należy przyjąć wariant optymistyczny czyli bez większego kryzysu finansowego.
Natomiast liczba niewypłacalności na pewno będzie większa rok do roku.
Czytaj także: Na europejskich giełdach inwestorzy pozbywają się akcji w obawie przed koronawirusem
Ale gdyby sytuacja się pogarszała, to czy państwo powinno w jakiś sposób zaingerować, i pomóc przedsiębiorcom w utrzymaniu płynności?
‒ Są pierwsze tego typu spekulacje. Na razie nie w Polsce, ale w strefie euro. Pojawiła się też informacja, że rząd chiński udzieli wsparcia płynnościowego dla małych i średnich przedsiębiorstw. Widać więc, że ten temat jest aktualny.
Natomiast w Polsce nie ma na ten temat żadnych informacji.
Czytaj także: Na zagrożenie epidemią najlepiej są przygotowane Stany Zjednoczone?