Koronawirus, stopy procentowe, banki i dostęp firm do kredytów
Robert Lidke: Jesteśmy po dwóch obniżkach stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego. Co to może oznaczać dla kredytobiorców i dla osób, które oszczędzają?
Tomasz Mironczuk: Przede wszystkim cięcia stóp banku centralnego, jak wynika z przekazu który usłyszeliśmy od kierownictwa NBP, były nakierowane na obniżenie kosztu pozyskania kredytów. Jednocześnie oczywiste jest, że oprocentowanie depozytów będzie obniżone.
Ciekawym zjawiskiem na rynku jest to, że ta obniżka stóp jest ze znacznym opóźnieniem przekładana na ofertę rynkową depozytów, znacznie wolniej niż poprzednio, bo dopiero po dwóch – trzech tygodniach widać, że banki przestawiły oprocentowanie o 1-0,5 pkt proc. w dół. Banki obniżają oprocentowanie depozytów bardzo ostrożnie.
A czym można tłumaczyć takie zachowanie banków?
‒ Takie zachowanie jest związane z pierwszą reakcją klientów banków na program walki z koronawirusem, na związane z tym zatrzymanie gospodarki. Klienci w pierwszym odruchu poszli do banków, aby korzystać ze swoich oszczędności, żeby je wypłacać.
Wiele banków cały czas zastanawia się, jaka będzie reakcja klientów. Czy nadal będzie następował odpływ depozytów, odpływ środków gromadzonych na rachunkach bieżących, czy też nie.
Oprocentowanie depozytów jest w zasadzie jednym z głównych czynników, który może zachęcać, albo zniechęcać do trzymania środków w banku.
A co obecna sytuacja oznacza dla firm, które będą szukały finansowania? Gdzie będą mogły szukać finansowania? Czy w bankach, czy też, w obecnych warunkach, na rynkach kapitałowych?
Ewidentnie rynki kapitałowe długu są w tym okresie zamknięte. Nowe emisje oprócz emisji Ministerstwa Finansów, PFR ‒ chyba nie mają szans na przeprowadzenie. W związku z tym głównym źródłem finansowania przedsiębiorstw i samorządów mogą być banki.
Natomiast żeby bank mógł udzielić tego finansowania, musi mieć płynność. Oczywiście ta płynność głównie pochodzi ze środków oszczędzających deponentów.
Jeśli chodzi o dostępność kredytów – to widać obawy przed zwiększeniem się ryzyka. Ryzyka gospodarczego, ryzyka kredytowego.
I to jest w pewnej kontrze do sygnału, który dał NBP. Obniżenie stóp procentowych, przy wzrastającym ryzyku systemowym powoduje, że banki zastanawiają się, co mają zaoferować klientom. Po jakiej cenie kredyt może być zaoferowany? Jak zabezpieczyć się przed zwiększonym ryzykiem kredytowym klienta? Jak zabezpieczyć koszt pozyskania finansowania?
Do tej pory obniżki stóp procentowych były nakierowane na pobudzenie popytu na kredyt. W tej sytuacji, w jakiej się znajdujemy popyt na kredyt wzrósł. Dlatego, że wszyscy przedsiębiorcy mają zapotrzebowanie na płynność, mają zapotrzebowanie na środki.
Skoro wzrósł popyt na kredyt, do tego wzrosła niepewność gospodarcza, to zgodnie z teorię ekonomii, zgodnie z intuicją, cena kredytu powinna wzrosnąć.
I w tym momencie sygnał płynący z NBP, obniżenie stóp procentowych, jest w poprzek intuicji, w poprzek zasadom ekonomii. To powoduje, że przedsiębiorcy prawdopodobnie nie dostaną aż tak tanio środków, jak by NBP chciało.
Jednak taką politykę prowadzą banki centralne na całym świecie. Kilka dni temu amerykańska rezerwa federalna zdecydowała, że będzie trzymała stopy procentowe na bardzo niskim poziomie do momentu, aż gospodarka USA zacznie odbijać.
‒ No właśnie. Fed dokonał cięcia przed miesiącem, ale to był ruch, którego rynki nie zrozumiały i spotkał się z dużą krytyką ze strony uczestników rynku finansowego. Dlaczego?
Otóż dlatego, że cięcie przez bank centralny w takiej sytuacji rodzi duże zamieszanie. Pomimo tego, że jest to krok podjęty w warunkach niskiej inflacji, krytyka tego posunięcia FED jest cały czas w amerykańskich mediach obecna.
Tymczasem Europejski Bank Centralny też miesiąc temu obradował nad zmianą stóp, ale nie obniżył ich. Co więcej, na rynku euro stopa procentowa na terminach 6 -12 miesięcy obserwowana przez pryzmat EURIBOR wzrosła. To jest zgodne z intuicją, to jest zgodne z ekonomią.
W Polsce mamy inną sytuację. Stopy zostały obcięte, i to dwukrotnie. Oprócz rosnącego ryzyka, Polska dodatkowo ma jeszcze jeden czynnik, który nie sprzyja cięciom, a mianowicie wysoką inflację. I to rodzi wiele sprzecznych sygnałów, to rodzi napięcia.
I jeszcze jest jedna kwestia, która wiąże się z obniżką stóp procentowych, to kurs naszej waluty, który też wpływa na ryzyko gospodarcze, na ryzyko kredytowe?
‒ Oczywiście praktyka funkcjonowania rynku wskazuje, że wraz z obniżką stóp procentowych jednej waluty, ta waluta jest podatna na spadek wartości. Inwestorzy wyprzedają tę walutę.
Po co trzymać walutę, która jest gorzej oprocentowana? I to ryzyko na złotówce jest zauważane, a złoty znajduje się pod presją. Miejmy nadzieję, że dalsze osłabianie naszej waluty nie nastąpi. Aczkolwiek takie ryzyko istnieje.
Niektórzy ekonomiści wskazują na ryzyko związane z kredytami walutowymi, szczególnie frankowymi, właśnie w tym kontekście, że to wystawi naszą gospodarkę na uderzenie.
‒ To jest oczywiste, że osłabienie złotego w tym przypadku nie pomoże eksporterom, bo mamy zamknięte granice. Kredytobiorcom posiadających kredyty frankowe i w euro także nie.
Wiele nieruchomości komercyjnych jest finansowana za pomocą kredytów w euro – to kolejny problem, bo kredytobiorcy przy osłabieniu złotego i brakiem wpływów z powierzchni wynajmowanych komercyjnie mogą mieć problem ze spłatą. Obniżenie wartości złotego do innych walut może wygenerować jeszcze większe problemy.
I nie zapominajmy też, że państwo polskie pożycza na rynkach międzynarodowych emitując obligacje, między innymi w euro.
‒ To jest oczywiście czynnik dodatkowy. Pożyczanie przez państwo polskie czy na rynku krajowym, czy też zagranicznym jest obecnie w zasadzie jedynym sposobem pozyskiwania finansowania dla rządu centralnego i dla zapobiegania sytuacji związanej z pandemią.
Na razie się nie mówi o tym, jak będą te emisje spłacane, czy cena obecnie emitowanych obligacji jest ceną dobrą czy złą. Ale te tematy za moment prawdopodobnie do nas wrócą.
Teraz jesteśmy w bardzo początkowym etapie kryzysu gospodarczego. Skutki tego kryzysu dopiero będą widoczne za kilka miesięcy. I będą odczuwalne prawdopodobnie przez kilka lat.