Konsumpcja hamuje – pokazuje Dynamiczny Indeks Konsumpcji
Robert Lidke: Czym jest DIK?
Adam Czerniak: DIK to dynamiczny indeks konsumpcji. Jest to wskaźnik koniunktury, podobny do indeksu PMI, czyli taki, który z wyprzedzeniem pozwala dowiedzieć się jak zmienia się konsumpcja.
Zatem jest „dobrze”, jeżeli ten wskaźnik jest powyżej 50 punktów?
− Jeżeli jest powyżej 50 pkt, to oznacza, że konsumpcja rośnie. Im jest wyższy, tym szybciej rośnie. A jeżeli jest poniżej 50 pkt, to znaczy, że konsumujemy mniej. Jednak ten wskaźnik nie powstaje tak jak PMI w oparciu o badania ankietowe, tylko w oparciu o twarde dane, które dostarcza Fundacja Polska Bezgotówkowa – o wartości transakcji bezgotówkowych w poprzednim kwartale.
Te dane dostajemy stosunkowo wcześnie, niedługo po zakończeniu kwartału. I w rezultacie jesteśmy w stanie wcześniej niż GUS powiedzieć, co z konsumpcją, z wydatkami konsumenckimi działo się w poprzednich miesiącach.
Ale obrót bezgotówkowy to nie cały obrót, bo większość transakcji dokonywanych jest gotówką.
− Dlatego nie mówimy, że konsumpcja będzie „taka i taka”, bo jednak jest to wskaźnik koniunktury, który mówi o tym, co dzieje się w gospodarce, ale nie może tego powiedzieć ze 100-proc. pewnością.
Natomiast z badań statystycznych wynika, że zmiany transakcji bezgotówkowych są bardzo silnie skorelowane, czyli bardzo mocno powiązane z wartością transakcji gotówkowych. Czasem płacimy gotówką, czasem płacimy kartą.
Ale generalnie, kiedy chcemy coś kupić, to kwestia czym płacimy, jest drugorzędna. W rezultacie, jeżeli rosną transakcje bezgotówkowe, to transakcje gotówkowe także w gospodarce rosną.
Indeks DIK ma także tzw. subindeksy. Jakie?
− Subindeksy to najciekawsza część indeksu DIK. Ponieważ dane, jakie dostajemy z Fundacji Polska Bezgotówkowa są podzielone na typy sprzedawców wg kategorii MCC. I na tej podstawie jesteśmy w stanie stworzyć subindeksy dla różnych typów sprzedawców. Czy to sprzedawców towarów, czy też sprzedawców usług.
Mamy więc subindeks sprzedaż detaliczna, gdzie wyróżniamy sklepy, które sprzedają głównie artykuły spożywcze. Mamy sklepy odzieżowe, ale mamy także kategorie usługowe.
Jest np. subindeks, który opisuje to, co dzieje się ze sprzedażą usług rekreacyjnych: hotelarstwo, restauracje, różnego rodzaju obiekty sportowe. To wszystko jest w jednym subindeksie i mówi nam o tym, czy w tej kategorii mamy do czynienia ze wzrostem wydatków konsumpcyjnych, czy też nie.
Innym subindeksem jest zdrowie i uroda. I ten indeks za trzeci kwartał jest na wysokich poziomach, co sygnalizuje, że ostatnio Polacy więcej dbają o swoje zdrowie i urodę, i w związku z tym konsumpcja w tej kategorii rośnie.
Teraz mamy wartości indeksu DIK za III. kwartał 2019 r. Co z niego wynika?
− Indeks ma wartość 51,42 pkt. I jest to wartość niższa, niż w II. kwartale, ale niewiele. Bo wtedy było 51,56 pkt, czyli spadek jest nieznaczny.
Ale jest to kolejny już kwartał spadku DIK, a zrobiliśmy też estymację wstecz. Sprawdziliśmy, jak indeks kształtowałby się, gdybyśmy go publikowali wcześniej, jakie ma właściwości prognostyczne.
Spadek DIK od kilku kwartałów sygnalizuje, że konsumpcja spowalnia. W drugiej połowie 2019 roku nie będzie już wzrostu powyżej 4%, tak jak było w pierwszej połowie tego roku, raczej wzrost będzie poniżej 4%.
Na szczęście, jest to bardzo stopniowe hamowanie, podobnie jak to było w 2012 roku, albo w okresie kryzysu finansowego, czy też w roku 2009, kiedy ten wskaźnik historycznie liczony, spadł z kwartału na kwartał o ponad 1 pkt. Tutaj te zmiany są kosmetyczne, ale jednak sygnalizują coraz mniejszy wzrost konsumpcji.
Subindeks DIK poświęcony naszemu zdrowiu jest na wyższych poziomach. A co się dzieje z innymi?
− Szczególną uwagę zwróciłbym na indeks sprzedaży detalicznej, zwłaszcza sprzedaży w sklepach. Tam indeks jest blisko granicy 50 pkt, co sugeruje, że Polacy w zasadzie konsumowali żywności tyle samo w III. kwartale, co konsumowali w II kwartale. Czyli tutaj praktycznie wzrostu nie było.
Jest to trochę niepokojące, bo jednak żywność stanowi bardzo dużą część naszych wydatków konsumenckich. Czyli wskaźnik sugeruje, że jednak wzrosty cen żywności, które obserwowaliśmy w tym roku, zwłaszcza owoców, warzyw ‒ przełożyły się po pierwsze na skłonność Polaków do kupowania żywności, a po drugie na możliwość kupowania w ogóle towarów.
Drożejąca żywność, inflacja dość wyraźnie rosnąca w ostatnich miesiącach − poza wrześniem i październikiem, kiedy wyhamowała ‒ „zjada” nasze dochody. Jest mniej pieniędzy na wydatki, w tym zwłaszcza mniej pieniędzy na wydatki żywnościowe. Co widać właśnie w indeksie DIK dotyczącym sprzedaży detalicznej, zwłaszcza w sklepach spożywczych.