Koniec lutego potwierdzi, czy utrzymają się walutowe trendy

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

niedzwiedzki.marcin.b.150x203Wczoraj na rynku walutowym mieliśmy bardzo ciekawą sesję, głównie z powodu obserwowanych reakcji na dane ekonomiczne oraz protokołów z posiedzeń Banku Japonii i Australii. Kolejne dni tygodnia będą prawdopodobnie równie interesujące, ponieważ poznamy sprawozdanie z posiedzenia Rezerwy Federalnej USA oraz kilka ważnych publikacji, w tym z amerykańskiego rynku nieruchomości oraz dane PMI Eurolandu.

Warto zwrócić uwagę, jakie tendencje panują na rynku walutowym, ponieważ te spostrzeżenia mogą wskazać, w jakich nastrojach aktualnie znajdują się inwestorzy i jak zamierzają alokować wolne środki w niedalekiej przyszłości.

Od początku roku funt brytyjski silnie tracił na wartości i wygląda na to, że jego kurs nie sięgnął jeszcze dna. GBP jest to jedna z walut, która do pewnego czasu uważana była za jedną z „bezpiecznych przystani”. Gdy ryzyko wróciło na rynki finansowe, inwestorzy zaczęli wychodzić z długich pozycji, które były kumulowane od czerwca 2012 roku. Właśnie minima z tego okresu w mojej ocenie mogą pełnić rolę istotnych wsparć, które na jakiś czas mogą powstrzymać falę wyprzedaży. W krótszym okresie ważnym wsparciem może okazać się również psychologiczny poziom 1,54 w stosunku do koszyka walut, który jest już niedaleko. Podobne nastroje panują na dolarze kanadyjskim, który traci na wartości, jednak dynamika ruchu jest wygładzona przez powiązanie tego rynku z dolarem amerykańskim.

Na zupełnie przeciwnym biegunie znajdują się waluty Australii i Nowej Zelandii, które wykazują  relatywną siłę, podobnie jak  euro. Zmienność na walutach regionu pacyficznego zyskiwała głównie z na fali dużego popytu na surowce, głównie węgla koksującego i stali. Tamtejsze banki centralne nie widzą dużych zagrożeń płynących z tak silnego umocnienia, zarówno dolara australijskiego, jak i nowozelandzkiego, aczkolwiek bacznie przyglądają się obecnej sytuacji. Bank centralny Australii dodatkowo zwracał uwagę niedawno na brak silnej korelacji między wzrostem kursu AUD/JPY a realnymi przepływami kapitału między gospodarkami Japonii i Australii. Wynika z tego, że lwia część przepływu gotówki wynikała z migracji „gorącego kapitału”, który szuka krótkoterminowych okazji do spekulacji. Jednocześnie, rynek jena jest na tyle głęboki, że pokaźne ruchy na parach walutowych z JPY nie powodują znaczących obaw. Patrząc przez pryzmat analizy technicznej, zarówno dolar australijski, jak i jen japoński czy też dolar nowozelandzki, poruszają się w obecnie w szerokich zakresach konsolidacji. Swego rodzaju „łapanie oddechu” jest częste na rynku walutowym po silnym ruchu we wcześniejszym okresie. W tym stadium inwestorzy przeważnie częściowo realizują zyski, inni natomiast wchodzą na rynek w nadziei na kontynuację tendencji poprzedzającej trend boczny.

Do grupy walut najbardziej stabilnych w ostatnim okresie można zaliczyć dolara amerykańskiego oraz franka szwajcarskiego. O ile wahania USD zamykają się w szerokiej konsolidacji między poziomem 81,50 do 79,00 w stosunku do koszyka walut, o tyle frank wykazywał delikatne tendencje umacniające i do koszyka głównych walut  wyceniany był niedawno na poziomie 1,1000. Ostatnie wypowiedzi szefa Narodowego Banku Szwajcarii, który powtórzył, że użyje wszelkich dostępnych środków by CHF się nie umacniał kursu, szybko zanotował lokalne minimum przy 1,0800. W mojej ocenie istnieje potencjał do dalszej deprecjacji ewentualnie wspomaganej lepszą koniunkturą na rynkach akcyjnych. Pamiętajmy, że to frank szwajcarski nazywany był „bezpieczną przystanią” w czasach kryzysowych, więc nadal wielu inwestorów ma  kapitał inwestycyjny „zaparkowany” właśnie w CHF. Potwierdzenie wyjścia globalnej gospodarki ze spowolnienia może szybko aktywować inwestorów i kapitał do tej pory trzymany we franku trafi na rynki z bardziej atrakcyjną stopą zwrotu. Z punktu widzenia analizy technicznej średnioterminowa linia trendu na koszyku walut do franka przebiega w okolicach poziomu 1,07. Przełamanie tej bariery w dół, będzie pierwszym znakiem prawdopodobnie zmieniającego się trendu. Podobnie na dolarze amerykańskim, wybicie w dół z poziomu 79,00 będzie znakiem, że popyt na ryzyko zwiększy się znacząco. Z drugiej strony, gdyby dolar amerykański wyłamał w górę, ponad poziom 82,00, istnieje szansa, że niepewność utrzyma się na rynku. Jeśli dodamy do tego kontynuację rozmów na temat klifu fiskalnego w amerykańskim Kongresie, może to pomieszać szyki inwestorom spodziewającym się kontynuacji trendów wzrostowych na rynkach akcyjnych.

Marcin Niedźwiecki
specjalista rynku CFD i Forex
City Index