Komentarze: Blask cennego kruszcu

Roman Przasnyski

W niepewnych, nerwowych czasach, gdy rynki finansowe szaleją, a ceny zmieniają się bardzo gwałtownie, kapitał poszukuje – używając wytartego nieco sloganu – bezpiecznej przystani. Poszukuje takiej lokaty, która gwarantowałaby zachowanie jego wartości, a może nawet osiągnięcie zysku. Czasy mamy najbardziej nerwowe od kilkudziesięciu lat. Korzysta na tym dolar i amerykańskie obligacje, bo przecież wszyscy wiedzą, że mimo recesji i potężnych kłopotów, Ameryka nie ogłosi upadłości i nie przestanie spłacać długów. Ale też coraz częściej mówi się o ryzyku związanym i z amerykańską walutą i z papierami skarbowymi.

A co się dzieje ze złotem? Bije rekordy cen i popularności. Aby stać się właścicielem sztabki kruszcu, trzeba czekać nawet kilka tygodni. A notowania idą ostro w górę. Rekord wszechczasów został ustanowiony w marcu ubiegłego roku. Wówczas za uncję złota trzeba było zapłacić aż 1032 USD. Potem nastąpiła dość dynamiczna korekta cen, jednak pod koniec lutego notowania znów otarły się o barierę 1000 USD. Czy w rocznicę poprzedniego rekordu będziemy mieli kolejny? Tu zdania są podzielone. Część ekspertów radzi, by złoto sprzedawać (lub zajmować krótkie pozycje), spodziewając się spadku jego ceny do około 780 USD. Część zaś sugeruje, by działać wręcz przeciwnie i kupować, gdy notowania przekroczą 1000 USD. Jak twierdzą, może się wówczas rozpocząć kolejna fala zwyżek.

Dokąd nas to może zaprowadzić? Szacunki są różne. Analitycy z Morgan Stanley ...