Kapitalizm w kryzysie: Pusty pieniądz, monetarny przekręt
W maju 2009 r., kilka miesięcy po rozpoczęciu światowego kryzysu, prezes polskiej filii jednego z dużych banków zachodnich, powiedział: "Nadchodzi bankowe tsunami".
Marek Głogowski
Jego ojciec, legendarny człowiek naszych przemian, stwierdził: w ziemię nie uderzyła kometa, nie wybuchły bomby atomowe, nie ma wojny, nie było gigantycznej klęski żywiołowej, nie jesteśmy głupsi, a wszystkim będzie żyło się gorzej. Medialny optymizm i poprawność polityczno-systemowa w ekonomii powodują, że mechanizm kryzysu nie jest społecznie rozpoznany. Wiele zjawisk i faktów wskazuje, że formy własności w gospodarce i w zakresie kreacji pieniądza odgrywają znaczącą rolę w tworzeniu warunków rozwoju kryzysu systemu kapitalistycznego. Dla zrozumienia obecnych determinant potrzebne jest spojrzenie na ewolucję systemu kapitalistycznego świata zachodniego. Kamień filozoficzny ekonomisty głosi: „Doskonała konkurencja usuwa w końcu wszelkie zyski, powodując, że nawet najlepsze przedsięwzięcia upadają”.
Jaka piękna katastrofa?
Konkurencja nigdy nie jest doskonała, ktoś wie więcej, nie ma jednej ceny równowagi, nie ma racjonalności zachowań, ani doskonałej reakcji w czasie. Niekiedy nowe technologie wprowadzane są tak szybko, że nie ma czasu na wytworzenie się równowagi. „Wolny rynek” powoduje, że silniejszy pochłania słabszego, bezpośrednio lub przejmując jego rynek. W efekcie gospodarka przekształcała się z modelu indywidualnego właściciela w kierunku koncentracji własności w strukturach korporacyjnych.
Korporacje realizowały masową produkcję. Poprzez kartelowe porozumienia ceny ustalono na poziomie zapewniającym dobre zyski. Inwestowano w fabryki i w pracownicze płace, co nakręcało popyt. Rządy wygładzały cykl koniunktury gospodarczej i zachęcały korporacje do inwestowania za granicą oraz chroniły tam ich interesy. System taki budował klasę średnią i popyt na produkcję. Zaczęto udostępniać know-how zachodniego przemysłu na zewnątrz, np. Azjatom. A to skutkowało tym, że podjęli oni masową produkcję i zaczęli sprzedawać ją w krajach zachodnich dużo taniej – a z czasem o wyższej jakości.
Korporacje narodowe nie mogły już ustalać cen kartelowo, bo poddane zostały ostrej zagranicznej konkurencji. Zastosowano więc protekcjonizm. Ustalono kwoty importowe i taryfy celne. Protekcjonizm dawał ulgę korporacjom, ale nie przywracał dawnych zysków. Chroniona gałąź przemysłu stawała się niekonkurencyjna, a import jednak rósł. Zagraniczne firmy tworzyły montownie. Własny protekcjonizm zamykał przed swoimi producentami rynki światowe. Ochrona rynku podwyższała ceny i dusiła popyt krajowy. Zastosowano inną strategię. Jeśli obcokrajowcy produkują tanio, to dlaczego nie my? Korporacje zaczęły obniżać płace pracowników i ich zwalniać, zamykały fabryki, a zakładały je za granicą, w krajach o niskich kosztach produkcji. Niższe krajowe płace ograniczały popyt. Zagraniczni producenci dalej zbijali ceny, niszcząc zyski narodowych korporacji.
Prof. L Thurow, prezes amerykańskiego towarzystwa ekonomicznego napisał: „Dlaczego ktoś miałby płacić amerykańskiemu absolwentowi szkoły średniej 20 tys. dolarów rocznie, skoro za 35 dolarów miesięcznie można zatrudnić Chińczyka, który będzie pracował przez 29 dni w miesiącu po 11 godzin dziennie w Chinach”. To rozumowanie działa w skali całego świata kapitału.
Zastosowano kolejny chwyt. Korporacje przekształcały się w finansowe holdingi dla operowania korporacyjnymi aktywami. Zdywersyfikowały portfel, w częściach wyprzedawały przedsiębiorstwa. Gdy to straciło walor dochodowości, korporacje wdały się we wrogie przejęcia zadłużonych firm, by zmniejszyć opodatkowanie swoich dochodów. Własność spółek zaczęła krążyć ze szkodą dla długofalowej strategii ich rozwoju. W taki sposób zyski wielkich korporacji szybko topniały.
Dorabiana ideologia
Szukano nowych kierunków inwestowania. Kapitał zaangażował się w spekulację giełdową i 97 proc. światowego obrotu kapitału nie ma powiązania z realnymi procesami gospodarczymi! Na każdego mieszkańca Ziemi przypada 150 tys. dolarów wirtualnego kapitału. I to jest beczka prochu światowego krachu finansowego na nie notowaną dotąd skalę. Potencjalnie jest do zniknięcia 880 bilionów dolarów sald w bankach i na giełdach. Na razie kryzys skasował niecałe 10 proc. tej kwoty. To określa możliwy kierunek rozwoju sytuacji.
Korporacyjni finansiści szukali oparcia w realnej gospodarce. Infrastruktura jako niezbędna stała się atrakcyjnym celem. Dorobiono ideologię konkurencji i podziału zintegrowanych firm infrastrukturalnych. Powstały pomysły prywatyzacji, demonopolizacji i podziałów: energetyki, kolei, telekomunikacji i gazownictwa, mostów, tuneli, dróg. Chociaż prosty rachunek wykaże, że dobrze zarządzane publiczne przedsiębiorstwo o modelu non profit będzie zawsze tańsze dla użytkownika od prywatnego z dodanym zyskiem dla właściciela, to w świecie zachodnim praktykuje się ten model ze szkodą dla „mniej rentownych” funkcji społecznych i odsuwa się od tej sfery inwestycje publiczne.
Korporacje już nie wytwarzają masy dóbr, nie inwestują w fabryki, laboratoria. Nie zatrudniają armii pracowników. Nie służą narodowej klasie średniej. Przejęcia, filie zagraniczne, spekulacja na giełdach świata spowodowały, że korporacje nie są już narodowe. Praktyczna likwidacja klasy średniej i zduszenie popytu na skutek przedstawionych mechanizmów spowodowało też niecelowość masowej produkcji.
Całość przekształceń kapitalizmu w syntezie to: zamiast 6 proc. rentowności rocznie na produkcji przemysłowej, lepiej tyle samo uzyskać tygodniowo na spekulacji giełdowo-walutowej, od kapitału z fabryki przerobionej na place budowlane. Zamiast zatrudnić pracownika po 6 dolarów za godzinę plus socjal, lepiej zatrudnić Chińczyka za 1 dolara dziennie bez innych kosztów. Filozofia ta podsadziła ogień pod pokazaną wyżej beczkę prochu.
Co minutę rodzi się głupiec…
Wskutek przeniesionej z USA do Azji produkcji połączonej z upadkiem klasy średniej i krajowych oszczędnoś...
Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:
- zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
- wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
- wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
- zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.
Uwaga:
- zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
- wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).
Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:
- bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI