Kapitał wraca na rynki, ale za wcześnie na hurraoptymizm
O najważniejszych tendencjach na rynkach globalnych rozmawiamy z Robertem Ślepaczukiem, Szefem Inwestycji Ilościowych, oraz Markiem Straszakiem, zarządzającym funduszami w Union Investment TFI.
Sytuacja na globalnych rynkach wydaje się niezbyt optymistyczna. Czy można wskazać jakiekolwiek pozytywne okoliczności?
R.Ś.: Szukając symptomów optymizmu, warto podkreślić, że po ekstremalnie wysokich odpływach z rynków rozwijających się, a wcześniej Chin i USA, obserwujemy odwrócenie dynamiki napływów kapitału do ETF-ów. Od tygodnia czy dwóch ich beneficjentem są rynki wschodzące, z których wcześniej inwestorzy ewakuowali się w obawie o nikłe perspektywy gospodarcze i osłabienie lokalnych walut wraz z umacnianiem dolara napędzanym przez Fed. Tak było m.in. w Brazylii, gdzie w ciągu roku – dwóch lat real osłabił się w stosunku do amerykańskiej waluty o 100%. Kapitał portfelowy częściowo powraca także do Chin. Niektóre banki inwestycyjne uznały, że spadki w Państwie Środka były na tyle dotkliwe, że spora część negatywnych informacji została już zdyskontowana. Oczywiście napływy, które obserwujemy, nie świadczą o tym, że koniunktura na rynkach akcji nagle się poprawi, bo do tego potrzeba potwierdzenia w postaci rosnących odczytów z gospodarki i poprawiających się wyników spółek. Mimo wszystko to pozytywny sygnał.
Po niedawnym wystąpieniu szefowej Fed, Janet Yellen, dolar znów zaczął się umacniać. Które aktywa najbardziej odczuwają skutki postępowania tego trendu?
M.S.: Oprócz negatywnego wpływu na rynki akcji krajów emerging markets silny dolar amerykański wywołuje także presję na cenę surowców, zwłaszcza metali przemysłowych. W połączeniu z tanią ropą naftową przyczynia się to do obniżenia kosztu produkcji tych surowców. Firmy wydobywcze są zmuszone do zwiększania produkcji, aby regulować swoje zobowiązania, co łącznie ze słabnącym popytem ze strony Chin powoduje ciągłą nadpodaż na rynku surowcowym. Na tym tle pozytywnie przedstawiają się jedynie perspektywy dla wybranych surowców rolnych, na przykład kukurydzy, która jest względnie odporna na wahania waluty amerykańskiej. W naszej opinii słaba sytuacja na rynku surowcowym może potrwać jeszcze dłużej, dopóki podaż nie zrówna się z popytem.
Czy coś jeszcze przykuwa Panów szczególną uwagę?
R.Ś.: Warto przyjrzeć się ostatniej reakcji rynków na decyzję Fed, bo różni się ona znacząco od reakcji obserwowanych przez ostatni rok lub dwa. Dotąd inwestorzy odbierali dobre informacje z amerykańskiej gospodarki jako niekoniecznie pozytywne, ponieważ oznaczały one wyższe prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych przez Fed. Z kolei gorsze dane paradoksalnie postrzegali bardziej pozytywnie, bo oddalały perspektywę takiego ruchu. Po wrześniowym posiedzeniu Fed oraz przemówieniu Janet Yellen reakcja rynków okazała się diametralnie inna od dotychczasowych, wręcz książkowa. Komunikat o wstrzymaniu się z podwyżką stóp procentowych w obawie przed zduszeniem zbyt kruchego wzrostu gospodarczego spowodował, że rynki się zaniepokoiły, a indeksy zaczęły się osuwać. Potem nadeszły jeszcze dwa ciosy ze strony Volkswagena i BMW. Z uwagi na skalę biznesu tych spółek istnieje ryzyko, że samochodowa ekoafera odbije się rykoszetem na całej branży motoryzacyjnej. Jeśli tak się stanie, będzie to dodatkowe obciążenie dla rynków akcji, które już teraz znajdują się pod presją.
Robert Ślepaczuk, Marek Straszak
Union Investment TFI