Jerzy Kropiwnicki z RPP: nie poprę podwyżek stóp procentowych do 2022 roku

Jerzy Kropiwnicki z RPP: nie poprę podwyżek stóp procentowych do 2022 roku
By Adrian Grycuk - Own work, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=52422515
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Kropiwnicki poinformował, że nie poprze wniosków o podwyżki stóp procentowych NBP i stopy rezerwy obowiązkowej do końca swojej kadencji w Radzie w styczniu 2022 r. Ekonomista uważa, że należy skupić się na utrwaleniu ożywienia, nie reagując na stopniowe narastanie presji popytowej.

Ubolewam, że z obniżaniem stóp prawdopodobnie poszliśmy zbyt daleko, ale uważam jednocześnie, że polityka monetarna prowadzona przy pomocy stóp procentowych jest mało skuteczna dla pobudzania gospodarki, natomiast jest bardzo skuteczna dla hamowania jej wzrostu.

„Stąd też nie sądzę, by do końca mojej kadencji w Radzie, która upływa w styczniu 2022 r., wniosek o podniesienie stóp procentowych mógłby znaleźć u mnie poparcie” – powiedział Kropiwnicki.

„Mam na myśli również ewentualne wnioski o niewielkie podwyżki stóp, uzasadniane ograniczeniem oczekiwań inflacyjnych. Najważniejszym problemem jest wyciągnięcie gospodarki z zapaści, a w tym roku odbuduje ona w znacznej części lub w całości poziom sprzed pandemii” – dodał.

Czytaj także: Łukasz Hardt z RPP: walka z inflacją nie z pomocą szybkiego wzrostu stóp procentowych >>>

Kadencja 7 z 10 członków RPP, w tym Kropiwnickiego, upływa w I kw. 2022 r.

Kropiwnicki jest „jeszcze bardziej sceptyczny” co do podniesienia stopy rezerwy obowiązkowej niż stóp procentowych.

„Stopy procentowe to cena pieniądza, więc zmiana ich poziomu nie wpływa bezpośrednio na ilość pieniądza tylko na popyt na niego. Z kolei manipulacja stopą rezerwy obowiązkowej ma bezpośrednie przełożenie na podaż pieniądza – podwyżka tej stopy prowadzi do obniżki pieniądza w obiegu, co nie jest i długo nie będzie pożądane” – powiedział.

Czytaj także: Eryk Łon z RPP: stopy procentowe bez zmian do końca kadencji; wzrost inflacji przejściowy >>>

RPP odrzuciła w kwietniu wniosek o podwyższenie stopy rezerwy obowiązkowej do 3,5 proc. z 0,5 proc. oraz wniosek o obniżenie oprocentowania środków rezerwy obowiązkowej z poziomu stopy referencyjnej NBP (obecnie 0,1 proc.) do 0,01 proc.

RPP obniżyła w marcu 2020 r. stopę rezerwy obowiązkowej do 0,5 proc. z 3,5 proc. i ustanowiła oprocentowanie środków rezerwy na poziomie stopy referencyjnej.

Program skupu obligacji

Zdaniem ekonomisty prowadzenie programu skupu obligacji przez NBP ma sens tak długo, jak długo jest potrzebne „wsparcie finansowania wzrostu gospodarczego”.

„W swoim czasie byłem jednym z tych, którzy bardzo nalegali, byśmy mogli zapoznać się ze środkami niestandardowymi wprowadzanymi przez banki zachodnie, wśród nich była kwestia skupu papierów wartościowych na wtórnym rynku. Ubolewam przy tym, że w Polsce nie ma takich możliwości jak np. w Niemczech czy Francji, gdzie można kupować również papiery dłużne ważnych dla gospodarki narodowej przedsiębiorstw i w ten sposób wspierać ich działalność. Niemcy czynią tak w odniesieniu do kluczowych działów gospodarki, w tym w obrębie przemysłu lotniczego czy samochodowego” – dodał.

Narodowy Bank Polski, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, zwiększył aktywność na rynku obligacji. W kwietniu bank przeprowadził dwie operacje strukturalne skupu w łącznej kwocie 10,4 mld zł, a na maj również planuje co najmniej dwa przetargi.

Prezes NBP Adam Glapiński poinformował 7 maja, że podwyżki stóp procentowych w Polsce, być może około połowy 2022 r., nastąpią dopiero po zakończeniu skupu aktywów.

Czytaj także: Co dalej ze wzrostem cen w Polsce i podwyżką stóp procentowych? Prezes NBP: w kolejnych miesiącach inflacja powyżej 3,5 proc. >>>

Rada Polityki Pieniężnej na jednodniowym posiedzeniu w dn. 5 maja utrzymała wszystkie stopy procentowe NBP na niezmienionym poziomie, referencyjna stopa nadal wynosi 0,10 proc. w skali rocznej.

Na posiedzeniach wiosną 2020 r. RPP trzykrotnie obniżyła stopę referencyjną, łącznie o 140 pb, w krokach po 50, 50 i 40 pb, do poziomu 0,10 proc.

Nie należy reagować na stopniowy wzrost presji popytowej, by w gospodarce utrwaliło się ożywienie

Według Kropiwnickiego na koniec 2021 r. inflacja CPI kształtować się będzie powyżej 4 proc., ale w znacznej mierze będą za to odpowiadać czynniki, na które polityka pieniężna nie ma wpływu, po stronie podaży i kosztów produkcji – np. opłaty klimatyczne, czy za wywóz śmieci, za wodę, które wynikają m.in. z polityki samorządów.

Ekonomista za najważniejszą kwestię po pandemii uważa dbałość o utrwalenie ożywienia gospodarczego i uważa, że nie należy reagować na stopniowe narastanie presji popytowej.

„Dzisiaj otwarcie się mówi na świecie, że inflacją będziemy się przejmować, gdy już odbudujemy gospodarkę i nie dopuścimy do tego, by pandemia zaowocowała katastrofą recesyjną. To myślenie jest mi bliskie także na polskim gruncie – podstawowym problemem jest w tej chwili wyciąganie gospodarki z kryzysu i niedopuszczanie do wzrostu bezrobocia. Jak na razie jest ono trzymane w ryzach głównie przez Tarcze pomocowe, ale niebawem zostaną one wycofane. Jeżeli nie pojawi się w tym miejscu odpowiednie ożywienie, to ujawni się bezrobocie, które do tej pory było ukryte dzięki Tarczom” – uważa Kropiwnicki.

„Widzimy oczywiście, że powinno następować stopniowe odmrażanie także czynników popytowych. Zniesienie ograniczeń pandemicznych, jeżeli nie pojawi się kolejna fala wirusa, może spowodować uwolnienie oszczędności, które do tej pory były poza rynkiem. Jednak, tak jak już wskazałem, nie należy na to reagować, by dać gospodarce możliwość rozpędu” – dodał.

Czytaj także: Grażyna Ancyparowicz z RPP: nie ma obecnie przesłanek do interwencji walutowych NBP >>>

Odnosząc się do narastającej presji popytowej w polskiej gospodarce, Kropiwnicki wskazuje, że zmiana kierunku inwestowania z lokat bankowych na rynek nieruchomości przez posiadających największe oszczędności jest pozytywna dla wzrostu gospodarczego.

„Rozwój budownictwa mieszkalnego jest jedną z maszyn napędowych gospodarki, ciągnąc za sobą inne powiązane i kapitałochłonne sektory” – dodał.

Kropiwnicki przewiduje ponadto, że oszczędności osób o dochodach umiarkowanych, którzy nie bardzo mieli możliwość wydać te środki w trakcie pandemii lub zainwestować je w sposób rentowny „znajdą się niedługo na rynku w dużych ilościach”.

„Ten element presji popytowej częściowo zostanie skonsumowany przez odblokowanie gastronomii, czy turystyki, ale nie sądzę, by wystarczyło to na wchłonięcie całości popytu, który będzie musiał znaleźć ujście” – uważa ekonomista.

„Drugim źródłem presji popytowej są kwestie podażowe. Pandemia zerwała lub naruszyła wiele kanałów zaopatrzenia, w szczególności jest to odczuwalne w przemyśle elektronicznym, który decyduje o wielu gałęziach współczesnego przemysłu. Pojawiają się więc wąskie gardła i bariera podażowa dla rosnącego popytu” – dodaje.

Kolejny elementem popytowym będzie według Kropiwnickiego wzrost wydatków na rozwój infrastruktury w oparciu o programy krajowe i finansowane przez UE, które „produkować będą dochody, nie tworząc dóbr rynkowych”.

„To wszystko razem może spowodować wzrost popytu i miejscami zacznie ocierać się o barierę mocy produkcyjnych, ale to jest problem, przed którym stoi cały świat, nie tylko Polska” – konkluduje Kropiwnicki.

Źródło: Rafał Tuszyński, PAP BIZNES