Jakie zmiany w programie Mój Prąd?
Robert Lidke: Nadal nie wiemy, jaki będzie system wspomagania prosumentów w programie Mój Prąd. Jak Pan sądzi, jakich zmian możemy się spodziewać?
Grzegorz Wiśniewski: Jedno wiemy – prawo nie powinno działać wstecz, czyli jeżeli mamy 0,5 mln prosumentów, którzy zaczęli funkcjonować w ramach systemu tzw. rozliczania netto, popularnie nazywanego systemem opustów, to oni będą mogli funkcjonować w tym systemie przez kolejne 15 lat.
Problem jest z nowymi prosumentami i z zachowaniem się tych źródeł, które już są w tej chwili w sieci niskiego napięcia. Otóż, jeżeli będzie przybywać źródeł fotowoltaicznych w węzłach sieci niskiego napięcia, może być tak, że automatyka, która zabezpiecza system przed nadmiernym napięciem na końcówkach sieci, może te źródła wyłączać w godzinach szczytu.
Wydaje się, że to co jest najgorsze, to metoda wprowadzania Programu i zamykania go, ponieważ ten Program wytworzył cały łańcuch dostaw, całą grupę interesariuszy, wiele miejsc pracy i wiele firm
Czyli pierwszym problemem jest stworzenie możliwości zagospodarowania nadwyżek energii, jeżeli do takich technicznych wyłączeń by doszło.
Po drugie jest pytanie, jak można przyłączyć więcej źródeł prosumenckich. Bo mamy ich 0,5 mln, a budynków jest 5 mln i na pewno możemy, choć nie we wszystkich budynkach, ale mimo wszystko możemy jeszcze zbudować 1‒1,5 mln instalacji.
I musimy to odpowiednio planować. Po pierwsze potrzebne są nakłady na rozwój sieci niskiego napięcia, dodawania „inteligencji” do tych sieci. Żeby można było zarządzać energią nie w taki sposób, że odłączamy prosumenta, tylko zagospodarowujemy tę energię.
Po drugie nowe źródła powinny być łączone z magazynami energii. Najlepiej, gdyby były to magazyny ciepła, ponieważ one są najtańsze i bojlery ciepłej wody potrafią najdłużej przetrzymać nadwyżkę, nie tak jak baterie elektryczne minuty czy godziny, ale nawet całą dobę. To jest bardzo ważny czynnik.
Kolejny problem wynika z tego, że powinniśmy mieć plany rozwoju sieci niskiego napięcia, z punktu widzenia możliwości przyłączeniowych prosumentów. Żeby prosumenci wiedzieli, gdzie mają jeszcze wolne moce i gdzie nie grozi im np. w przyszłości odłączanie.
Czytaj także: Czas na korzystną inwestycję fotowoltaiczną tylko do końca roku
To znaczy, że po pierwsze powinniśmy kontynuować program Mój Prąd dlatego, że okazał się skuteczny i jest zapotrzebowanie na tego typu inwestycje w dobie wzrostu cen energii, nieuchronnego do 2030 roku.
Po drugie powinniśmy tak wspierać prosumentów, aby było bezpieczeństwo inwestycyjne i żeby nie było tak, że zainwestowane środki nie w pełni pracują, bo sieć nie jest w stanie odebrać energii. I takie zapowiedzi modernizacji, zmian w Moim Prądzie są.
Wydaje się, że to co jest najgorsze, to metoda wprowadzania Programu i zamykania go, ponieważ ten Program wytworzył cały łańcuch dostaw, całą grupę interesariuszy, wiele miejsc pracy i wiele firm.
Dlatego powinniśmy częściowo spowolnić tempo inwestycji w tradycyjne instalacje prosumenckie, i jednocześnie otworzyć rynki na prosumentów biznesowych dlatego, że oni mają znacznie większe możliwości przyłączenia instalacji większych, nie 3‒5 KW, ale 30‒50 KW, albo nawet 300‒500 KW.
I tam skierować dodatkowe wsparcie, aby przedsiębiorcy, którzy bardziej cierpią z powodu wzrostu cen energii mogli też korzystać z instrumentu, jakim jest Mój Prąd.
Czytaj także: Raport Instytutu Energetyki Odnawialnej, fotowoltaika rośnie nie tylko na Moim Prądzie
Czy magazynowanie energii w postaci ciepła jest rozwiązaniem także dla prosumenta, który np. będzie odłączony od sieci i nie będzie mógł oddać energii do sieci?
Jest to najlepsze rozwiązanie. Dlatego, że magazynowanie w cieple, w stosunku do magazynowania w bateriach elektrycznych jest 1000-krotnie tańsze. Pozwala na długoterminowe magazynowanie, nie w kategoriach minut czy pojedynczych godzin, ale całej doby, a nawet kilku.
Jest to absolutnie czyste rozwiązanie, z tych które znamy do tej pory. Rozwinęliśmy rynki kolektorów słonecznych, które bazowały na zasobnikach ciepłej wody i są polskie firmy, które te zasobniki dostarczają. Są to niewielkie urządzenia, sprawdzone, raczej zmieszczą się w każdym domu, a każdy dom potrzebuje ciepłej wody.
Dlaczego to się staje ważne? Kiedyś ciepła woda użytkowa stanowiła 10 proc. potrzeb energetycznych. Mieliśmy nieefektywne, nieocieplone, budynki bez termomodernizacji.
Obecnie z każdym rokiem spada zapotrzebowanie na ciepło do ogrzewania budynków, natomiast rośnie zużycie ciepłej wody w gospodarstwach domowych. W nowoczesnych budynkach ciepła woda odpowiada za 40‒50 proc. wszystkich potrzeb energetycznych.
Czytaj także: Raport Instytutu Energetyki Odnawialnej, fotowoltaika rośnie nie tylko na Moim Prądzie
Czyli z punktu widzenia Kowalskiego, który zainstaluje panele słoneczne, wskazane by było, aby mógł magazynować energię cieplną po to, żeby nie płacić np. za gaz czy za prąd elektryczny z sieci, potrzebne do podgrzania wody?
Kowalski podgrzewa w tej chwili ciepłą wodę również kotłem węglowym. I często, co obserwujemy na obszarach wiejskich, to jest ogrzewanie wody również latem.
Najlepsze dla polskiego prosumenta jest w tej chwili magazynowanie nadwyżek niewykorzystanej mocy w bojlerze z grzałką zasilaną energią elektryczną z instalacji elektrycznej fotowoltaicznej
Natomiast rzeczywiście, koszt stanowi ogrzewanie elektryczne wody i koszt stanowi ogrzewanie gazowe. Ale jeżeli mamy bojler ciepłej wody, to w dobie wprowadzania tzw. taryf strefowych, możemy płacić inaczej za energię w szczycie, w południe, a inaczej w nocy.
Możemy więc korzystać z tzw. taryfy nocnej i to do tej pory robimy, ale nie korzystamy z darmowej energii nadwyżkowej, niezbilansowanej z systemów fotowoltaicznych w ciągu dnia. I dlatego to rozwiązanie jest wpisane w model reformy rynku energii, w podstawę analiz ekonomicznych dla prosumenta.
Czyli Pana zdaniem, jeśli program Mój Prąd ma być kontynuowany, trzeba wprowadzić finansowanie instalowania urządzeń dla magazynowania nadwyżek energii w postaci ciepła?
Najpierw powinniśmy wspierać to, co jest najtańsze, najprostsze, najbardziej efektywne i co rozwiązuje problem, a jednocześnie daje korzyści.
W drugiej kolejności możemy wspierać baterie. Baterie elektryczne najbardziej będą się sprawdzały tam, gdzie będziemy mieli samochody elektryczne. Żeby były samochody elektryczne, muszą być odnawialne źródła energii.
Nie możemy jeszcze w skali prosumenta, w gospodarstwie domowym wprowadzać wodoru, bo byłoby to za drogie. Wodór wymaga mocy rzędu dziesiątek, setek megawatów, żeby można było mówić o opłacalności.
Czyli zaczynamy, zgodnie z krzywą kosztów, od rozwiązań najtańszych, najbardziej sprawdzonych, najlepszych w danym momencie.
Najlepsze dla Polski, dla polskiego prosumenta jest w tej chwili magazynowanie nadwyżek ew. niewykorzystanej mocy w bojlerze, z grzałką zasilaną energią elektryczną z instalacji elektrycznej fotowoltaicznej.