Jak wykorzystać wydatki zbrojeniowe do wzmocnienia rozwoju gospodarczego Polski?
„Szacuje się, że do 2035 roku wydatki na obronność w Polsce przekroczą grubo ponad 1 bilion złotych” – powiedział otwierając debatę jej moderator Maciej Kuziemski, prezes Fundacji PKO Banku Polskiego.
Piotr Bujak wskazywał, że jest na świecie wiele przykładów pokazujących, że rozwój zdolności obronnych gospodarki przyczynił się w istotnym stopniu do rozwoju gospodarczego poszczególnych państw. Choć jak przyznał są też przykłady przeciwne.
Jednym z warunków sukcesu jest jego zdaniem jak największe zaangażowanie krajowego przemysłu w produkcję na rzecz obronności. Ważne jest także aby zdolności przemysłu obronnego mogły być wykorzystywane w produkcji na potrzeby cywilne. Mówił o technologiach dual-use. Jego zdaniem wydatki na obronność mogą stać się ważnym motorem rozwojowym polskiej gospodarki na całą najbliższą dekadę.
Piotr Bujak przyznał, że poważnym wyzwaniem jest wielkość deficytu sektora finansów publicznych w Polsce przy rosnących wydatkach na zbrojenia.
Przytoczył maksymę amerykańskich wojskowych – „bitwy toczą armie, ale wojny są prowadzone przez gospodarki.”
„Zarówno nasza gospodarka, jak i finanse publiczne muszą być dobrze przygotowane na długotrwałe ponoszenie wojennego wysiłku – stwierdził Piotr Bujak.
„I o ile nie musimy się na razie martwić specjalnie o gospodarkę, bo ona radzi sobie znakomicie na tle niezbyt mocnej w tej chwili gospodarczo Europy, to finanse publiczne mamy pod presją” – dodał.
W jego ocenie należy bardzo rozsądnie i selektywnie gospodarować dostępnymi środkami. Może być konieczne przyhamowanie wydatków na cele społeczne przy zwiększaniu inwestycji w rozwój potencjału obronnego państwa. Nie wyklucza konieczności zwiększenia obciążeń podatkowych.
Doświadczenia Kredobanku
Paweł Wojtunik, wiceprezes Kredobanku z Grupy PKO Banku Polskiego mówił o doświadczeniach ukraińskiego banku wynikających z wojny z rosyjskim agresorem.
„Mamy 65 oddziałów na terenie całej Ukrainy, z czego 6 oddziałów w odległości mniejszej niż 30 km do linii frontu, czyli zagrożonych bezpośrednio działalnością militarną, ostrzałami” – zaznaczył.
Doświadczenia Kredo Banku pokazują jak skutecznie w czasie działań wojennych zachować ciągłość działania oraz jakie należy wprowadzić procedury operacyjne.
„Największym problemem w funkcjonowaniu banków w pierwszych dniach wojny w Ukrainie był dostęp do paliwa. Bez paliwa nie mogły jeździć bankowozy” – wskazywał. Ważnym elementem zachowania ciągłości działania przez banki jest dostęp do energii elektrycznej.
„Jako ważny bank systemowy uczestniczymy w programie Narodowego Banku Ukrainy, tak zwanym Power Banking. Połowa naszych oddziałów musi mieć niezależne zasilanie energetyczne i niezależną łączność. Komunikacja jest utrzymywania za pomocą starlinków” – mówił.
Wskazywał także na znaczenie procedur ewakuacyjnych pracowników banków na wypadek zagrożenia.
Koncepcja totalnej obrony
O koncepcji totalnej obrony, która funkcjonuje w krajach skandynawskich mówił Marek Świerczyński – szef Działu Bezpieczeństwa i Spraw Międzynarodowych, Polityka Insight,
Jak wyjaśniał w tej koncepcji chodzi o to, żeby każdy obywatel znał podstawowe czynności, które w danym momencie zagrożenia należy wykonać. Stwierdził, że np. w Finlandii edukacja dotycząca wzorców zachowań w sytuacjach kryzysowych rozpoczyna się już w przedszkolu.
Walka z dezinformacją i manipulacją
O sposobach radzenia sobie z dezinformacją i manipulacją faktami mówiła Katarzyna Szymielewicz – współzałożycielka i prezeska Fundacji Panoptykon.
„Firmy technologiczne, które przez dwie dekady były postrzegane jako naturalni pośrednicy w przekazie informacji, nie są takimi” – powiedziała.
Stwierdziła, że część firm technologicznych bierze aktywny udział w wojnie kognitywnej, czy to w interesie rządów po stronie których stoją właściciele platform informacyjnych, czy też w interesie akcjonariuszy tych firm, którzy oczekują wysokich zysków.
Wskazywała, że platformy społecznościowe dostarczające darmowe treści finansują się z reklam. Im większy ruch na platformie tym większe zyski. Ten mechanizm powoduje, że treści sensacyjne, które się „lepiej klikają” wzmacniają kampanie dezinformacyjne.
„Taki model biznesowy nie sprzyja temu, co chcielibyśmy zobaczyć, czyli nie tyle rzetelnej debacie, bo to już chyba nie wróci, ale możliwości sprawnego reagowania na zorganizowane kampanie dezinformacyjne” – wyjaśniała.
Jej zdaniem odpowiedzią na tego typu sytuacje powinny być odpowiednie regulacje i egzekwowanie adekwatnego reagowania na konkretne zagrożenia, także w trybie kryzysowym. Konieczne jest także tworzenie własnych ośrodków przeciwdziałania tego typu kampaniom dezinformacyjnym.
Czytaj także: Banki coraz chętniej finansują zbrojenia w Europie
Mówiąc o regulacjach wskazała na DSA, czyli unijny akt o usługach cyfrowych. To rozporządzenie
reguluje funkcjonowanie platform społecznościowych i informacyjnych.
„A więc mamy regulację, która nie ogranicza wolności słowa, ale daje nam narzędzia do przeciwdziałania kampaniom dezinformacyjnym, bo wymaga od platform reagowania na nie w sposób skuteczny” – stwierdziła Katarzyna Szymielewicz
Jak wskazywała w momencie zagrożenia państwo może domagać się od platform wyłączenia pewnych funkcji, na przykład wyłączenia silnika rekomendacyjnego, który podbija dezinformację.
„Jednocześnie państwo powinno inwestować w przeciwdziałanie dezinformacji poprzez wzmacnianie rzetelnej informacji pochodzącej z własnych ośrodków do walki z zagrożeniami” – podsumowała Katarzyna Szymielewicz.