Inwestorzy giełdowi znów liczą na banki centralne
W czasie panicznej wyprzedaży aktywów tuż po Brexicie, inwestorzy nerwowo poszukiwali impulsu, który mógłby przywrócić wzrosty na rynkach finansowych. Znaleźli go. "Ostoją hossy" zostały (nie po raz pierwszy zresztą) banki centralne. Początkowo, na fali optymizmu, inwestorzy kupowali niemal wszystko - akcje, obligacje i surowce. Napędzało ich przekonanie, że Europejski Bank Centralny, Bank Japonii i Bank Anglii będą kontynuowały (a nawet zwiększały) programy luzowania ilościowego, a amerykański Fed utrzyma stopy procentowe na obecnym, niskim poziomie.
Niedługo później wzrosty stały się bardziej zróżnicowane. Ceny akcji dalej rosły, ale obligacji nieco spadły. Stało się tak za sprawą lepszych danych napływających z gospodarek, m.in. USA. Bardzo pozytywnie zaskoczył odczyt aktywności w amerykańskim przemyśle oraz poziomu bezrobocia. W podtrzymaniu pozytywnych nastrojów na rynkach finansowych pomogła też błyskawiczna zmiana premiera i rządu Wielkiej Brytanii, która nie pozwoliła się rozrosnąć kryzysowi politycznemu w tym kraju.
Ryzykowna sprzeczność
Łagodna polityka banków centralnych, lepsze od oczekiwań zyski spółek, szybkie rozstrzygnięcia polityczne w Wielkiej Brytanii oraz poprawiające się dane z gospodarek. Wszystkie te czynniki powodują, że inwestorzy są skłonni kupować bardziej ryzykowne aktywa. Zyskują zarówno rynki rozwinięte, jak i rozwijające się. Pytanie brzmi – jak długo potrwa ten optymizm? Do końca wakacji jest to jak najbardziej możliwe. W letnich miesiącach obroty są mniejsze i dużo łatwiej wygenerować wzrosty giełdowych indeksów. Niestety później o hossę może być trudniej. Wcześniej czy później rynki finansowe będą musiały stawić czoła sprzeczności: poprawiające się dane makroekonomiczne i rosnące zyski spółek wykluczają się z utrzymywaniem ultraluźniej polityki monetarnej przez banki centralne. Lipcowa decyzja Banku Anglii o braku obniżki stóp procentowych osłabiła nieco wiarę pokładaną w bankach centralnych. Dlatego w kolejnych miesiącach dużo będzie zależało od polityki oraz komunikacji amerykańskiej Rezerwy Federalnej oraz EBC.
Radosław Piotrowski,
Union Investment TFI