Indie – gospodarcza potęga z wieloma słabościami
Indie należą do największych i najszybciej rozwijających się państw na świecie. Wciąż jednak większość obywateli musi przeżyć za kilka dolarów dziennie, a gospodarkę blokuje biurokracja. Komentarz na temat bieżącej sytuacji ekonomicznej i gospodarczej oraz szansach rozwoju przedstawia Piotr Szulec, Dyrektor ds. Komunikacji Inwestycyjnej Pioneer Pekao Investment Management.
Nominalny PKB Indii wynosi 2 bln dolarów. To trzeci wynik w Azji, po Chinach i Japonii. Jednak ekonomiści z brytyjskiego Centrum ds. Badań Ekonomicznych i Biznesowych CEBR uważają, że Indie – jeżeli utrzymają tempo rozwoju gospodarczego – w ciągu najbliższych kilkunastu lat mają szansę wyprzedzić nie tylko Kraj Kwitnącej Wiśni, ale także kilka krajów Unii Europejskiej i zostać trzecią potęgą gospodarczą świata.
Azjatycki tygrys
Indyjskie Centralne Biuro Statystyki szacuje, że dynamika PKB w 2015 roku wyniesie 7,4%. Choć wynik ten może budzić zazdrość w krajach rozwiniętych, dla Indii nie jest novum. Przez ostatnie 20 lat indyjska gospodarka rozwijała się w tempie ok. 6% rocznie. W latach poprzedzających kryzys finansowy z 2008 roku wzrost PKB sięgał nawet 10% w skali roku.
Z najnowszych danych wynika, że Indie – z tempem rozwoju na poziomie 7,5% w IV kwartale 2014 roku (w ujęciu rok do roku) – rozwijają się szybciej niż Chiny, które borykają się ze spowolnieniem dynamiki. Zdaniem analityków cytowanych przez „The Economist”w raporcie na temat tego kraju tak wysokie tempo wzrostu może być zaskakujące, gdyż indyjska gospodarka doświadczała ostatnio lekkiego kryzysu, przejawiającego się słabą sprzedażą samochodów, niską dynamiką popytu na kredyty czy mniejszymi od spodziewanych przychodami firm notowanych na tamtejszej giełdzie.
Jedną z najpoważniejszych bolączek indyjskiej gospodarki pozostaje wysoka inflacja. W 2010 roku zbliżyła się ona do 14%. Bank centralny podjął wówczas wiele działań, by zapanować nad zwyżką cen. Liczne podwyżki stóp procentowych (w krótkim czasie wzrosły one z poziomu 4,25 do 8,5%) pozwoliły obniżyć inflację do poziomu ok. 8% w 2014 roku. Największe sukcesy na tym polu odnotowano w ostatnich miesiącach. W marcu 2015 roku wzrost cen liczony rok do roku nieznacznie przekroczył 5%.
Za szybki spadek inflacji odpowiedzialne są przede wszystkim obniżki cen żywności oraz mniejszy popyt wewnętrzny, niż wcześniej zakładano. Eksperci spodziewają się jednak, że indyjski bank centralny nie zmieni w najbliższym czasie swojej polityki i będzie utrzymywał restrykcyjne nastawienie do stóp procentowych. Celem jest oczywiście trzymanie inflacji w ryzach, czyli na poziomie nieprzekraczającym 6% do końca 2015 roku.
Złoto ciąży importowi
Innym problemem indyjskiej gospodarki jest deficyt w handlu zagranicznym. Indie w odróżnieniu od Chin zdecydowanie więcej importują, niż eksportują. Za deficyt odpowiedzialny jest przede wszystkim import surowców, głównie ropy naftowej i złota. Indie są jednym z największych na świecie konsumentów tego kruszcu w postaci fizycznej. To rezultat między innymi uwarunkowań historycznych: dla tamtejszego społeczeństwa złoto jest najcenniejszą i najpewniejszą lokatą kapitału, uświęconą wielowiekową tradycją.
Władze starają się problemowi zaradzić. W 2014 roku wartość deficytu handlowego uległa obniżeniu z 50 mld dolarów do 34 mld dolarów. Import zmniejszył się o 6,5%, w konsekwencji wprowadzenia wielorakich ograniczeń importu złota. W roku 2015 deficyt ma ulec niewielkiemu zwiększeniu z uwagi na ożywienie inwestycyjne, które według prognoz pociągnie za sobą zwyżkę importu o 10%. Równocześnie spodziewany jest wzrost eksportu. Do najważniejszych partnerów handlowych Indii należą USA, Chiny, Arabia Saudyjska oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie.
1,3 mld konsumentów
Indyjska gospodarka rozwija się więc przede wszystkim dzięki ogromnemu rynkowi wewnętrznemu. Indie to drugi najliczniejszy kraj na świecie. Mieszka tu, według danych Banku Światowego za 2013 rok, prawie 1,3 mld osób. Dochody obywateli systematycznie rosną, co generuje coraz większy popyt wewnętrzny. Chociaż PKB na jednego mieszkańca, liczony według siły nabywczej, wynosi zaledwie ok. 3,5 tys. dolarów, to wskaźnik ten z każdym rokiem rośnie. Tylko w ciągu ostatniej dekady uległ podwojeniu.
Należy jednak pamiętać, że społeczeństwo indyjskie wciąż należy do najuboższych na świecie. To między innymi efekt niekorzystnej struktury zatrudnienia, która zdecydowanie odbiega od wzorców obowiązujących w krajach rozwiniętych. Aż 52% siły roboczej w Indiach zatrudnione jest w rolnictwie. Tylko 34% pracuje w usługach, reszta w przemyśle. Stopa rejestrowanego bezrobocia znajduje się na dość wysokim poziomie (ok. 10%).
Pustki w państwowej kasie
Indyjski rząd musi walczyć z deficytem budżetowym, który w 2013 roku wynosił ponad 88 mld dolarów, czyli ok. 5% PKB. W 2014 roku udało się go ograniczyć do poziomu ok. 60 mld dolarów, między innymi dzięki prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Zamiary rządu w tym zakresie nie zostały jednak do końca zrealizowane. Sama tylko sprzedaż 10% udziałów w Coal India miała przynieść ponad 3 mld dolarów przychodów, ale ze względu na sprzeciw związków zawodowych zaniechano tego planu.
Firmy działające na terenie Indii muszą się liczyć z biurokracją – i to pomimo tego, że liberalizacja przepisów trwa tu od 20 lat. Rządowi udało się znieść wiele licencji dla większości gałęzi przemysłu. Sprywatyzowano dużo branż, wcześniej praktycznie w całości reprezentowanych przez przedsiębiorstwa państwowe. Udało się także zliberalizować handel zagraniczny poprzez redukcję części ceł.
W gąszczu paradoksów
Z perspektywy Europy duża część indyjskiej gospodarki pozostaje jednak pełna absurdów i niedorzeczności. W rękach rządu są cła na wiele towarów, instrumenty pozwalające zakazywać importu bądź eksportu określonych produktów, monopol na handel zagraniczny wieloma z nich, takimi jak najważniejsze towary żywnościowe czy nawozy służące do produkcji rolnej. Nadal istnieje na przykład lista towarów, które mogą być sprzedawane tylko przez lokalne małe firmy. Co ciekawe, rząd wciąż kontroluje ceny wielu towarów, jak choćby paliw, lekarstw czy części produktów spożywczych.
Skalę problemów, z którymi często muszą się borykać działający w Indiach przedsiębiorcy, pokazuje szeroko omawiany w tamtejszych mediach przypadek zatrzymania rok temu w indyjskich portach dostaw towarów z Unii Europejskiej. Powodem było niewłaściwe, zdaniem służb celnych, oznakowanie wwożonych towarów. Otóż etykiety na opakowaniach zbiorczych produktów były naklejone. Tymczasem celnicy upierali się, że powinny być one nadrukowane. Podczas gdy spory prawne trwały, produkty tygodniami stały w portach i się psuły.
Bariery wejścia
Z wieloma ograniczeniami muszą też zmagać się zagraniczne podmioty pragnące inwestować w Indiach. W dalszym ciągu funkcjonuje tu, odziedziczona po czasach kolonialnych, obawa przed uzależnieniem od zagranicznego kapitału, co powoduje, że obcy kapitał napotyka szereg ograniczeń w dostępie do wielu branż. W 2013 roku rząd w Delhi zdecydował o złagodzeniu kilku restrykcyjnych regulacji w zakresie bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Pozwolono między innymi na przejmowanie przez obcy kapitał całości przedsiębiorstw farmaceutycznych, ale już na przykład w handlu hurtowym istnieje obowiązek zapewnienia w ofercie przez zagranicznego inwestora minimum 30% udziału krajowych produktów. A gdy formalnych przeszkód nie ma, na drodze do inwestycji często staje postawa pojedynczego urzędnika. Znany jest przypadek jednej z koreańskich korporacji planującej budowę nowej huty stali. Projekt – wart, bagatela, 12 mld dolarów – czekał prawie 10 lat na wydanie wszelkich wymaganych prawem pozwoleń. Z wyzwaniami mierzą się również miejscowe firmy.
Liczne przeszkody muszą pokonywać choćby przedsiębiorstwa wydobywcze, niezależnie od kraju pochodzenia. Chodzi głównie o kłopoty w nabywaniu ziemi oraz uzyskiwaniu pozwoleń środowiskowych związanych z rozpoczęciem wydobycia. Proces zakupu ziemi może trwać nawet 8 lat. Paradoks polega na tym, że przedsiębiorstwa wydobywcze muszą w ciągu 3 lat od otrzymania zgody na wydobycie rozpocząć eksploatację złoża węgla czy rudy… Efektem takich przepisów jest między innymi rosnący deficyt Indii w handlu zagranicznymi surowcami energetycznymi. Indie mają ogromny potencjał i szanse, by stać się trzecią światową potęgą. Pytanie, czy same sobie w osiągnięciu tego celu nie przeszkodzą.
Piotr Szulec
Dyrektor ds. Komunikacji Inwestycyjnej
Pioneer Pekao Investment Management