Grzechem jest nie pamiętać
Są takie daty, których nie wolno zapominać. Są takie wydarzenia, których wartości nie sposób przeceniać. Są pokolenia, które choć odeszły nigdy tak naprawdę żyć nie przestaną. Bo jeśli nawet pamięć ludzka zgaśnie, dalej mówić będą kamienie (Stefan kard. Wyszyński)... Ale wstydem by było, gdyby to one właśnie miały dziś mówić nam o Powstańcach Warszawskich.
Jakże spsiałym byłby ten, kto tego dnia nie pochyliłby, choć na krótką chwilę, głowy. Bo, jak rzekła Wisława Szymborska – umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci. A Jean Guitton (francuski filozof i teolog katolicki) dodał: każdy okruch wyrwany zapomnieniu staje się święty.
Zbyt długo jednak żyję na tym świecie, by nie wiedzieć, że wielu warszawskich kierowców nie zatrzyma dziś aut o 17.00, a wielu mieszkających dziś w Stolicy będzie zadziwionych, że biją jakieś dzwony, że wyją syreny. Oni nie czują duszy tego miasta. Zjawili się tu, by nabić kabzę, wyrwali swe korzenie z rodzinnej gleby, ale nie zapuścili ich tutaj. I stało się z nimi to, o czym napisał Zbigniew Herbert – naród, który traci pamięć, traci sumienie. Stracili je, bo w miejscu serca umieścili worek z pieniędzmi, a w miejscu duszy – drabinkę kariery. Świętością stała się dla nich moda na sukces, a celem wygodniejsze życie. Wyzbyli się pamięci, bo przy realizacji ich pragnień może być jedynie zawalidrogą. I nie jest już dla nich dobre to, co nasze, ale to, co europejskie.
Dobrze jednak, że są jeszcze tacy, którzy pamiętają. I pamięć przekazują potomnym. To pozwala mieć nadzieję, że nie ziszczą się słowa Sigrid Undest (norweskiej powieściopisarki, laureatki Literackiej Nagrody Nobla w 1928 r.): Jeżeli jakiś naród zapomina o swoich bohaterach albo próbuje ich pomniejszać zamiast otaczać czcią i wdzięcznością, sam skazuje się na to, żeby być małym i trwożliwym narodem i traci zmysł bronienia się przed wszystkim, co obce i wrogie.