Gromnica a sprawa polska
Inne państwowe firmy nie mogą przecież zostać w tyle, a ich produkty muszą mieć boski atest. W kolejce Orlen, PWPW (jak tak święta spółka, broniąca boskiego prądu od Energi, mogła się ostać bez kapelana?) i parę innych dużych firm. Mniejszych też – i był precedens. W 2-11 r. w Łodzi poświęcono siedem włazów kanałowych, dedykowanych… św. Faustynie. Ładna mi dedykacja: z góry depczą i jeżdżą, z dołu śmierdzą. To ma być miejsce dla świętej?
Internet nabijał się zaś niedawno z „wicewaszczykowskiego”, czyli wiceministra spraw zagranicznych Jana Dziedziczaka. W dniu Matki Boskiej Gromnicznej chciał oto wziąć udział w mszy w polskim kościele w Amsterdamie. Niestety, godzina rozpoczęcia była zbyt późna i minister nie zdążyłby na samolot (rejsowy). Zażyczył sobie przesunięcia terminu, a kiedy dowiedział się od księdza, że od 30 lat ta msza zaczyna się o tej godzinie i tego dnia również tak się stanie, nawet gdyby życzył sobie tego papież. Cóż zrobił Dziedziczak? Według tabloid.online zawiadomił Warszawę, która… skontaktowała się z Watykanem. Ten odpowiedział, że każdy kościół jest autonomiczny i robi to co chce. Minister zatem przedłużył pobyt. Ale to nie koniec jego perypetii. W Holandii ciężko bowiem o gromnicę. Takową, na życzenie Dziedziczaka… przysłano mu z Warszawy!
A tymczasem w bankach kapelanów nie ma (chyba), a zamiast w modlitwach, występują one raczej w przekleństwach. Frankowiczów, którzy już kilka razy witali się z gąską – a tu gąska nie dość, że coraz dalej, to coraz bardziej tłuszczyk gubi. Już nie będzie korzystnych dla wciąż korzystających z niższych rat kredytobiorców rozwiązań. Będą takie, które nie zarżną banków, a na dodatek nie wiadomo, kiedy. W tej sytuacji wydaje się, że jedyna radą dla „nieszczęsnych” posiadaczy frankowych kredytów jest ich poświęcenie. Może być z gromnicą.
Przemysław Szubański
Redaktor Gazety Giełdy Parkiet