Gdzie szukać dodatnio oprocentowanych lokat?

Gdzie szukać dodatnio oprocentowanych lokat?
Jan Cipiur Fot. Autor
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Niskie stopy procentowe mają konsekwencje: kiedyś banki szlifowały umiejętności mówienia "nie" przy pożyczkach, dziś uczą się natomiast, jak nie klientów, a pieniądze odpędzać od siebie.

Dwa rodzime kolosy bankowe ogłosiły, że nie otwierają już nowych lokat. W Polsce daje się jednak zarobić „coś” na oszczędnościach. Owo „coś” to nie więcej niż drobny ułamek procenta rocznie, ale jednak.

Ujemne oprocentowanie

W Niemczech banki poszły dalej i nie naliczają już odsetek w nagrodę za Sparsamkeit und Vorsorge (oszczędność i zapobiegliwość), lecz pobierają za to karę. Nie dzieje się jednak nic dziwnego – działają mechanizmy.

Ze względów bezpieczeństwa, żeby nie przesadziły na przykład z kredytami, banki muszą deponować wielkie sumy pieniędzy w bankach centralnych. Gdy zdarza się, że wolnych środków mają danego dnia akurat za dużo, też przekazują nadwyżki pod ten adres.

Teraz nadwyżek jest sporo i jeszcze więcej, ponieważ w pandemii mało kto rozwija biznes, a szaraczkowie nie konsumują na potęgę, a bardziej odkładają na jeszcze czarniejszą godzinę.

Możliwe lokaty w innych krajach Unii

Z drugiej strony, od kilku lat, gdy fundamentalne – zdawało się – zasady zaczęły stawać na głowie, banki centralne każą sobie płacić za „parkowane” w nich pieniądze.

W starych, dobrych czasach można było mieć z przetrzymania w banku przez rok stu tysięcy euro, trzy – cztery tysiące euro odsetek, a niekiedy jeszcze więcej

Im zatem wyższe są kwoty na rachunkach bieżących i depozyty trzymane przez klientów w swoich bankach, tym większy rachunek wystawiany dla banków komercyjnych przez bank centralny.

Banki komercyjne zgrzytają zębami, ustalają coraz śmieszniejsze oprocentowania oszczędności i lokat, lecz usługę depozytową raczej utrzymują, odbijając sobie straty na tej działalności w innych pozycjach cennika usług. Ale też coraz więcej z nich mówi basta!

The Wall Street Journal przytoczył przykład Alexa Bierhausa z Düsseldorfu, który otrzymał list ze swego oddziału Commerzbanku z informacją, że za depozyty ponad 100 000 € trzeba będzie bankowi płacić. Stawka opłaty wynosi 0,5 proc.

W starych, dobrych czasach można było mieć z przetrzymania w banku przez rok stu tysięcy, trzy -cztery tysiące euro odsetek, a niekiedy jeszcze więcej. Dziś Commerzbank, Deutsche Bank i bardzo wiele innych każe płacić sobie za to, i to aż 500 euro rocznie.

Pan Bierhaus powiedział dziennikarzowi, że pogodzony był z zerowym oprocentowaniem swoich oszczędności, ale na płacenie za trzymanie pieniędzy w banku się nie godzi. Jako ważny dyrektor z firmy z sektora fintech wiedział, gdzie się udać.

Skorzystał z platformy Raisin (Rodzynek) zajmującej się przesuwaniem depozytów z banku do banku i z kraju do kraju. Znalazł dwie odpowiadające mu oferty.

Jedna od banku z Włoch, druga ze Szwecji. Ulokował w nich kilkadziesiąt tysięcy na 0,8 proc. rocznie. Mógł to zrobić ponieważ jest z państwa Unii, która gwarantuje depozyty do 100 tysięcy euro niezależnie od tego, gdzie w Unii są złożone.

Sprytny rodzynek

Wg portalu Verivox, ujemne oprocentowanie depozytów stosuje obecnie 237 banków w Niemczech, o 180 więcej niż w marcu 2020 r., czyli przed pandemią. „Karne” odsetki płacone przez klientów za utrzymywanie w nich oszczędności wynoszą od 0,4 do 0,6 proc. rocznie, a próg kwotowy rozpoczyna się w okolicach 25 tysięcy euro.

W tych okolicznościach rynek niemiecki stał się dla Raisin najważniejszy w Europie. Platforma twierdzi, że w ubiegłym roku liczba jej klientów wzrosła o 40 proc., do 325 tysięcy, a wartość depozytów przesuniętych gdzie indziej za jej pośrednictwem o 50 proc., do 30 mld euro.

Zwiększona skłonność do oszczędzania w połączeniu z zamknięciem restauracji i większości sklepów sprawiła, że depozyty w Niemczech urosły do 2,55 bilionów (2 550 mld) euro, a więc są wyższe od czterokrotności polskiego PKB w 2020 roku

Banki starają się być empatyczne, czyli nie warczą na klientów, a raczej służą im radą. Część kotwiczy nawet platformy w rodzaju Raisin na swoich stronach internetowych. Rozeźlony klient może więc od razu pójść do konkurencji.

Wbrew pierwszej myśli jest to taktyka godna polecenia, bowiem pierwsza złość klienta może się przemienić w coś podobnego nawet do wdzięczności, z perspektywicznym pożytkiem dla banku.

Deutsche Bank poszedł jeszcze dalej i jeszcze jesienią 2019 r. wykupił 4,9 proc. udziałów w istniejącej od 2011 r. hamburskiej firmie fintech o nazwie Deposit Solutions.

Firma ta stworzyła dla Deutsche Bank platformę ZinsMarkt (niem. Zins = odsetki), współpracuje z ponad 150 bankami w 20 krajach Europy i pośredniczyła do tej pory w przesuwaniu depozytów B2C o wartości ponad 14 mld euro.

Rzecznik DB mówi w kontekście tego przedsięwzięcia, że „zadaniem jego banku jest pokazywanie klientom sposobów uzyskiwania zwrotu na inwestycjach pomimo negatywnych stóp procentowych”.

Rzeka pieniędzy czekających zmiłowania wezbrała zaś jak nigdy dotąd. Zwiększona skłonność do oszczędzania w połączeniu z zamknięciem restauracji i większości sklepów sprawiła, że depozyty w Niemczech urosły do 2,55 bilionów (2 550 mld) euro, a więc są wyższe od czterokrotności polskiego PKB w 2020 roku.

Mimo wszystko sytuacja jest niezdrowa. Nasuwa się skojarzenie z dojrzewalnią, gdzie w oparach z azotu i etylenu zielone banany nabierają żółtej dojrzałości.

W bankach pieniądze dojrzewały sobie do najlepszych decyzji o ich dalszym losie, ale jednocześnie nasycały się procentami w trakcie dojrzewania. Dziś depozyty są bez połysku, tak niedobre jak niedojrzałe banany, które z braku innych dostaw wsuwać jednak trzeba.

I co na to nasze banki?

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: aleBank.pl