Michał Jurek: Komentarz do projektu ustawy budżetowej na 2012 rok
Przyjęty projekt ustawy budżetowej jest ambitny. Minister finansów nie ustąpił przed żądaniami szefów pozostałych resortów i naciskami związków zawodowych, zakładając znaczące ograniczenie deficytu budżetowego - do 35 mld zł.
Planując budżet na 2012 rok, Jacek Rostowski rygorystycznie przestrzegał reguły wydatkowej, zgodnie z którą wydatki uznaniowe i nowe wydatki zdeterminowane prawnie nie mogły wzrosnąć o więcej niż 1 % r/r ponad zakładany poziom stopy inflacji. Wszystko po to, by w sposób znaczący obniżyć deficyt sektora finansów publicznych, który zgodnie z deklaracjami ministra finansów w 2012 roku ma wynieść 2,9 %. Oznacza to redukcję deficytu sektora finansów publicznych o 5 punktów procentowych w 2 lata.
Rządowy projekt budżetu jest realny, choć niektóre założenia przyjęte podczas jego sporządzania mogą budzić wątpliwości. Przyjęcie wskaźnika tempa wzrostu PKB na poziomie 4 % wydaje się być nazbyt optymistyczne, podobnie jak uznanie, że w 2012 roku stopa inflacji będzie się kształtować na poziomie 2,8 %. Realizacja mniej optymistycznego scenariusza nie powinna jednak uszczuplić dochodów budżetowych, bo spadek wpływów, wywołany niższym od zakładanego wzrostem PKB, zostanie zniwelowany przez wzrost ich wartości nominalej, którego przyczyną będzie wyższa od przewidywanej stopa inflacji. Osiągnięcie celów zakładanych w projekcie ustawy budżetowej jest więc możliwe. Prawdziwe wyzwania, stojące przed ministrem finansów i całym rządem, mają jednak inny wymiar.
Po pierwsze, nasuwa się pytanie, czy w perspektywie nadchodzących wyborów parlamentarnych ministrowi finansów uda się wyjść obronną ręką z konfrontacji z pracownikami sfery budżetowej oraz związkami zawodowymi, walczącymi o podwyżki, a także z ministrami swojego rządu, którzy do samego końca będą starać się o dodatkowe pieniądze dla swoich resortów. Po drugie, w przyjętym przez rząd projekcie budżetu trudno dostrzec próbę zreformowania finansów publicznych w długim okresie. Być może więc uda się przejściowo zacieśnić politykę fiskalną i wywiązać się z obowiązków ciążących na Polsce jako kraju objętym europejską procedurą nadmiernego deficytu, jednak w długim okresie problemy związane z finansami publicznymi mogą powrócić. Taki scenariusz jest tym bardziej prawdopodobny, że przeprowadzając bardzo głębokie cięcia kosztów, minister finansów założył – volens nolens – ograniczenie wydatków na inwestycje. Spadek zaś i tak nie najwyższej obecnie stopy inwestycji może się w dłuższym okresie przełożyć na pogorszenie koniunktury i ograniczenie wzrostu gospodarczego.
dr Michał Jurek, Ekonomista Gospodarczego Banku Wielkopolski SA, UE w Poznaniu