Frankowa rosyjska ruletka
Decyzja z 15 stycznia br. o uwolnieniu kursu franka szwajcarskiego (CHF) była katalizatorem lawiny populistycznych zarzutów pod adresem polskich banków udzielających kredytów mieszkaniowych.
Opozycja domagała się ich przewalutowania na polskie złote (PLN) po kursie sprzed feralnej styczniowej daty. KNF raz skłaniał się do wyrażenia zgody na taki krok, by parę dni później zaproponować rozbicie kredytów hipotecznych w CHF na dwie transze złotowe o różnym stopniu ryzyka rozłożonego na banki i klientów.
ZBP zarekomendował bankom, aby dostosowały odsetki od takich kredytów do obecnego, ujemnego poziomu LIBOR-u i nie nakładały na klienta dodatkowych zabezpieczeń do już wziętych kredytów. ZBP przypomniał także prawo klientów do proponowania bankowi przewalutowanie kredytów na podstawie samych zapisów w regulaminie banków bez czekania na odgórne regulacje.
Na naszych oczach toczy się ogromna batalia o zachowanie stabilności całego sektora finansowego i ulżenie losowi frankowych klientów, przy zachowaniu dobrego wizerunku całego sektora finansowego w oczach typowego Kowalskiego. Ta skomplikowana operacja finansowa banków, rządu, NBP, KNF i ZBP świadczy o dobrym zrozumieniu przez banki obecnej trudnej sytuacji ponad 500 tys. klientów, którzy wzięli kredyty we frankach. Pokazuje także nieodpowiedzialność opozycji politycznej, która, atakując wszystkie banki, podważa zaufanie obywateli do całego sektora, który jest największym płatnikiem netto do budżetu! Wiele słów, które padły w dyskusji o frankowiczach, pokazało cynizm polityków i mediów w szukaniu wroga po stronie banków. Te argumenty dość często przypominają agitki o kułakach i krwiopijcach sprzed pół wieku.
Jeżeli te coraz bardziej agresywne ataki zbiegną się z masowymi protestami kolejnych grup zawodowych i dalszą eskalacją wojny zza wschodniej granicy, sami sobie wywołamy kryzys gospodarczy. Zrobimy to choćby przez ucieczkę zagranicznego kapitału. A wtedy tylko kolejny w historii rząd jedności narodowej, wprowadzając drakońskie plany ratunkowe, może uporządkuje sytuację. Czy warto sprowadzać na wszystkich Polaków takie zagrożenie? Ogromna większość polskiego długu publicznego sfinansowana jest przez obligacje. A te kupili zagraniczni inwestorzy, czy chcemy, aby przez takie działania miały kategorię: śmieciowe. Czy musimy iść drogą Grecji, Hiszpanii i Irlandii sprzed 5 lat?