Felieton: Brexit pomoże włoskim bankom

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Tak się specjaliści zastanawiali: komu zaszkodzi Brexit... Tu niestety muszę przerwać i zapytać: jaki Brexit? Mamy tylko wyniki referendum, które może zostaną uznane przez różnorakie brytyjskie władze, a może nie. Czyli wracając do pierwszego zdania: komu zaszkodziły wspomniane wyniki? Okazało się, że... bankom z Włoch. O ich kłopotach mówi się od dawna, ale zamieszanie na rynkach spowodowało, że presja na nie wzrosła na tyle, że mogą zacząć padać. A to nie jakiś mały kraj, ale jeden z filarów (?) Unii Europejskiej.

Włoskie banki obecne są w różnych krajach pod różnymi postaciami (np. w Polsce jako Pekao SA). Tylko że… mają fatalne kredyt (360 mld euro złych długów), duże ilości włoskich obligacji w aktywach, za małe kapitały i za niską rentowność.

Właściwie należałoby je zlikwidować i utworzyć od nowa, w znacznie mniejszej liczbie – we Włoszech działa niemal 600 grup bankowych! Grup, a nie jak u nas – przy podobnej licznie podmiotów – liczonych osobno pojedynczych banków spółdzielczych.

Wygląda na to, że włoskie banki nie zrobiły tego, co dość dawno przynajmniej zaczęły wykonywać nasze. Ciekawe, że UniCredit nie brał przykładu z Pekao – chyba że ten bank wzorował się na UCI, o czym dowiemy się poniewczasie (taki żart). Ale teraz sytuacja wokół włoskiego sektora bankowego (mocno zagęszczona) może się, paradoksalnie, poprawić. Pod warunkiem, że Włosi maja dobry, zdecydowany rząd (to żadna aluzja!). Otóż sytuacja po brytyjskim referendum jest we władzach Unii Europejskiej tak skomplikowana – podobnie jak sytuacja samej Unii – że można na niej wymóc najprzeróżniejsze ustępstwa w imię zachowania jedności i bezpieczeństwa.

Znajdzie się furtka dla pomocy publicznej i wszelkich działań, które UE dotychczas zwalczała, a które będą niezbędne dla ratowania sektora. W unijnym nota bene interesie, bo upadek włoskiego systemu bankowego wywołałby nie tylko w Europie, ale i na świecie taki kryzys, że 2008 rok wspominalibyśmy z rozrzewnieniem. Czego sobie i Państwu nie życzę.

Przemysław Szubański