EUR/USD najniżej od 8 miesięcy
We wtorek kurs euro do dolara spadł wyraźnie poniżej dotychczas bronionego poziomu 1,35 i był najniższy od 8 miesięcy. Sytuacja na wykresie EUR/USD wskazuje, że to dopiero początek przeceny.
Po dwóch dniach stabilizacji EUR/USD ponad 1,35 dolara i wczorajszej nieudanej próbie zwyżki tej pary, dziś od rana zarysowała się przewaga podaży. Z każdą godziną ona rosła. W efekcie euro, za które w poniedziałek na zamknięciu płacono jeszcze 1,3523 dolara, spadło do 1,3458 dolara. Poziomu nie oglądanego od 8 miesięcy.
Na gruncie analizy technicznej obserwowane zejście eurodolara poniżej 1,35 jest dużym krokiem do przodu. Oto została przełamana, broniąca się od 5 czerwca br., szeroka strefa popytowa 1,3477-1,3515 dolara. Tworzył ja dołek z lutego br. (1,3477), okrągły poziom 1,35 dolara, minimum z czerwca br. (1,3503) i przede wszystkim 2-letnia linia trendu wzrostowego. Zwłaszcza przełamanie tej ostatniej bariery oznacza dużą zmianę układu sił na wykresie. Otwiera bowiem drogę do dalszych spadków. Takim potencjalnym celem dla podaży jest poziom 1,30 dolara. Wsparcie to poprzedzają dwa inne, nieco mniej istotne, jakie na 1,3105 i 1,3295 dolara tworzą średnioterminowe dołki z września i listopada 2013 roku. W najbardziej pesymistycznym scenariuszu kurs EUR/USD spadnie aż do dołka sprzed roku na poziomie 1,2755 dolara.
Argumentów przemawiających za spadkami EUR/USD nigdy nie brakowało. Wystarczy wspomnieć w jak różnych miejscach jest polityka monetarna, a po części również gospodarka, USA i strefy euro. Rezerwa Federalna od grudnia 2013 roku jest w fazie normalizacji polityki monetarnej, zbliżając się dużymi krokami do zakończenia programu QE3 i przygotowując powoli strategię wyjścia z ultraluźnej polityki. Podczas gdy Europejski Bank Centralny w czerwcu kolejny raz poluzował warunki monetarne, przygotowując się do dalszego luzowania. Dlatego dotychczas mogło dziwić to, że pomimo tych oczywistych faktów, eurodolara wciąż pozostawał tak wysoko, a jeszcze na początku maja próbował atakować barierę 1,40 dolara.
We wtorek pojawiły się kolejne argumenty przemawiające na korzyść dolara. Aczkolwiek nie były one zbyt mocne. Po pierwsze, różnica pomiędzy dwuletnim oprocentowaniem w euro i dolarze była największa od 7 lat na niekorzyść wspólnej waluty. W czerwcu inflacja CPI w USA pozostała na poziomie 2,1% R/R, co wprawdzie było wynikiem oczekiwanym, ale też przypomniała o tym jak duża jest różnica pomiędzy inflacją w USA a strefie euro (inflacja HICP wyniosła 0,5% R/R). Wreszcie zostały opublikowane najnowsze dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. W czerwcu sprzedaż domów na rynku wtórnym wzrosła o 2,6% w relacji miesięcznej do 5,04 mln (prognoza: 4,97 mln), notując najwyższe wartości od października 2013 roku.
Przecena EUR/USD odcisnęła silne piętno w notowaniach złotego. Polska waluta straciła na wartości wobec dolara. Kurs USD/PLN wzrósł w pewnym momencie dnia do 3,0803 zł, testując poziomy najwyższe od 7 lutego br. Ostatecznie notowania cofnęły się jednak i o godzinie 17:36 testowała poziom 3,0712 zł. To o tyle istotne, że tym samym nie nastąpiło wybicie USD/PLN górą z 5-miesięcznego trendu bocznego, który od góry zamyka poziom 3,0762 zł, a od dołu 2,9957 zł. Tym samym nie został wygenerowany sygnał kupna, którego konsekwencją powinien być ruch w kierunku poziomu 3,15 zł. Niemniej jednak ryzyko takiego wybicia górą z trendu bocznego utrzymuje się.
W środę dzisiejsze wahania będą jednym z wyznaczników zachowania się rynku walutowego. Szczególnie, że tego dnia nie ma zaplanowanych ważnych publikacji makroekonomicznych z Eurolandu i USA, co miałoby wpływ na EUR/USD. W przypadku złotego potencjalny wpływ na notowania mogą też mieć publikowane przez GUS dane o sprzedaży detalicznej i stopie bezrobocia w czerwcu.
Marcin Kiepas
Admiral Markets AS Oddział w Polsce