Emerytury z PPK – nie zmarnujmy tej szansy
W godną emeryturę już nikt nie wierzy. Wiadomo, że na starość trzeba dodatkowo oszczędzać poza pierwszym i drugim filarem. A więc oprócz ZUS i OFE powinno być coś jeszcze.
Propozycja premiera Mateusza Morawieckiego to Pracownicze Plany Kapitałowe. Miałem przez chwilę możliwość przesłuchiwania się dyskusji o PPK w Radzie Dialogu Społecznego.
Generalnie pracodawcy są za tym pomysłem. Mówią, ze zmieni się natura oszczędności z krótkoterminowych na długoterminowe. To dobre dla gospodarki, dla giełdy, dla firm, które na giełdzie będą szukały kapitału, dla finansów publicznych, bo zadłużenie krajowe w znacznym stopniu zastąpi zagraniczne, itd. Oczywiście jest też dobre dla przyszłych emerytów, bo będą mieli więcej pieniędzy na starość.
Ale zdaniem przedsiębiorców władza ma zbyt duży apetyt na ich pieniądze.
Jeśli miałby wejść w życie przepis znoszący limit składek na ubezpieczenie społeczne dla osób, które zarabiają na etacie ponad 10 tys. zł brutto miesięcznie to przychylność pracodawców wobec PPK zamieniłaby się we wrogość. Chodzi tu dokładnie rzecz ujmując o zniesienie limitu 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia, powyżej którego składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe nie są odprowadzane.
Ta zmiana oznaczałaby, że koszty pracodawcy znacznie by wzrosły, jeśli zatrudnia specjalistów, którzy zarabiają ponad ten limit. Ten wzrost kosztów w połączeniu z kosztami, jakie mieliby ponosić pracodawcy z tytułu dopłat do składek pracowników w systemie PPK jest nie do zaakceptowania. Jak zauważyłem przedstawiciele wszystkich organizacji pracodawców byli w tej kwestii zgodni.
Myślę, że w tej sprawie apetyt rządu na zwiększenie o kilka mld złotych przychodów z tytułu zniesienia limitu składek na ubezpieczenie społeczne powinien być niezaspokojony. W końcu zbudowanie sprawnego, akceptowanego przez wszystkie strony systemu dodatkowego oszczędzania na starość jest ważniejsze niż kilka mld złotych doraźnych wpływów do budżetu.
Z kolei przedstawiciele związków zawodowych mówią, że PPK nie jest dobrym rozwiązaniem dla najmniej zarabiających osób. Wyliczają, że osoba zarabiająca 3 tysiące złotych miesięcznie będzie musiała oddawać do PPK 60 złotych, co miesiąc. Dla takiej osoby to będzie duże obciążenie.
Nawet, jeśli tak jest, to te osoby będą mogły się wycofać z PPK – więc ta kwestia nie powinna blokować możliwości korzystania z PPK innych pracowników, którzy mają wyższe zarobki. Ale jak rozumiem, władzy chodzi o to, aby właśnie najmniej zarabiający mieli szansę na wyższą emeryturę w przyszłości.
Skoro tak to w interesie tych pracowników i w interesie gospodarki jest skuteczne rozwiązanie tego problemu. Może państwo w przypadku najmniej zarabiających powinno wziąć na siebie tę cześć składki ( przykładowe 60 złotych) i zwolnić pracownika z obowiązku odkładania, co miesiąc całej tej kwoty? Może dla zasady powinien istnieć wkład własny najmniej zarabiających na poziomie symbolicznych 10 złotych?
Innych wątpliwości jest wiele, ale te są moim zdaniem fundamentalne. Wiadomo, że czekają nas serie wyborów i pokusa, aby nie narazić się wyborcom jest wielka. Ale lepszego czasu, biorąc pod uwagę obecną koniunkturę gospodarczą, na wprowadzenie systemu dodatkowego oszczędzania na emeryturę nie będzie.
Nie zmarnujmy tej szansy.