EBC w amoku łagodzenia?

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

rosinski.damian.02.400x376Rynek coraz bardziej "nakręca się" na europejski pakiet stymulacyjny. Emocje sięgają zenitu. Ryzyko niespełnienia oczekiwań jest ogromne. Możliwa dynamiczna korekta na eurodolarze. Złoty i polska giełda wciąż dołują. Inwestorzy wciąż obawiają się decyzji gospodarczych nowego rządu.

Spekulacje dotyczące możliwych działań łagodzących Europejskiego Banku Centralnego (EBC) na posiedzeniu 3 grudnia narastają lawinowo. Agencja Reutera doniosła wczoraj, powołując się na nieujawnione źródła w EBC, że rozważane jest aż 20 różnych opcji stymulowania akcji kredytowej, ożywienia gospodarki i osłabienia waluty, które finalnie mają doprowadzić do wzrostu inflacji w regionie. Według doniesień, dyskusje toczą się wokół poszerzenia skupowanych aktywów o obligacje miast i regionów, zwiększenia kosztów utrzymywania środków na rachunkach w banku centralnym (obniżka stopy depozytowej) czy nawet nabywania od banków pakietów złych kredytów ukwieconych pożyczkami, które nie są zagrożone niespłaceniem. Część prezesów postuluje zaskoczenie rynku rozmachem zaproponowanego zbioru rozwiązań. Reuters zaznacza, że istnieje duża rozbieżność w ocenach poszczególnych przedstawicieli EBC (szczególnie między grupą reprezentowaną przez M. Draghiego i „jastrzębiami” z RFN). Kluczowa w tym kontekście, obniżka stopy depozytowej miałaby przyjąć znaczącą skalę (min. 0,2 pkt. proc.), a ponoszone przez banki koszty utrzymywania gotówki w EBC zostać przerzucone głównie na największe z nich poprzez ustanowienie limitu, od którego dopiero pobierana byłaby wyższa opłata. Celem dwustopniowego rozwiązania miałoby być uchronienie mniejszych instytucji i banków detalicznych przed przerzucaniem kosztów na drobnych depozytariuszy. Odpływ pieniędzy gospodarstw domowych i firm to ostatnia rzecz, jaką chciałby w obecnej sytuacji widzieć EBC. Ponieważ takie rozwiązanie zmusiłoby dużych graczy do przenoszenia pieniędzy do innej klasy aktywów, a w dużym stopniu poza państwa strefy euro, reakcja rynku walutowego, gdzie pojawiły się nowe, 8-miesięczne dołki cen na parze EUR/USD nie może dziwić.

Nasza ocena całej sytuacji jest taka, że oczekiwania związane z grudniowym posiedzeniem EBC zaczynają przybierać nieprawdopodobne rozmiary. Cała sytuacja jest dla nas zupełnie niezrozumiała. Zmiany, które zaszły w ostatnich kilkunastu tygodniach w sferze realnej, inflacji, w zakresie udzielania kredytów (dziś informacja EBC w tej sprawie wraz z raportem o podaży pieniądza) oraz ogółem na rynkach finansowych, zupełnie nie uzasadniają tak drastycznej zmiany banku centralnego w podejściu do polityki pieniężnej. Można mieć obawy, co do dalszych losów gospodarki Chin, a co za tym idzie ich wpływu na aktywność w regionie. Nie być pewnym zachowania cen towarów, ropy naftowej oraz widzieć zagrożenia związane z szeroko pojętymi rynkami emerging marteks. Ale fakty są takie, że od ostatniego posiedzenia EBC 22 października gospodarka strefy euro utrzymała wzrostową trajektorię ożywienia, wskaźniki dynamiki cen przyspieszyły (bazowy CPI do najwyższego poziomu od ponad 2 lat), a kurs EUR/USD spadł z okolic 1,14 do 1,06 (ok. 7 proc.). Odpowiada to mniej więcej spadkowi kursów EUR/PLN czy USD/PLN o ok. 30 gorszy (co ważne, w zaledwie w 5 tygodni). A to właśnie na słabym euro M. Draghiemu i spółce zależy najbardziej (poprawia konkurencyjność eksportu i przyspiesza inflację). Do tego stało się niemal pewne, że Fed zacznie wreszcie podnosić stopy procentowe (16 grudnia), a chińskie strachy zostały (przynajmniej częściowo) oddalone. Skąd zatem to szaleństwo? Oby nie stało się tak, że desperacja, którą EBC wykaże wytaczając najcięższe działa nie spowoduje jedynie nasilenia wśród graczy obaw o możliwości trwałego odrodzenia Europy, a więc więcej szkody w postaci (niemierzalnego pieniędzmi) uszczerbku zaufania, niż pożytku z dostarczonych wraz z QE2 dodatkowych miliardów euro.

Damian Rosiński,
Dom Maklerski AFS