Dolar najdroższy od prawie dwóch lat

Dolar najdroższy od prawie dwóch lat
Fot. PIxabay.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Ponad 3,84 zł trzeba było płacić we wtorek za dolara. To najwyższy poziom od maja 2017 r., czyli od niemal dwóch lat. Silne wzrosty wartości dolara w relacji do złotego wynikają zarówno ze słabości polskiej waluty, jak i siły amerykańskiej.

Globalna siła dolara to przede wszystkim rezultat problemów innych walut, a zwłaszcza #euro #dolar #USD

Globalna siła dolara to przede wszystkim rezultat problemów innych walut, a zwłaszcza euro. Koniunktura w strefie euro uległa znacznemu pogorszeniu w drugiej połowie 2018 r. Włochy weszły w recesję, a Niemcy są w stagnacji. Perspektywy na rok 2019 również nie są dobre. Komisja Europejska ocenia, że PKB wzrośnie o 1,3 proc., czyli prawdopodobnie o połowę wolniej niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie MFW oczekuje wzrostu 2,5 proc.

Polityka nie pomaga

Niewiele pozytywnego także można powiedzieć o sytuacji politycznej na obszarze wspólnej waluty. Problemy z utrzymaniem koalicji rządowej występują we Włoszech, w Hiszpanii spekuluje się o przedterminowych wyborach. Zwiększa to ryzyko radykalizowania się sceny politycznej i dobrego wyniku ugrupowań populistycznych, które zwykle chcą silnego zwiększania wydatków, ale boją się przeprowadzać reformy strukturalne poprawiające konkurencyjność gospodarki.

Te negatywne trendy są widoczne przed wyborami do Parlamentu Europejskiej (23-26 maja), co może wzniecać spekulacje na temat systemowych zagrożeń dla obszaru wspólnej waluty czy całej Unii. Jakby tego było mało, Unia nie wciąż może dojść do porozumienia z Wielką Brytanią w sprawie brexitu. Chaotyczne opuszczenie UE przez Zjednoczone Królestwo nie byłoby dobre ani dla koniunktury na Wyspach, ani również dla Unii. W rezultacie euro balansuje o włos od osiągnięcia najniższych wartości od czerwca 2017 r. w relacji do dolara, czyli spadku EUR/USD poniżej poziomu 1,12.

Inni radzą sobie lepiej

Umocnienie się dolara w relacji do złotego jest więc głównie pochodną problemów w strefie euro i silnego powiązania gospodarki polskiej z unijną. Wynikać może także z gorszej kondycji naszego regionu w porównaniu do wcześniejszych oczekiwań i sytuacji rynków wschodzących na innych kontynentach.

Ameryka Łacińska jakoś przetrwała kryzys w Brazylii, Meksyku czy Argentynie i od kilku tygodni panuje tam względny spokój oraz widać napływ kapitału. Chilijskie czy kolumbijskie peso oraz brazylijski real zyskały 3-4 proc. w relacji do dolara.

Poprawiła się sytuacja w Azji. Niższa cena ropy naftowej zredukowała obawy o kondycję gospodarczą Indii czy Indonezji. Zmniejszył się strach, że wojna celna USA i Chin zaszkodzi wyraźnie azjatyckim gospodarkom. W rezultacie indonezyjska rupia czy chiński juan zyskały po ok. 1-2 proc. do dolara.

Złoty słabnie nawet do forinta. Ratunkiem gospodarka

Złoty z kolei od początku roku stracił do dolara 2,5 proc. i zajmuje przedostatnie miejsce wśród 31 walut państw rozwiniętych i rozwijających się porównywanych przez agencję Bloomberg.

Polska waluta nie tylko słabo radzi sobie w relacji do dolara, ale również do forinta. Złoty, najbardziej płynny w naszej części Europy, odzwierciedla nastawienie inwestorów do całego naszego regionu. Czasami do analogicznej sytuacji dochodzi z meksykańskim peso w Ameryce Łacińskiej. Forint też jest w niezłej kondycji w relacji do złotego (umocnił się o ok. 1,5 proc. od początku roku), gdyż niewykluczone, że węgierski bank centralny podwyższy stopy procentowe w tym roku. W Polsce na taki ruch szanse są niemal zerowe.

Ogólnie jednak nie należy też przeszacowywać zagrożeń dla złotego. Jego kondycja może się pogarszać wraz z dalszym umocnieniem dolara czy pogłębieniem problemów strefy euro, ale panicznej wyprzedaży na razie nie należy się spodziewać i pułapy 4 zł za dolara czy 4,40 zł za euro raczej nie zostaną w najbliższym czasie przekroczone. Kondycja polskiej gospodarki, mimo wyraźnego spowolnienia, pozostanie stosunkowo dobra. Nie widać także poważnych nierównowag (np. deficyt na rachunku obrotów bieżących) w rodzimej gospodarce sprzyjających gwałtownemu obniżeniu wartości waluty.

Źródło: Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl