Dlaczego wypłata pensji amerykańskim urzędnikom znów była zagrożona?
Budżet w Stanach Zjednoczonych jest przedmiotem walki politycznej. Musi być zaakceptowany przez obie izby Kongresu, a prezydent może go blokować, jeśli się na niego nie zgadza.
Paty budżetowe
Dlatego od czasu do czasu zdarzają się sytuacje budżetowego pata. Rząd nie ma wówczas prawa wydawać pieniędzy na niektóre cele, a setki tysięcy pracowników nie otrzymuje wypłat. To się nazywa „zamknięciem rządu”.
Rekordowo długie „zamknięcie” trwało 35 dni na przełomie 2018 i 2019 roku. Przywódcy Partii Demokratycznej, kontrolującej Izbę Reprezentantów, twardo sprzeciwiali się przyznaniu funduszów na budowę muru na granicy z Meksykiem, a Trump od zapewnienia tych środków uzależniał zakończenie budżetowego klinczu. Ostatecznie ustąpił.
Tym razem groźba „zamknięcia” wynikała z obstrukcji Republikanów, którzy nie godzili się na podniesienie limitu długu publicznego.
Budżet w USA i w Polsce – jakie różnice?
W USA procedura budżetowa jest bardzo skomplikowana. Konstytucja daje ogromne uprawnienia Kongresowi. Prezydent bez jego zgody nie może zwiększać długu, natomiast obie izby mają prawo przedstawiać własne projekty ustawy budżetowej. Mogą przedstawić budżet, którego skutkiem jest wzrost długu – ale jednocześnie nie dać prezydentowi prawa do zwiększania długu.
To specyfika Stanów Zjednoczonych, która nie występuje w innych państwach. W Polsce na przykład ustawa budżetowa jest przygotowywana przez rząd. Określany jest w niej limit wydatków i deficytu, który automatycznie oznacza wzrost długu i konieczność emisji obligacji.
W Stanach Zjednoczonych aż do 1917 roku Kongres bezpośrednio autoryzował każdy wyemitowaną przez rząd obligację. Aby zapewnić większą elastyczność w finansowaniu wydatków wojennych Kongres przyjął w 1917 roku ustawę Second Liberty Bond Act z 1917 r., zgodnie z którą Kongres określa łączny limit długu, czyli łączną kwotę nowych obligacji, które mogłyby zostać wyemitowane.
Monety pamiątkowe – dziwna furtka budżetowa
W 2012 roku zabawne rozwiązanie zaproponowali ekonomiści, wspierający ówczesnego prezydenta Baracka Obamę. Istnieje przepis, który daje sekretarzowi skarbu (ministrowi finansów) prawo do emisji monet dowolnej ilości lub wartości.
Intencją Kongresu, który przed laty takie prawo uchwalił, było emitowanie monet pamiątkowych dla kolekcjonerów. Ale prawo jest prawem. Daje ono proste, choć dziwaczne rozwiązanie kryzysu.
Działałoby to tak: skarb wybija monetę o nominale 1 bln dol. (lub kilka o mniejszych nominałach). Moneta zostaje zdeponowana w Rezerwie Federalnej, która otwiera dla rządu rachunek na tę sumę. I dzięki temu rząd mógłby wystawiać czeki, nie przejmując się Kongresem.