Depozytariuszy TFI zniechęcają wymogi; rynek funduszy czeka konsolidacja
‒ Trwa dyskusja między TFI, prawnikami a Komisją Nadzoru Finansowego o sytuacji na krajowym rynku depozytariuszy. Od zmian regulacji w 2016 roku KNF jest coraz bardziej wymagająca co do ich obowiązków.
Powinni zapewniać, że wycena odbywa się zgodnie ze wszystkimi wymogami i jest prawidłowa, że fundusz zbywa jednostki i certyfikaty zgodnie z przepisami prawa.
Po nałożonych niedawno karach coraz mniej depozytariuszy chce parać się tą działalnością. Niektórzy zrezygnowali, a część nie chce obsługiwać określonych strategii inwestycyjnych ‒ powiedział PAP Biznes Paweł Homiński.
‒ W branży TFI zaczyna się mówić, że jest kłopot ze znalezieniem depozytariusza. Były już nawet takie przypadki, że depozytariusz wypowiedział funduszowi umowę i ten nie mógł znaleźć następnego ‒ dodał.
Zauważył, że na krajowym rynku depozytariusze stają się „drugim TFI”, które wiele aspektów działalności funduszu kontrolują „na drugą rękę”.
‒ Jest to komunikowane KNF, że stawiane wobec depozytariuszy wymogi są zbyt wysokie w porównaniu z innymi rynkami. To tylko kwestia czasu, aż depozytariusze zaczną podnosić opłaty. TFI same nie pokryją wyższych kosztów. Przeniosą je na koszty funduszy, co negatywnie odbije się na rentowności inwestycji. Stoi to w sprzeczności z troską KNF o klientów i postępującymi obniżkami stawek opłat pobieranych za zarządzanie ‒ wskazał.
Po nałożonych niedawno karach coraz mniej depozytariuszy chce parać się tą działalnością. Niektórzy zrezygnowali, a część nie chce obsługiwać określonych strategii inwestycyjnych
Homiński zwrócił uwagę, że to nie jedyna kwestia omawiana obecnie z KNF. Kolejna dyskusja toczy się o wchodzącą w życie od nowego roku regulację ESMA, dotyczącą pobierania przez fundusze opłat za wyniki, czyli tzw. success fee.
‒ Choć sama regulacja bezpośrednio nie dotyczy FIZ, to właśnie ta kwestia jest teraz przedmiotem konsultacji branżowych z KNF. O ile naturalne wydaje się, że dałoby się zastosować nowe przepisy w funduszach inwestujących na płynnych i publicznych rynkach, tak w FIZAN czy funduszach nieruchomości byłoby to trudne. Z kolei dedykowane fundusze szyte na miarę jednego klienta do tej pory zapisywały opłaty w umowach w sposób wynegocjowany pomiędzy stronami. Jest propozycja IZFiA, żeby część funduszy wyłączyć z tych ograniczeń ‒ powiedział.
‒ Nas dotyczy to raczej w niewielkim stopniu, gdyż w większości funduszy zamkniętych nie stosujemy mechanizmu success fee, a tam gdzie on jest, uważam że jest on uczciwy. Przykładowo w jednym funduszu ‒ jeżeli stopa zwrotu przekroczy 6 proc., to pobieramy 20 proc. nadwyżki nad ten graniczny wynik. Gdy w danym roku nie uda się zrealizować tych 6 proc., to w kolejnym pobieramy 20 proc. od nadwyżki, dopiero po osiągnięciu 12 proc., czyli po odrobieniu „luki” z poprzedniego roku ‒ dodał.
Czytaj także: UKNF chce ograniczenia podmiotów uprawnionych do zarządzania portfelem inwestycyjnym funduszy w outsourcingu
Rynek w obliczu konsolidacji
Jak wskazał Homiński, ze względu na postępujące ograniczanie pobieranych przez TFI opłat na całym krajowym rynku maleją przychody. Jednocześnie coraz bardziej rosną koszty związane m.in. z IT czy compliance. Jego zdaniem TFI są obecnie na takim etapie, jak jeszcze kilka lat temu banki, kiedy przed presją na marże muszą bronić się wielkością wolumenów, czyli w tym wypadku poziomem aktywów.
‒ Konsolidacja na europejskim rynku zarządzających aktywami postępuje i zbliża się do Polski. W Unii zarządzający z aktywami na poziomie 200 ‒ 300 mld euro to nie jest manager, który może samodzielnie działać w sposób tak efektywny jak ten, który ma 4 ‒ 5 razy więcej. Patrząc na rozmiary polskich TFI konsolidacja na rynku jest nieunikniona. Spodziewam się, że w horyzoncie 5 ‒ 10 lat zaledwie kilka lokalnych TFI zachowa niezależność ‒ powiedział Homiński.
Ocenił, że pozostałe instytucje będą podlegać konsolidacji, np. w wyniku połączeń instytucji europejskich, ale za tym będzie też szła konsolidacja na poziomie polskim.
Patrząc na rozmiary polskich TFI konsolidacja na rynku jest nieunikniona. Spodziewam się, że w horyzoncie 5 ‒ 10 lat zaledwie kilka lokalnych TFI zachowa niezależność
‒ Mamy jedną niszę, w której czujemy się bardzo mocni, przy czym chcielibyśmy mieć całościową ofertę dla klienta. Sami skupiamy się na private debt, a także na otwartych funduszach z przewagą instrumentów dłużnych, które są mniej rentowne niż akcyjne. Trudno na nich zbudować skalę ‒ zauważył Paweł Homiński.
‒ Potrzebny nam kolejny, trzeci obszar specjalizacji, z produktem, o który klienci sami będą zabiegać. Do tego czasu pozostaniemy graczem niszowym ‒ dodał.
Czytaj także: Niemal wszystkie grupy funduszy inwestycyjnych traciły we wrześniu
Celem odbudowa pozycji
Prezes Noble Funds TFI wskazał, że jego celem jest odbudowa aktywów pod zarządzaniem i pozycji rynkowej, które zostały nadwątlone w związku z długotrwałym postępowaniem administracyjnym, zakończonym w kwietniu 2021 roku. KNF nałożyła wtedy na towarzystwo dwie kary o łącznej wysokości 10 mln zł, przy czym Noble Funds TFI zaskarżyło decyzję Komisji.
‒ W tym czasie straciliśmy sporą część sieci dystrybucji. Wiele biur maklerskich, z którymi pracowaliśmy wcześniej i oferowaliśmy przez nich swoje produkty, przez jakiś czas nie chciało z nami pracować. Nasze aktywa nie rosły głównie przez to, że w ostatnich 2 latach, aż do wiosny tego roku, mieliśmy zamkniętą dystrybucję w jakichkolwiek sieciach. Teraz odbudowujemy te sieci i jest szansa, żeby poziom sprzedaży wrócił do poprzedniego stanu ‒ powiedział Homiński.
‒ Nasz największy fundusz ‒ Noble Fund Private Debt ‒ kreuje niszę rynkową, wraz z CVI DM specjalizujemy się w tym zakresie od 9 lat. To ciekawa propozycja inwestycyjna dla klienta, z powtarzalną stopą zwrotu na średnim poziomie 5 proc. rocznie. Ostatnie emisje pokazują, że wśród klientów jest apetyt na taką klasę aktywów, która z jednej strony nie jest zwykłym długiem korporacyjnym i ma nieduże ryzyko stopy procentowej, a drugiej jest mniej ryzykowna od akcji ‒ dodał.
Zarządzający wskazał, że Noble Funds TFI ma obecnie pod zarządzaniem ponad 5,5 mld zł aktywów, czyli nieco mniej, niż na koniec 2020 roku. Z tego ok. 3,5 mld zł stanowią FIZ, przeważnie inwestujące w obligacje korporacyjne, które odpowiadają za większość przychodów.
‒ Nie podlegają one wynikającym z rozporządzenia ograniczeniom opłaty za zarządzanie do 2 proc. i są na tyle niszowe i konkurencyjne, że taka naturalna presja rynkowa na marże raczej nie nastąpi ‒ ocenił.
‒ Chciałbym, żeby produkt w postaci funduszu długu korporacyjnego zszedł pod strzechy i żeby barierą wejścia nie było kilkadziesiąt tys. euro. Dlatego wyszliśmy do klienta indywidualnego z funduszem publicznym Rentier FIZ. Klient zamiast kupować poszczególne obligacje korporacyjne dostaje ekspozycję na zdywersyfikowany, dobrze przemyślany portfel. Ponadto obejmując sporą część emisji możemy swobodnie kształtować relacje z emitentem i maksymalizować odzysk w razie wystąpienia problemów ‒ powiedział.
Wyszliśmy do klienta indywidualnego z funduszem publicznym Rentier FIZ. Klient zamiast kupować poszczególne obligacje korporacyjne dostaje ekspozycję na zdywersyfikowany, dobrze przemyślany portfel
Homiński ocenił, że głównym obciążeniem Noble Funds jest to, że jest TFI bankowym, które należy do niedużego banku. Wskazał, że TFI dużych banków mają się dobrze, bo ich banki mają wystarczającą siłę sprzedażową.
‒ Im to wystarcza, w świecie zamknięcia się banków na cudze fundusze i niechęci do brania odpowiedzialności za cudze produkty. Także w Noble Funds TFI wzrosła waga dystrybucji bankowej. Przez ostatnie 2 lata pozyskaliśmy tym kanałem ok. 1 mld zł aktywów do funduszy otwartych, więc ta sieć funkcjonuje dobrze, choć jej skala jest mniejsza niż w innych bankach ‒ zauważył.
‒ Nasza sieć bankowa jest siecią konserwatywną z powodu struktury wiekowej klientów, czy też ich oczekiwań. Podobnie jak w innych bankach, w reżimie MiFID trudniej oferować fundusze akcyjne, w których specjalizowaliśmy się dawniej ‒ dodał.
TFI dużych banków mają się dobrze, bo ich banki mają wystarczającą siłę sprzedażową.
Paweł Homiński pełni w Noble Funds TFI funkcję prezesa zarządu od początku lipca 2021 r. Przedtem jako członek zarządu był odpowiedzialny za nadzór nad procesem inwestycyjnym. Jest związany ze spółką od początku jej istnienia, tj. od 2006 r.
Czytaj także: GPW: debiut funduszu private debt – pierwszego oferowanego w publicznej emisji