Dekadencja
Huragany, trzęsienia ziemi, powodzie, sztormy, upały i susze towarzyszą człowiekowi od początku jego obecności na ziemskiej kuli. Ba, bywają nawet tematem wierzeń, podań i legend. Wystarczy przypomnieć biblijne historie potopu i zagłady Sodomy i Gomory czy też mit zatopionej Atlantydy. Ale minione tysiąc lat przyniosło ludziom aż 100 tysięcy wielkich kataklizmów i 15 milionów śmiertelnych ofiar. Za największą katastrofę tysiąclecia uważa się powódź w Chinach w 1887 roku, podczas której zginęło ponad 900 tysięcy osób. Ale z ogólnej liczby 15 milionów ludzkich ofiar światowych katastrof żywiołowych aż trzy i pół miliona przypada na XX wiek! Ilość katastrof w ciągu ostatnich dziesięcioleci rośnie w tempie zatrważającym, stanowiąc jednocześnie przerażający dowód bezmyślności człowieka i negatywnego wpływu cywilizacji, zdobyczy technologicznych i rozwoju technicznego na otaczający nas świat. Dziura ozonowa, zaburzenia w naturalnej równowadze przyrody wskutek rabunkowej gospodarki, zagrożenie globalnym efektem cieplarnianym – wszystko to wskazuje jednego winowajcę. To człowiek sam, własnymi rękami i własnym umysłem przygotowuje sobie zgubę, choć często intencje jego działania bywają szlachetne.
Pół wieku temu mniej niż jedna trzecia mieszkańców Ziemi mieszkała w miastach. Dziś mieszka nas w dużych skupiskach miejskich już połowa, czyli ponad 3 i pół miliarda ludzi. A nasza miejska codzienność przysparza światu wciąż nowych kłopotów i problemów: góry śmieci, hałdy toksycznych odpadów, miliony nowych samochodów i niewydolne zielone płuca wielkich ludzkich blokowisk.
Mieszkamy coraz liczniej w betonowych aglomeracjach, codziennie coraz bardziej zanieczyszczamy swoje naturalne środowisko, wycinamy lasy tropikalne, zaburzamy równowagę w atmosferze, prowadzimy krótkowzroczną gospodarkę naszymi naturalnymi bogactwami. Świat nie staje się globalną wioską, on już nią jest, ale z bagażem gigantycznej bomby ekologicznej, której następne pokolenie może już nie rozbroić.
Schyłek wieku, kres tysiąclecia, początek nowej ery. Fałszywi prorocy i wróżbici wieszczyli nawet koniec doczesnego świata. A świat, jak zawsze niepomny na te ostateczne daty, póki co, jeszcze raz ocalał. Ale jak tu nie popaść w melancholię, depresję i dekadentyzm. Nic, tylko pić absynt, patrząc na upadek i nieuchronną (?) zagładę świata.
Pora umierać, przyjaciele…. Chociaż, zaraz, do kolejnego przełomu stuleci (nie mówiąc o tysiącleciach) jeszcze, na szczęście, sporo brakuje. No to może jednak dalej pijmy ten absynt, nie przejmując się niczym?
Wojciech Fułek