Czy poziom inflacji wpłynie na wybory prezydenckie w USA?

Czy poziom inflacji wpłynie na wybory prezydenckie w USA?
Fot. stock.adobe.com / ivan
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Czarodziejskie różdżki zeszły z półek, a nowych ciągle nie dowożą. Rywale idą zaś „łeb w łeb”, więc jeszcze tydzień z górką nie będziemy wiedzieć, kto rządził będzie amerykańską i współrządził z XI JinPing globalną polityką, pisze Jan Cipiur.

Zainteresowanie amerykańskim wyborami poza USA ma bezsprzeczne uzasadnienie. Z uwagi na status supermocarstwa, amerykańscy prezydenci mogą łagodzić (do pewnego stopnia) napięcia globalne, a poprzez wyważone lub nierozważne posunięcia poprawiać lub pogarszać koniunkturę w świecie.

Stan gospodarki silnie wpływa na wynik wyborów, ale …

Surogat wszystko mogącej różdżki wpada w ręce, gdy zapoznać się ze świeżuteńką pracą leciwego amerykańskiego ekonomisty o tym, jak „Głosy elektorskie, poparcie dla prezydenta i nastroje konsumentów reagują na wskaźniki ekonomiczne” (How do electoral votes, presidential approval, and consumer sentiment respond to economic indicators? NBER, October 2024).

Jej autor – profesor Robert Gordon, uczony po Harvardzie, Oxfordzie i MIT, teraz w kadrze Northwestern University w Illinois, jest w gronie uznanych przez środowisko badaczy inflacji, bezrobocia i długoterminowego wzrostu, ale „na boku” zajmuje się od prawie 70 lat badaniem, co może być kluczowym elementem w drodze do Gabinetu Owalnego w Białym Domu.

Najważniejszy wniosek brzmi, że stan gospodarki silnie wpływa na wynik wyborów, ale dziś nie jest to czynnik tak istotny jak dawniej.

… przy urnie liczy się afiliacja partyjna

Zmieniło się w 2000 roku, od kiedy wyborcy w Stanach (a następnie w wielu innych państwach, w tym zapewne także w Polsce) przystępują hurmem do jednego z dwóch nienawistnych wobec siebie obozów i bardzo liczy się przy urnie afiliacja partyjna.

Stopień obecnej polaryzacji znajduje potwierdzenie w twardych danych. Od 1988 roku żaden kandydat, obojętnie z jakiej partii, nie uzyskał mniej niż 160 głosów elektorskich na 538 ogółem, podczas gdy w 1984 roku Walter Mondale, rywal urzędującego Ronalda Reagana, dostał jedynie 13 głosów.

Począwszy od 1956 roku, poza Reaganem, również Eisenhower, Johnson i Nixon otrzymali ponad 450 głosów elektorskich.

Natomiast w końcu XX i w XXI wieku polaryzacja czyniła postępy, więc popularni Clinton, Bush junior i Obama otrzymali w swoich reelekcjach po mniej niż 350 głosów elektorskich.

Czytaj także: Czy amerykańskiej gospodarce grozi recesja?

Czynniki decydujące o wyniku wyborów wg Roberta Gordona

W równaniu za pomocą którego Robert Gordon badał czynniki decydujące o wynikach wyborów wyróżniają się dwa. Jeden to wzrost gospodarczy per capita, a drugi to tzw. nadmiarowa (excessive) inflacja, czyli jej ewentualny naddatek w okresie 3,5 roku prezydentury w porównaniu z takim samym czasem pod rządami poprzedniego prezydenta.

Wyniki równania prawie za każdym razem oddawały rzeczywiste wyniki amerykańskich wyborów prezydenckich począwszy od 1956 roku,  kiedy gen. Dwight Eisenhower wygrał z demokratą Adlai Stevenson’em.

Na 17 wyborów przeprowadzonych od 1956 roku sposób Roberta Gordona zawiódł tylko dwa razy. Stało się to w 2000 i 2016 roku, kiedy odpowiednio Al Gore i Hillary Clinton otrzymali mniej głosów niż pokazywały wyniki równania.

W 2020 roku równanie oddało rzeczywiste rozstrzygnięcie, ale Donald Trump uzyskał więcej głosów, niż z niego wynikało.

Ciekawe jest proponowane przez Gordona wyjaśnienie przytłaczającego zwycięstwa Ronalda Reagana w 1984 roku, kiedy bezrobocie i inflacja były wysokie. Zdecydować miał wysoki wzrost PKB per capita oraz to, że inflacja była wprawdzie duża, ale podczas pierwszej kadencji Reagana spadła w porównaniu z jej odczytami za czasów Jimmy Cartera.

Profesor Gordon podziela zdanie innych badaczy, że ważną przyczyną niskich notowań sondażowych Joe Bidena starającego się do niedawna o reelekcję była inflacja znacznie wyższa niż pod rządami Donalda Trumpa.

Chociaż rozumie jak mało kto mechanizmy i procesy ekonomiczne, to w rozmowie z komentatorem New York Timesa Peterem Coy’em przyznał, że „sam nie jest w stanie uwierzyć, że coś co kosztowało 3,98 teraz jest po 5,39”.

Wybory prezydenckie 2024 w USA – ryzyko nadmiernego dopasowania

Teraz  nagroda dla oddanych czytelników, którzy dotarli do tego miejsca.

Zgodnie z dwiema wersjami modelu prof. Roberta Gordona, Kamala Harris otrzymać ma tylko 145 lub 183 głosów elektorskich, co oznaczałoby jej klęskę w starciu z Donaldem Trumpem. Zdecydować może nadmiarowa inflacja, której odczuwanie przez wyborców jest teraz rekordowo wysokie.

Jednak zdaniem autora badań, uzyska ich „bez wątpienia” więcej i może nawet wygrać.

Zastrzega bowiem, że równanie działa na danych z przeszłości, ale może nie być w stanie przewidzieć tego, co stanie się później. Jest to ryzyko nazywane przez statystyków „nadmiernym dopasowaniem” (overfitting).

Robert Gordon dodał, że przy użyciu danych ekonomicznych łatwiej byłoby przewidzieć wynik głosowania powszechnego niż głosowania w Kolegium Elektorów.

Już tylko kilka dni i kto ma się ucieszyć, ten zapromienieje, a kto się martwi – zmartwieje…

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.