Czy Polska chce być liderem?
Bo Berlin się skrzywi, jak odmówimy lub dlatego, aby „światli” Europejczycy przestali nam wypominać rzekomy udział w Holocuaście? A może przyszedł czas postawić Niemcom sprawę po męsku: skoro budujecie Nord Stream II, oddajecie Gazpromowi w zarządzanie największy magazyn błękitnego paliwa na Starym Kontynencie i nie zgadzacie się na bazy NATO w Polsce i krajach bałtyckich, to nie mamy wobec was żadnych „solidarnościowych” zobowiązań.
Wbrew opiniom Zbigniewa Brzezińskiego i administracji Obamy, Berlin nie sprawdził się jako reprezentant interesów NATO i USA w Europie. Najpierw bez pokrycia rozbudził nadzieje Majdanu na marsz do zachodniej Europy, a potem nie potrafił postawić się Putinowi, grając z nim w dziwaczne „normandzkie” kontredansy.
Dziś słyszymy głos wicekanclerza, że trzeba złagodzić unijne sankcje wobec Kremla, a Siemens wkrótce sprzeda swoje urządzenia energetyczne na Krym. Vaclaw Havel słusznie wytykał krajom zachodniej Europy, że po oddaniu Hitlerowi na konferencji w Monachium jego ojczyzny, nie mają prawa krytykować Pragi za chęć instalowania radaru amerykańskiego systemu antyrakietowego.
Dziś widzimy, jak brak tej militarnej instalacji w Radzikowie, spowodowany świadomą obstrukcją negocjacyjną rządu PO-PSL, osłabia obecnie naszą pozycję przetargową wobec Waszyngtonu. A brak tego systemu tylko rozzuchwala Kreml w coraz bezczelniejszym straszeniu Polski. Obrona wschodniej flanki przez NATO nie jest czymś o co prosimy, tylko żądamy.
Domagamy się wypełnienia wobec nas tych samych zobowiązań, które spłaciliśmy wobec Amerykanów krwią naszych żołnierzy poległych w Iraku i Afganistanie. Zdumiewa mnie, że te ofiary nie są podnoszone przez rząd jako argument, że Zachód nie ma moralnego prawa do weta wobec tworzenia baz NATO w krajach wschodniej Europy. Najpierw ją sprzedali Moskwie w Jałcie, a po roku 1989 ostentacyjnie pouczali, że mają jakieś antyrosyjskie resentymenty… Aby skutecznie reprezentować polskie interesy narodowe, trzeba tego po prostu chcieć, a przez długie osiem lat widzieliśmy żałosny spektakl podlizywania się Paryżowi, Berlinowi, Moskwie i traktowania Waszyngtonu nie jako jedynego sojusznika w NATO, którego możemy być pewni, tylko politycznego rywala naszych protektorów. Warto mieć narodową ambicję i nie wstydzić się, że się jest Polakiem, a nie „unijnym, genderowym Europejczykiem”.