Czy fotowolatika w Polsce może przestać się opłacać?

Czy fotowolatika w Polsce może przestać się opłacać?
Fot. stock.adobe.com / Jaspercode
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
"Wydaje mi się że przez okres pięciu lat - zanim sieci ponownie będą w stanie wchłonąć większe moce - przedsiębiorcy, inwestorzy, operatorzy farm powinni szukać inteligentnych sposobów radzenia sobie z potężnym niedoborem zasobu sieciowego" powiedział Grzegorz Wiśniewski prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej w wywiadzie udzielonym Robertowi Lidke przy okazji prezentacji XI raportu IEO "Rynek fotowoltaiki w Polsce".

Robert Lidke: Komu nie opłaca się instalowanie fotowoltaiki, albo już się nie opłaca?

Grzegorz Wiśniewski, IEO

Grzegorz Wiśniewski: W tej chwili nie potrafię znaleźć takiego segmentu rynku fotowoltaiki, który nie miałby perspektywy wzrostu i dobrej perspektywy ekonomicznej. Natomiast jest pytanie co się stanie, jeżeli nie odejdziemy w Polsce od mrożenia ceny energii, w szczególności dla wytwórców energii z OZE i gospodarstw domowych?

Jeżeli w jakimś momencie zabraknie środków na dotacje z programu „Mój prąd” to instalacje prosumenckie i pożądane magazyny energii już niekoniecznie będą się opłacać.

Mamy inflację, ceny urządzeń rosną, ceny usług rosną, natomiast ceny energii elektrycznej dla odbiorców indywidualnych są silnie dotowane kosztem obniżenia cen energii dla wytwórców energii z OZE. To w prostym rachunku może się okazać blokadą w rozwoju fotowoltaiki.

Czyli prosument, który decyduje się teraz na zainstalowanie fotowoltaiki lub ją już ma, ponosi ryzyko tego, że w przyszłości okaże się, że taniej jest po prostu pozyskiwać prąd dotowany niż produkować własny prąd?

Trudno mi sobie taką sytuację wyobrazić, aby mrożenie cen dla odbiorców mogło trwać kilka lat.  Przepisy unijne, na zasadzie wyjątku, zezwalały na ręczne ustalanie cen najdalej do połowy br.  Przypomnę jednak, że były plany aby od lipca przyszłego roku wprowadzić taryfy dynamiczne dla prosumentów, natomiast pojawiają się informacje, że może to być odłożone w czasie.

Oczywiście, za takie zamrożenie cen energii wszyscy płacimy, tylko każdy tylko w inny sposób. Np. zapłacimy tym, że nam się może nie opłacać inwestycja fotowoltaiczna. Możemy sobie wyobrazić taką sytuację jak w Wenezueli czy w Rosji kiedy niektórzy w ogóle nie płacą za energię, albo płacą bardzo mało. W takich krajach instalacje prosumenckie się nie pojawiają, ale za to bieda się rozprzestrzenia.

Jest jeszcze zagrożenie dla dużych farm PV, które funkcjonują na rynku i mają tzw. maksymalny pułap cenowy, niższy 2-3 razy od cen energii z węgla czy gazu. Przy tak dynamicznym jak dotychczas  wzroście liczby instalacji fotowoltaicznych i w sytuacji kiedy wszyscy będą w tym samym czasie produkować energię i wprowadzać ją do sieci zacznie się zjawisko tak zwanego kanibalizmu ceny.

To znaczy, że wtedy kiedy jest największa generacja PV cena energii z PV będzie najniższa, bliska zera, nawet ujemna. A dodatkowo nie można wykluczyć po epizodach kwietniowych z tego roku, że część farm PV również będzie odłączana od sieci.

W tej sytuacji jakie może być rozwiązanie?

Należy rozważyć możliwości ustawienia paneli w ekspozycji na wschód i na zachód niekoniecznie na południe, aby produkować prąd wtedy kiedy inni go produkują mniej i gdy cena energii jest najwyższa.

Należy również  rozwijać technologię magazynowania energii w tym przypadku magazynów bateryjnych elektrycznych, ale również szukać odbiorców energii, powiedzmy ciepłowni, które mają duże magazyny ciepła dedykowane i dysponują olbrzymią pojemnością cieplną systemów ciepłowniczych. Chodzi o to, żeby w tych momentach kiedy cena jest niska, bliska zeru, istniał odbiorca, który jest w stanie w dłuższym okresie zmagazynować energię.

Ale przede wszystkim właściciel sieci energetycznych powinien ją tak rozbudowywać aby była ona w stanie przyjmować jak najwięcej zielonej energii, chyba to jest najważniejsze?

To hasło powtarzamy od już kilku lat. Problem z sieciami polega nawet nie na braku planowania rozwoju sieci, ale na planowaniu niezgodnym z potrzebami rynku. Rozwój sieci wymaga ciągłego planowania i ciągłego korygowania planów, i ciągłych nakładów inwestycyjnych.

Brak rozwoju sieci jest spowodowany niewłaściwymi planami i oczywiście trzeba je natychmiast skorygować, ale dobrą podstawą do korekty tych planów byłaby polityka energetyczna, która także w obszar infrastruktury sieciowej inkorporuje potrzeby zielonej transformacji energetycznej i potrzeby inwestorów.

Wydaje mi się że przez okres pięciu lat – zanim sieci ponownie będą w stanie wchłonąć większe moce – przedsiębiorcy, inwestorzy, operatorzy farm powinni szukać inteligentnych sposobów radzenia sobie z potężnym niedoborem zasobu sieciowego. Szacujemy, że w tej chwili możliwe jest przyłączenie jedynie 4 GW nowych mocy OZE do 2028 roku, to jest mniej niż my w ciągu roku budujemy nowych mocy PV.

Źródło: XI raport IEO „Rynek fotowoltaiki w Polsce”

Jakie z tego co Pan mówi płyną wnioski dla banków, które finansują lub powinny finansować zieloną transformację i jak widać jej finansowanie staje się dla nich coraz bardziej ryzykowne?

W naszej ankiecie banki zostały uznane przez branżę za instytucje wspierające i rzeczywiście niewielu przedsiębiorców narzeka na kontakty z bankami. Przedsiębiorcy znacznie rzadziej (niż w przypadku ubiegania się o przyłączeni do sieci) spotykają się z odmową udzielenia kredytu . Narzekających jest poniżej 10%.

Banki ponoszą ryzyko wynikające ze zmian regulacyjnych także na rynku prosumenckim gdzie słusznie wprowadzono net- billing, i na rynku farm fotowoltaicznych gdzie, moim zdaniem zbyt radykalnie, wprowadzono znaczące ograniczenia cenowe i ograniczenie odbioru mocy.

W sumie to jest ryzyko polityczne, które jest absolutnie nieprzewidywalne. Natomiast jeżeli zacznie działać rynek po okresie głębokiej ingerencji polityków w sprawy energetyczne, to będziemy się już poruszać w mniejszym obszarze niepewności. W tej chwili polityka powoduje olbrzymią niepewność dla inwestorów, ale zwyczajny wolny rynek pozwala zaś na wycenę ryzyka biznesowego.

Będzie to nowa, pożądana sytuacja dla banków, które przy powrocie do przejrzystych zasad wolnego rynku, będą mogły brać pod uwagę tylko kwestie rynkowe i regulacyjne, a nie ryzyko polityczne, czyli niepewność.

Najbezpieczniejsze mogą okazać się inwestycje w segmencie prosumenta biznesowego, który jest narażony na wysokie ceny energii (taryf) w dłuższym okresie  i z pewnością potrafi docenić efekt obniżana i cen, i śladu węglowego przez PV.

Źródło: BANK.pl