Chiński test rynkowych nastrojów
Po publikacji danych makroekonomicznych z Chin inwestorzy będą mieli do wyboru albo cieszyć się z tego, że gospodarka wzrosła nieco mocniej niż się spodziewano, czy martwić tym, że wzrost jest słabszy niż poprzedni i najniższy od pięciu lat. Którą opcję wybiorą, trudno zgadnąć, ale niewątpliwie każda z nich będzie miała wpływ na sytuację na rynkach.
Chińska gospodarka wzrosła w pierwszym kwartale 2014 r. o 7,4 proc. To nieco mniej niż oczekiwane 7,3 proc., ale jednocześnie wynik najgorszy od pięciu lat, czyli od dna recesji, będącej konsekwencją globalnego kryzysu finansowego. Nieznacznie rozczarowały też produkcja przemysłowa i inwestycje w aglomeracjach, rosnąc odpowiednio o 8,8 i 17,6 proc. Minimalnie wyższa niż się spodziewano okazała się sprzedaż detaliczna. Te bardzo istotne dla inwestorów dane są więc już na stole, ale nie oznacza to wcale, że wiadomo, jaka będzie na nie reakcja. Można je interpretować na dwa sposoby i wszystko się może zdarzyć.
Niewiele wskazówek daje obserwacja porannego zachowania się rynków. Po wtorkowym silnym spadku, notowania kontraktów na miedź nie ulegały rano większym zmianom, pozostając wciąż poniżej 300 centów za funt. Symboliczne spadki miały miejsce w przypadku większości pozostałych surowców. Na giełdzie w Szanghaju indeksy zwyżkowały po około 0,2 proc., jednak reakcja chińskiej giełdy na dane jest zwykle o jeden dzień opóźniona. Na większości parkietów azjatyckich przeważały lekkie zwyżki. W górę szły także o 0,1-0,2 proc. kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy. Ponad 2,5 proc. zyskiwał Nikkei, ale to reakcja na rodzime informacje o wzroście produkcji przemysłowej o 7 proc., nieznacznie wyższym niż się spodziewano i słabszym niż miesiąc wcześniej, ale wciąż trzymającym się na wysokim poziomie. Jednocześnie szef japońskiego banku centralnego oznajmił, że premier Shinzo Abe nie oczekuje przyspieszenia w luzowaniu polityki p ieniężnej. Jak widać te także niejednoznaczne informacje zostały przez japońskich inwestorów zinterpretowane na korzyść byków.
Reakcja inwestorów na pozostałych giełdach na informacje z Azji będzie prawdopodobnie umiarkowana ze względu na oczekiwanie na cała serię bardzo ważnych informacji ze Stanów Zjednoczonych. Dziś wczesnym popołudniem opublikowane zostaną dane dotyczące pozwoleń na budowę domów i liczbie rozpoczętych budów (oczekuje się wzrostu obu wielkości) oraz produkcji przemysłowej, gdzie spodziewany jest spadek tempa wzrostu w marcu do 0,5 proc., po lutowej zwyżce o 0,6 proc. Po południu inwestorzy będą wsłuchiwać się w wypowiedzi trzech członków Fed, w tym Janet Yellen, a przede wszystkim wczytywać w Beżową Księgę, czyli raport rezerwy federalnej o stanie i perspektywach amerykańskiej gospodarki. Rynkowe rozstrzygnięcia na Wall Street mogą więc mieć miejsce wieczorem, a na naszym kontynencie reakcje pojawią się dopiero w przedświąteczny czwartek.
W związku z tym, że w Warszawie będzie to sesja kończąca tydzień, a inwestorzy na parkiet wrócą dopiero we wtorek, możemy spodziewać się zwiększonej nerwowości, tym bardziej jeśli dodać do tego coraz bardziej napiętą sytuację na Ukrainie. Nerwowo było już we wtorek w końcowej części notowań, w wyniku czego WIG20 stracił 1,4 proc., zbliżając się niebezpiecznie do psychologicznej bariery 2400 punktów. Dziś więc będzie się w tych okolicach toczyła walka byków z niedźwiedziami. Powodem tąpnięcia był niepokój wynikający ze spadków na Wall Street i wydarzeń na Ukrainie. Bycze zakończenie wtorkowej sesji w Nowym Jorku niewiele nam dziś rano pomoże. Ważne będą najświeższe informacje i wydarzenia.
Roman Przasnyski
Open Finance