Brexit: ile Polska straci na wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej?
- Skurczy się obszar, na którym polskie firmy utrzymywały relacje handlowe na korzystnych zasadach – uważa Konfederacja Lewiatan.
- Brexit podniesie koszty transakcyjne prowadzenia biznesów. W stosunku do strefy wolnego handlu każda umowa będzie mniej korzystna.
- Możemy się spodziewać spadku eksportu do Wielkiej Brytanii i utraty wielu miejsc pracy, zwłaszcza w branży rolno – spożywczej.
– Brexit nie pomoże polskiej i europejskiej gospodarce. Jeszcze w tym roku nic się specjalnie nie zmieni. Ale już w kolejnych latach może być gorzej. Mamy nadzieję, że w ciągu najbliższych 11 miesięcy, kiedy będą trwać negocjacje w sprawie umowy między Wielką Brytanią i UE, uda się rozwiązać wiele trudnych problemów – mówi Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan.
Czytaj także: Co zmienia brexit?
– Wyjście Wielkiej Brytanii z UE nie będzie korzystne dla polskiej gospodarki. Oznacza wyłączenie tego kraju z zasad obowiązujących na jednolitym rynku. Tym samym skurczy się obszar, na którym polskie podmioty utrzymują relacje handlowe na znanych, maksymalnie uproszczonych i ekonomicznie korzystnych zasadach. Nie da się ukryć, że każde inne rozwiązanie będzie w tym sensie gorsze – mówi dr Sonia Buchholtz, ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan.
Co po okresie przejściowym?
Na koniec stycznia szczegółowe relacje gospodarcze między UE i
Wielką Brytanią nie są w pełni określone.Okres przejściowy, obowiązujący do końca 2020 roku, powinien pozwolić na wypracowanie szczegółowych rozwiązań. Wiemy, że w kwestii barier taryfowych, czyli m.in. ceł, minimalnym standardem są zasady WTO i umowy międzynarodowe. Więcej komplikacji wynika ze stosowania tzw. barier pozataryfowych, czyli np. norm i standardów. Niechybnie oznaczają one wzrost kosztów transakcyjnych.
Dla przykładu: dostawa mięsa świeżego musi następować szybko. Obecność norm wyższych niż europejskie ogranicza dostęp do brytyjskiego rynku, natomiast odrębne badania jakości wydłużają proces dostawy, który niekiedy ma kluczowe znaczenie, i może wymóc budowę specjalnej infrastruktury (np. chłodni).
Czytaj także: Brexit: co czeka polskich przedsiębiorców po 31 stycznia 2020 roku?
Zdaniem Macieja Wrońskiego, prezesa Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska”, wymiana towarowa z Wielką Brytanią odbywa się obecnie bez zakłóceń. Nasze firmy transportowe mają co robić. Obawiamy się jednak, że w przyszłości, za sprawą ceł, nowych norm, standardów, możemy mieć do czynienia z ograniczeniem skali działalności.
Zagrożony eksport
Patrząc z tej perspektywy, Polska znalazła się w niekorzystnej sytuacji. Po pierwsze, dlatego że Wielka Brytania to nasz ważny i przez lata zyskujący na znaczeniu partner. Po drugie, z uwagi na to, co tam eksportujemy.
Wielka Brytania jest wśród trzech największych kierunków eksportu naszych produktów. W 2018 roku wysłaliśmy tam towary o wartości prawie 14 mld euro, co stanowiło ok. 6-7% naszego eksportu. Rola Wielkiej Brytanii dla polskiego eksportu jest nieco wbrew modelom ekonomicznym – co do zasady handlujemy najintensywniej z tymi, którzy są najbliżej, czyli np. Niemcami czy Czechami. Tu Wielka Brytania jest wyjątkiem od reguły.
Wiele z eksportowanych przez nas dóbr może potencjalnie być przedmiotem zaostrzonych norm i standardów: samochody i ich części, maszyny, AGD, żywność, w tym: mięso i produkty odzwierzęce, słodycze, a także kosmetyki i leki, papierosy, meble.
Ostateczny kształt porozumień między UE a Wielką Brytanią będzie miał fundamentalny wpływ na praktykę obrotu gospodarczego. Można wyobrazić sobie sytuację, w której przestaje opłacać się utrzymywać kontakty z partnerami brytyjskimi, co niechybnie dotyka poddostawców i pracowników. Znalezienie nowych rynków zbytu i osadzenie się na nich zajmuje sporo czasu. A moment nie jest korzystny z uwagi na globalne spowolnienie, ale również czynniki lokalne, potencjalnie bardzo istotne dla pojedynczych branż – np. ogniska ptasiej grypy w Polsce.
Ten wątek niepewności podnosi też NBP, wskazując, że globalne łańcuchy wartości dodanej mogą mieć swoje elementy w Wielkiej Brytanii. Stąd też dla polskiej gospodarki znaczenie ma np. to, ile spośród polskich produktów jest reeksportowanych do Wielkiej Brytanii z innych gospodarek (głównie europejskich). Obecnie prognozy popytu dla branż mocno zaangażowanych w handel z Brytyjczykami nie odstają bardzo in minus od pozostałych branż, ale to ryzyko może się zmaterializować.
Wzrosną koszty transakcyjne prowadzenia biznesu
W przypadku usług Polska notuje od lat rosnący eksport netto, tzn. świadczy usługi o wyraźnie większej wartości niż kupuje. W 2018 eksport polskich usług do Wielkiej Brytanii wyniósł 4,4 mld euro, a eksport netto prawie 1,4 mld euro. W świadczeniu pewnych usług Polska się specjalizuje: transport i logistyka, usługi komputerowe, audytu, księgowości i doradztwa podatkowego, działalność badawczo-rozwojowa. Na tym tle import w obszarach turystyki, usług finansowych czy praw intelektualnych wydaje się obarczony mniejszym ryzykiem z uwagi np. na doregulowanie na szczeblu międzynarodowym.
Brexit podniesie koszty transakcyjne prowadzenia biznesów. W stosunku do strefy wolnego handlu każda umowa będzie mniej korzystna. Jeśli jednak terminy poszczególnych etapów tego rozwodu zostaną uznane za wiarygodne, prawdopodobnie możemy spodziewać się przejściowej zwyżki w handlu z Wielką Brytanią spowodowanej akumulowaniem produktów. Taką sytuację widzieliśmy w lutym 2019 roku, kolejne odraczania już nie robiły takiego wrażenia.
Polscy pracownicy nie będą masowo wracać po brexicie
Z badań NBP wynika, że na dziś ok 51%, już spełnia, a do końca 2020 r. ok. 81% Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii spełni warunek 5 -letniego pobytu i będzie mogła uzyskać status rezydenta. Dodatkowo pomiędzy 15-19% może mieć przyznany status pre-settled dający możliwość pozostania w Wielkiej Brytanii i aplikowania o zmianę statusu, kiedy tylko ich pobyt wyniesie przewidywane 5 lat. Na dzień 16 stycznia ok. 500 tys. z 1,5 mln Polaków złożyło stosowne wnioski, ale warto pamiętać, że termin na ich składanie jest odległy. Nie ma sygnałów, że Polacy żyjący w Wielkiej Brytanii obawiają się pogorszenia sytuacji na rynku pracy, która mogłaby zagrozić ich statusowi ekonomicznemu. Większość z nich prawdopodobnie postara się o status rezydenta i będzie przyglądać się, czy brexit nie powoduje negatywnych dla nich skutków. Nie należy jednak zakładać, że nawet gdyby rzeczywistość okazała się gorsza od przewidywań, polscy emigranci zdecydują sią na powrót do kraju. Bardziej prawdopodobne jest, że znajomość języka angielskiego i doświadczenie w pracy za granicą skłonią większość z nich do poszukiwania pracy w innym kraju UE.
Polska może zyskać większą siłę negocjacyjną w procesie decyzyjnym UE, ale starci wsparcie w obronie rynkowych zasad funkcjonowania europejskiej gospodarki.
Czytaj także: Twardy brexit oznacza recesję Wielkiej Brytanii w 2021 roku >>>
Wyjście Wielkiej Brytanii z UE spowoduje zmianę układu sił w głosowaniach zarówno w Parlamencie Europejskim, jak i w Radzie Unii Europejskiej. Rada głosuje nad wnioskami ustawodawczymi Komisji Europejskiej większością kwalifikowaną. Większość ta wymaga spełnienia 2 warunków:
- 55% państw członkowskich głosuje „za” – w praktyce oznacza to 15 z 27 państw
- wniosek popierają państwa członkowskie reprezentujące co najmniej 65% ogółu ludności UE.
Od 1 lutego 2020 Polska awansuje z 6 na 5 pozycję w rankingu wielkości ludności, a udział Polaków wśród obywateli UE wzrośnie z 7,5% do 8,5%.
Większe będą także możliwości Polski w zakresie budowania tzw. mniejszości blokującej. Żeby zablokować inicjatywę ustawodawczą trzeba zebrać poparcie co najmniej 4 członków Rady reprezentujących ponad 35% ludności UE. W praktyce tego typu głosowania są dość rzadkie, ale sama możliwość ich przeprowadzenia powoduje, że kraje, które istotnie ważą na wyniku ewentualnego głosowania są uważniej słuchane.
Jednak dotychczas Polska miała w Wielkiej Brytanii ważnego i potężnego partnera w sprawach dotyczących praktycznego stosowania w UE zasad gospodarki rynkowej oraz budowania otwartego i konkurencyjnego wspólnego rynku. Jeszcze kilka lat temu można było zaobserwować pewną zbieżność naszych stanowisk w sprawach gospodarczych. Teraz takich zadeklarowanych obrońców wolnego rynku, którzy mogliby nas wesprzeć w walce z tendencjami protekcjonistycznymi może zabraknąć.