BioNTech, szczepionka przeciwko COVID-19 i niemieckie innowacyjne firmy o korzeniach imigranckich
Gospodarka niemiecka od lat korzysta na aktywności przybyszów z zagranicy. To nie tylko „zwykła” siła robocza, jak budowlańcy, sprzątacze, robotnicy sezonowi, opiekunki osób starszych czy lekarze. To także ludzie, którzy zakładają własne firmy, a więc współtworzą tkankę ekonomiczną tego państwa.
Niemcy określają ich jako osoby o rodowodzie migracyjnym (Migrationshintergrund) czyli przybyłe z innego kraju albo urodzone w Niemczech z cudzoziemskich rodziców.
Niemcami o migracyjnych korzeniach są założyciele firmy BioNTech
Według tej charakterystyki mogą mieć niemieckie obywatelstwo, ale mogą mieszkać w Niemczech też z obcym paszportem (niemieckie prawo zasadniczo nie zezwala na posiadanie dwóch obywatelstw).
Takimi Niemcami o migracyjnych korzeniach są np. założyciele firmy BioNTech, która we współpracy z amerykańskim Pfizerem właśnie wyprodukowała szczepionkę na Covid-19.
To Uğur Şahin i jego żona Özlem Türeci, potomkowie tureckich imigrantów. Urodzony w 1965 r. Şahin to immunolog, zarazem profesor onkologii na uniwersytecie w Moguncji.
1/4 nowych firm w Niemczech zakładają imigranci lub ich dzieci
BioNTech to tylko jeden, choć dziś szczególnie silnie przemawiający do wyobraźni, przykład aktywności migrantów lub ich potomków.
Niemiecki państwowy Bank Rozwoju (Kreditanstalt für Wiederaufbau – KfW) w swym dorocznym raporcie wskazał na ważną rolę tych ludzi dla gospodarki niemieckiej. W zeszłym roku powstało 605 000 nowych firm, co Niemcy z pewną atencją dla ludzkiej innowacyjności nazywają „tworzeniem (nowych) istnień” (Existenzgründung).
Niemcy od wielu lat zyskują na dużej gotowości imigrantów i imigrantek do usamodzielniania się na rynku
Z tego 160 000, ponad jedna czwarta, to firmy założone właśnie przez osoby o mające zagranicznych przodków.
Główna ekonomistka banku KfW Fritzi Köhler-Geib oceniła, że taka aktywność jest szalenie istotna dla wyzwań, jakim gospodarka narodowa będzie musiała sprostać w przyszłości.
I podkreśliła: „Niemcy od wielu lat zyskują na dużej gotowości imigrantów i imigrantek do usamodzielniania się na rynku”.
Imigranci hamują starzenie się klasy średniej w Niemczech
Skalę i różne aspekty tego zjawiska bada ukazujący się regularnie „Monitor Niemieckich Start-upów” (Deutscher Start-up Monitor”. Jego autorzy przeprowadzają ankiety wśród tysięcy przedsiębiorców z kręgów migracyjnych i uzyskują wgląd w motywacje tych ludzi i trudności, z którymi przyszło im się zmierzyć.
Prof. Tobias Kollmann z Uniwersytetu Duisburg-Esen zauważył, że przedsiębiorcy z tych kręgów to ludzie wykształceni, czy to za granicą czy w Niemczech. Wnoszą ducha przedsiębiorczości i – jak to ujął – „wzbogacają startupowy ekosystem w Niemczech zarówno ilościowo jak i jakościowo”.
Państwo niemieckie sprzyja zakładaniu własnych firm przez cudzoziemców
Ludzie ci, jak podkreślił, cenią w Niemczech dobre warunki ramowe do badań i rozwoju, obecność wykwalifikowanej siły roboczej, a także stabilność gospodarczą i dobre warunki życia, czyli koszty utrzymania, czynsze, ubezpieczenia itp.
Prof. Kollmann odnotował też spory udział kobiet wśród założycieli firm. Prawie co czwarty „migracyjny startupowiec” (23,9 proc.) to kobieta, podczas gdy udział przedsiębiorczyń w skali kraju wynosi tylko 15,9 proc. Najwyraźniej – pisał Kollmann – migracyjne założycielki firm mają więcej odwagi niż ich miejscowe koleżanki.
Temat ten od lat analizowała również Fundacja Bertelsmanna. W najnowszym raporcie autorzy podają, że liczba firm założonych przez migrantów lub ich potomków to prawie 800 000 i stale rośnie od kilkunastu lat. Zatrudniają one 2,3 mln pracowników.
Przedsiębiorcy z rodowodem migracyjnym to ludzie, którzy przybywają do Niemiec ze swej ojczyzny już z wolą założenia firmy. Albo tacy, których kwalifikacje uzyskane w ojczyźnie nie są w Niemczech uznawane, więc nie mogą na niemieckim rynku znaleźć stosownie dobrej pracy z perspektywą na awans, więc decydują się założyć własną firmę – konkluduje Armando García Schmidt z Fundacji Bertelsmanna.
García Schmidt wskazał społeczno-ekonomiczną funkcję „migracyjnych startupowców”: hamują oni starzenie się klasy średniej w Niemczech.
W minionych kilkunastu latach (od 2005 roku) przeciętny wiek „czysto” niemieckiego przedsiębiorcy wzrósł z 46 do 51 lat, podczas gdy wiek migracyjnego założyciela firmy pozostał na poziomie 40 lat.
Państwo niemieckie sprzyja zakładaniu własnych firm przez cudzoziemców. Czy to finansowo czy przez szkolenia.
Np. land Berlin m.in. organizuje jednodniowe – obecnie internetowe – seminaria dla potencjalnych startupowców na temat warunków zakładania firm, zakresu wsparcia przez państwo, przepisów prawnych itp. Koszt szkolenia to 10 euro, a dla uchodźców bezpłatne.
Seminaria są oferowane w kilkunastu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, rosyjskim, polskim, serbsko-chorwackim, tureckim, kurdyjskim, arabskim, wietnamskim i farsi.
Analitycy odnotowują też, że migracyjne firmy to nie tylko sklepy spożywcze czy budki z kebabami. Dziś to mniejszość.
Więcej jest firm budowlanych, usługowych oraz innowacyjnych, jak BioNTech małżeństwa o tureckim rodowodzie. Ludzi, którzy dziś są ustach wszystkich.