Bez wsparcia państwa polskie firmy nie mają szans na zachodnich rynkach
Gdy w 2004 r. Polska wchodziła do Unii Europejskiej saldo obrotów z Unią było ujemne – kupowaliśmy towary warte o 6,6 mld zł więcej, niż wynosił nasz eksport do państw Unii. Dziś na te dane można spojrzeć wyłącznie przez pryzmat analizy historycznej, z dumą odnośnie zmian które zaszły przez ostatnie lata. W 2016 r. wartość polskiego eksportu do państw UE wyniosła 641,3 mld zł i wzrosła niemal trzykrotnie w stosunku do 2004 roku. Te liczby to miara sukcesu polskich firm i polskich pracowników. Ale to także dane pokazujące jak ekspansywna i skuteczna potrafi być niemal każda polska branża i wiele polskich firm. Nasz sukces doceniany jest przez większość państw i firm europejskich współpracujących na co dzień z Polską. Wspólny rynek wciąż funkcjonuje doskonale, ale w tej jednolitej architekturze mamy niestety coraz więcej wyłomów. Slogan „Kapitał ma narodowość” jeszcze 10 lat temu powtarzany jedynie przez przekornych euro-sceptyków, dziś mało kogo już dziwi i oburza, ale wręcz otwarcie powielany jest przez przywódców największych państw Unii Europejskiej.
– Wolności gospodarcze nigdy nie są nikomu dane raz na zawsze. Obowiązkiem instytucji jak nasza jest monitorowanie barier i przypominanie o zagrożeniach dla naszego wspólnego dobrobytu – mówi Tomasz Wróblewski Prezes Warsaw Enterprise Institute.
Europejski protekcjonizm
Europejski protekcjonizm ma źródło raczej w narodowych obawach niż w brukselskiej biurokracji. Autorzy raportu z rosnącym niepokojem obserwujemy zarówno legislacyjne, jak i administracyjne próby podnoszenia kosztów działalności polskich firm. Trudno nie zgodzić się z argumentacją, że polskie firmy bez wsparcia i często ukrytego finansowania ze strony państwa, nie mają szansą przebić się na bogatszych zachodnich rynkach. Polskie meble, turbiny, części samochodowe, rodzime przetwory czy elektronika cieszą się popularnością w Europie Zachodniej tak długo, jak godzą się występować pod obcą marką i odstępować znaczną część marży obcym firmom. Bywa, że polskie okna w Niemczech czy polskie łóżka w Wielkiej Brytanii są w stanie konkurować z lokalnymi produktami tylko dzięki temu, że występują pod marką dawno zbankrutowanej, miejscowej konkurencji.
– Tylko silne przedsiębiorstwa mogą pozwolić sobie na ryzyko, jakie niesie ze sobą eksport. Jednym z kluczowych fundamentów rynkowej pozycji jest mocna marka. Tymczasem polskim firmom i ich produktom, usługom i technologiom brakuje przede wszystkim światowej rozpoznawalności. Zagraniczna metka i wysoka marża, z którymi zachodni sąsiedzi sprzedają u siebie polskie towary, to cenna wskazówka. Oni dostrzegli świetną jakość naszych produktów, więc i my bazujmy na niej, budując markę polskiego eksportu. Zagraniczne Biura Handlowego PAIH pomagają polskim eksporterom z dobrą ofertą wykreować odpowiedni wizerunek. Pokazują też możliwości do dywersyfikacji sprzedaży na nowych rynkach szybkiego wzrostu, ułatwiając jednocześnie zarządzanie biznesowym ryzykiem, aby firmy nie straciły na niestabilnościach – mówi prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, Tomasz Pisula.
Pomoc państwa
Kluczowe jest stworzenie mechanizmów współpracy między biznesem a organami państwa w sytuacjach pojawienia się sygnałów o nowych niekorzystnych rozwiązaniach prawnych lub praktyce stosowania prawa uderzającego w polskie firmy. Informacja o stosowaniu jakichkolwiek barier administracyjnych lub zmiana praktyk po stronie administracji państw unijnych, powinna wywoływać natychmiastową reakcję polskich służb dyplomatycznych. Autorzy raportu rekomendują także, aby służby dyplomatyczne i gospodarcze informowały o teoretycznych zagrożeniach dla interesu gospodarczego Polski, nawet gdy pomysły te pojawiają się tylko na poziomie debat gospodarczych.
Źródło: Warsaw Enterprise Institute