Bankowość i Finanse | Wywiad Miesiąca | Bankowość nie powinna milczeć
Czy współczesna bankowość realizuje podobne cele jak na początku lat 90., a może istotnie zmieniło się środowisko społeczne, gospodarcze bądź polityczne?
– Banki prowadzą działalność w konkretnych uwarunkowaniach: ekonomicznych, politycznych, społecznych, ale także i przyrodniczych. W warunkach polskich, podobnie jak i całej Europy Środkowo-Wschodniej, należy dodać bezprecedensowe wyzwanie w postaci transformacji systemu społeczno-gospodarczego, której częścią były zmiany zachodzące w sektorze finansowym. Jeśli spojrzymy na te dekady z perspektywy ogólnoświatowej, to mieliśmy do czynienia z nasileniem procesów globalizacyjnych, co było konsekwencją przebudowy równowagi sił po duopolu czasów zimnej wojny. Równocześnie byliśmy świadkami rosnącej roli Chin, powstania porozumienia BRICS, a więc Brazylii, Indii Chin i Rosji, czy wreszcie utworzenia instytucji finansowych o zasięgu globalnym, których znaczenia nie można lekceważyć.
W omawianym okresie miało miejsce kilka istotnych, historycznych zdarzeń, jak kryzys finansowy będący następstwem błędów w polityce gospodarczej i nadzorczej niektórych krajów, rozpoczynając od Stanów Zjednoczonych. Chodzi tu zarówno o czynniki stricte ekonomiczne, jak i swego rodzaju pazerność polityczną, wreszcie błędy finansistów, ale również części klientów. Wszystkie te symptomy uzewnętrzniły słabość nadzorców oraz banków centralnych. Nie można wreszcie nie docenić skutków kryzysu przyrodniczego, do których zaliczają się rosnące na sile migracje ludności z terenów, na których nie da się mieszkać. Oznacza to od kilku do kilkudziesięciu milionów nowych emigrantów rocznie, koczujących na granicach wielu państw.
Wśród najświeższych wyzwań niebagatelną rolę odegrała pandemia COVID-19, jej konsekwencje to miliony ofiar, ale i ogromny wysiłek świata nauki, w tym medycyny, jak i polityków, by z jednej strony nie dopuścić do nadmiernej liczby zgonów, a z drugiej minimalizować negatywne skutki dla przedsiębiorczości. Na to wszystko nałożyły się w ostatnich kilkunastu latach wojny handlowe, które nabierały bardziej zdecydowanej formy, a w niektórych przypadkach wręcz stały się elementem strategii egoistycznych zachowań poszczególnych krajów, co proponował chociażby prezydent USA, Donald Trump.
Największym szokiem, szczególnie dla Europejczyków, okazała się wojna w Ukrainie. Narastający rosyjski imperializm nie przez wszystkich był traktowany z odpowiednią powagą, by wspomnieć choćby zbrojne incydenty w Gruzji kilkanaście lat wcześniej czy nawet zagarnięcie Krymu w roku 2014. Zasadniczo tylko kilka krajów odrobiło lekcję i wyciągnęło wnioski, że na Krymie się najprawdopodobniej nie skończy. W tym kontekście chciałbym zwrócić uwagę na zagrożenia wynikające z możliwości wykorzystania nowych technologii w walce o przywództwo w świecie. Umożliwiają one zarówno manipulowanie wyborcami w okresie kampanii, nawet w najbardziej zaawansowanych technologicznie krajach, ale także promowanie agresji, zmierzającej do aneksji terenów sąsiedniego państwa, mogą wreszcie zostać użyte na wielką skalę w walce zbrojnej.
Te czynniki na pewno trzeba uwzględniać, odpowiadając na pytanie, jak powinna działać współczesna bankowość. Trzeba wreszcie pamiętać, że Polska była i jest krajem na dorobku, który w tym czasie aspirował, a później wstępował do Unii Europejskiej i NATO, a także międzynarodowych struktur finansowych. Aspiracje i marzenia Polaków, czy polskich przedsiębiorstw, były silnie podsycane, niekiedy górę brało mylne przeświadczenie, że można będzie bardzo szybko się wzbogacić. Podczas niemal 35 lat kilka milionów Polaków wyjechało za granicę, z czym wiążą się bardzo poważne problemy demograficzne. Struktura demograficzna naszego społeczeństwa implikuje wyzwania, którym musimy sprostać, jeśli w kolejnych latach chcemy odnajdować się w Europie i w świecie na miarę naszego potencjału. Ogromną rolę, najpierw w okresie poprzedzającym wstąpienie do Unii, a następnie samej integracji, odegrała perspektywa dostępu do środków, do inwestycji, a później sukcesywne ich uruchamianie, najpierw w województwach i aglomeracjach miejskich, które były do tego najlepiej przygotowane, a następnie w mniejszych miejscowościach. Bankowość dopasowywała się do tego stanu, odpowiadając na zapotrzebowanie klientów indywidualnych i instytucjonalnych, jednocześnie się modernizując i wzbogacając o całą gamę nowych produktów i rozwiązań.
Bankowość dopasowywała się do zmieniającej rzeczywistości, które działania podjęte przez sektor zasługują na pochwałę, a na które należałoby spojrzeć krytycznie i zastanowić się nad wyborem lepszej ścieżki?
– Polska bankowość od początku stawia na przygotowanie kadr do nowoczesnego bankowania. Konsekwentnie budowaliśmy fundusze własne, całą gamę innowacyjnych produktów i usług, a także nowoczesne rozwiązania technologiczne, których używaliśmy w działalności. Z dumą możemy myśleć o infrastrukturze polskiego sektora bankowego, w tym systemie płatniczo-rozliczeniowym, z Krajową Izbą Rozliczeniową i BLIKIEM, a wcześniej Polcardem i wieloma instytucjami, które wspierają krajowy system rozliczeniowy zarówno w obszarze bankowości internetowej, mobilnej, jak i rozliczeń kartowych. Z tego możemy być dumni, zwłaszcza że poziom ubankowienia Polaków zwiększył się z nieco ponad 20% do przeszło 90%.
Jeśli chodzi o słabości, to na pewno wykazywaliśmy się zbytnim optymizmem, można powiedzieć wręcz o naiwności, jeśli chodzi o perspektywę wejścia do strefy euro. Taką opcję wskazywały wyniki referendum akcesyjnego, jednak głos sceptyków przeważył, zresztą ze szkodą dla rozwoju Polski. Myślę, że bankowość niekiedy zbytnio ulegała presji polityków, klientów i różnych pseudoekspertów, czego przykładem jest sytuacja w segmencie hipotecznych kredytów frankowych. Na pewno niedostatecznie doceniliśmy kwestię edukacji klientów, biorąc za dobrą monetę zapewnienia, że te działania będą realizowane czy to przez szkolnictwo, czy media publiczne, po czym za każdym razem mieliśmy do czynienia z programami fragmentarycznymi i niekonsekwentnymi. W efekcie wielu Polaków było i jest słabo przygotowanych do udziału w obrocie gospodarczym. Na marginesie dodam, że najbardziej mi szkoda ludzi młodych, kompetentnych, solidnie pracujących i zdeterminowanych, ale służących złej sprawie, stąd od dłuższego czasu patrzę z troską na świat polityki, gdzie kluczową rolę odgrywa nie tyle wizja dobra wspólnego i pomyślności kraju, ile interesy formacji politycznej. To niedobrze rokuje, jeśli postawy tych ludzi się nie zmienią, jeśli nie wrócimy do idei solidnej służby publicznej i korpusu służby cywilnej.
Transformacja ustrojowa była zajęciem czasochłonnym i niezwykle złożonym. Co w tym kontekście absorbowało najwięcej uwagi i energii ze strony sektora, i na ile pokrywają się ówczesne priorytety z tym, co z obecnej perspektywy ma kluczowe znaczenie?
– Na pierwsze miejsce wysuwają się reformy o charakterze kluczowym, jak dezinflacja czy komercjalizacja przedsiębiorstw państwowych, w tym banków, z czym wiązała się ich restrukturyzacja. We wstępnej fazie mieliśmy 1800 banków, z czego kilkaset nadawało się do restrukturyzacji. W późniejszym czasie priorytetem stało się przystąpienie do strefy euro i sprostanie wymogom, związanym z tym procesem. Cały czas mieliśmy na uwadze budowanie funduszy własnych sektora bankowego, one były tworzone w różny sposób, kiedy rentowność sektora była satysfakcjonująca, dokonywało się to w drodze emisji, ale duża część kapitału pochodziła z wypracowywanych zysków. Pamiętajmy, że kilka dużych banków ocierało się o programy naprawcze lub wręcz je realizowało, co było ważkim wyzwaniem.
Bankowość silnie absorbowało tworzenie nowych produktów, dla których trzeba było znaleźć konstrukcję prawną i logistyczną. W tym celu powstał nowoczesny system rozliczeń czy wymiany informacji gospodarczej. W kolejnych dekadach dochodziły zagadnienia związane z kredytowaniem mieszkalnictwa, w tym problem frankowy, który trwa już drugą dekadę, ale także kwestia fatalnej kondycji spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych i przerzucenie kosztów ich restrukturyzacji na sektor bankowy. Mieliśmy wreszcie do czynienia z globalnym kryzysem finansowym, kiedy musieliśmy stabilizować polski sektor bankowy, by jak najlepiej służył klientom i całej gospodarce.
Po drodze mieliśmy dwukrotne, poważne zmiany w systemie nadzoru – najpierw tworzono Komisję Nadzoru Bankowego w ramach banku centralnego, później mieliśmy do czynienia z wydzielaniem struktur nadzorczych z Narodowego Banku Polskiego, czemu towarzyszyły bardzo poważne perturbacje, po kilku latach nastąpiła kolejna odsłona istotnych zmian w funkcjonowaniu Komisji Nadzoru Finansowego, wraz z powstaniem Komitetu Stabilności Finansowej i przejęciem przezeń zadań zarówno w obszarze makroekonomicznym, jak też i interwencyjnym, tak zwanym kryzysowym. Równocześnie dokonywała się ewolucja Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, którego ZBP był jednym z ważnych kreatorów. Poza ochroną depozytów, BFG przejął ważne kompetencje w sferze restrukturyzacji instytucji finansowych. W międzyczasie utworzone zostały instytucjonalne systemy ochrony, elastyczne i odpowiadające aktualnym wyzwaniom.
Rozumiem, że to były działania, które powinny absorbować tyle czasu, ile zajęły. Czy zatem możemy wskazać obszary, w których warto było bardziej się zaangażować?
– Nie dałoby się wyizolować zagadnień, którymi nie chcielibyśmy się zajmować. Życie powodowało, że trzeba było szukać rozwiązań, prowadzić analizy, badania i przedstawiać propozycje. Tutaj ogromne podziękowanie dla firm konsultingowych, doradców, komitetów i rad działających przy Związku Banków Polskich. Trzeba pamiętać że nasza scena polityczna była i jest bardzo dynamiczna, poziom polaryzacji jest absurdalnie wysoki, w związku z tym możliwość ułożenia relacji czy wypracowania wspólnego stanowiska i propozycji rozwiązań nie należy do łatwych.
Jako przykład swoistej patologii można wskazać 25 lat zmagań o listy zastawne na polskim rynku i o uregulowanie bankowości hipotecznej, które nie przyniosły większego sukcesu. Jesteśmy krajem, w którym produkuje się kilkanaście do kilkudziesięciu razy więcej różnych aktów prawnych niż w innych państwach UE, dlatego nikt nie jest w stanie tego ogarnąć. Dotyczy to także bankowości. Współpraca z parlamentem czy administracją publiczną bardzo się zmieniła w ostatnich kilkunastu latach, z partnerskiego poszukiwania rozwiązań przeszła na formuły nie zawsze przyjazne. Nie są to wyłącznie obserwacje sektora bankowego, ale wszystkich grup przedsiębiorców, którzy dostrzegają, że niektóre działania są wyłącznie pozorowane. Oceny skutków regulacji bardzo często są na niskim poziomie, stąd niepewność czy wręcz obawy inwestorów krajowych i zagranicznych. Niektóre instytucje przyjęły nawet strategię odmowy komunikowania się z rynkiem.
Żeby namówić Polaków, podobnie jak obywateli jakiegokolwiek kraju, do długoterminowego oszczędzania, musi być pewność solidnej, trwałej, stabilnej polityki gospodarczej, która zapewni, że inflacja będzie trzymana w ryzach, że pewność obrotu gospodarczego będzie bardzo wysoka. I wtedy można liczyć na to, że szary obywatel zechce w takich programach uczestniczyć, a poprzez to też zechcą uczestniczyć w nich banki.
W konsekwencji pojawia się ogromna ilość błędów, koniecznych interwencji, można podawać przykłady takich patologicznych rozwiązań czy interpretacji, które nigdy w normalnych warunkach nie powinny mieć miejsca. To wszystko będzie niosło za sobą wieloletnie, negatywne konsekwencje zarówno w świadomości wszystkich obywateli, ale także ekonomiczne. Podam tylko przykład tzw. powszechnych wakacji kredytowych, których nie da się racjonalnie wyjaśnić, podobnie zresztą jak nadmiaru obciążeń, blokujących działalność inwestycyjną. Myślę tutaj o dodatkowym tzw. podatku bankowym. Do naprawdę karygodnych rozwiązań prawnych należałoby zaliczyć rozwiązania odnośnie zabezpieczeń w sektorze agro w kodeksie postępowania cywilnego, które trzeba było odkręcać w trybie awaryjnym, czy ujęte w prawie polskim zasady reklamacji w przypadku zdalnego uwierzytelniania i autoryzacji transakcji, gdzie przepisy europejskie są na tyle niewłaściwie zaimplementowane do prawa polskiego, że może to wręcz zachęcać do działań o charakterze przestępczym. Innym przykładem, już spoza działalności stricte bankowej, są kontrowersje wokół OFE i późniejszej reformy tego systemu.
Od roku 2007 żyjemy permanentnie w otoczeniu zdarzeń kryzysowych o różnym charakterze. Na ile sektor bankowy powinien dostosowywać relacje z administracją publiczną i regulatorem, by sprostać aktualnym jak i przyszłym nieprzewidzianym zdarzeniom?
– W 1997 r., podczas prac nad prawem bankowym, usankcjonowano utworzenie trwałych platform wymiany poglądów pomiędzy uczestnikami rynku a regulatorami i nadzorcami. Były stosowne zapisy w prawie bankowym, a także w ustawie o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Niestety, kilka-, kilkanaście lat później te regulacje z niezrozumiałych powodów zostały zmienione, moim zdaniem ze stratą dla jakości komunikacji pomiędzy regulatorami, nadzorcą i uczestnikami rynku. Można pokazać na konkretnych przykładach, że pewne obserwacje czy wymiana poglądów na niektóre tematy nie następowała, nie identyfikowano w odpowiednim tempie zagrożeń, w efekcie dochodziło do sytuacji trudnych czy wręcz kryzysowych. Podkreślam, że relacja między podmiotem nadzorowanym a nadzorcą ma inny charakter aniżeli pomiędzy reprezentantem podmiotów nadzorowanych a nadzorem, BFG, ministerstwem, czy parlamentem.
Organizacja reprezentująca instytucje finansowe, jeśli jest dobrze przygotowana do reprezentowania interesów nie tylko banków, bo banki mają to do siebie, że działają na rzecz i w imieniu kilku grup interesów równocześnie, oznacza kompetencje i współodpowiedzialność. To trzeba na pewno zmienić, usprawnić i powrócić do rozwiązań, rekomendowanych w Prawie bankowym i pierwotnej wersji ustawy o BFG, bo inaczej będą się pojawiać sukcesywnie nieciągłości i zagrożenia mogą być znacznie większe. To jest również kwestia wspólnego wysiłku w zakresie edukacji klientów. Wszystkie instytucje, łącznie z Ministerstwem Edukacji i Nauki, powinny nad tym pracować. Za mało przywiązywaliśmy uwagi do tego, by kształcić pracowników bankowych, co w połączeniu z odejściem osób z większym doświadczeniem narażało niektóre instytucje na największe turbulencje i zawirowania. Bo poza niekiedy niedostateczną wiedzą czy przygotowaniem praktycznym, dochodził jeszcze brak wiedzy organizacyjnej osób starszych z doświadczeniem bankowym, zresztą już wielokrotnie zwracano uwagę, że takie ogromne fluktuacje kadrowe mogą generować poważne ryzyka.
Przez lata sektor bankowy był skupiony na analizie ryzyka kredytowego. Ostatnie problemy banków amerykańskich wskazują, że niepokój mogą budzić aktywa w rodzaju obligacji, które wydawały się bezpieczne. Czy jest to również problem europejskiego i polskiego sektora bankowego? W tym kontekście wszyscy powinniśmy się ukierunkować na lepsze zarządzanie procesem inflacyjnym w Polsce?
– Przeciwdziałanie globalnemu kryzysowi finansowemu, a później pandemii, przybrało formę emisji ogromnej ilości pieniądza do gospodarek we wszystkich krajach. Było wiadomo z góry, że przyjdzie taki czas, kiedy trzeba będzie te nadwyżki i łatwość dostępu do środków finansowych istotnie ograniczyć. Niektórzy podkreślali, że ogromna ilość pieniądza może skutkować wybuchem inflacji w bardzo wielu miejscach i utrzymywaniem się jej przez dłuższy okres. To oznacza zrujnowanie setek milionów gospodarstw domowych na całym świecie, obniżanie poziomu życia, ale także, w warunkach inflacji, powstaniem bardzo wielu ciekawych, acz czasami dziwnych modeli biznesowych, oraz różnego rodzaju usług i produktów, które w okolicznościach standardowej polityki gospodarczej, w tym monetarnej, rozwijałyby się w nieco inny sposób.
My nie wyciągnęliśmy do końca wniosków, nie wyszliśmy jeszcze tak naprawdę ze światowego kryzysu finansowego, a już wpadliśmy w kryzys covidowy, gdzie potrzebna była kolejna interwencja. Ona w niektórych państwach była adekwatna, w innych zaś przewymiarowana. Do tego pojawiły się ruchy społeczne i polityczne, jak tzw. żółte kamizelki we Francji czy część wyborców Donalda Trumpa w USA, ale także w innych krajach, choćby w Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii.
Najbardziej mi szkoda ludzi młodych, kompetentnych, solidnie pracujących i zdeterminowanych, ale służących złej sprawie, stąd od dłuższego czasu patrzę z troską na świat polityki, gdzie kluczową rolę odgrywa nie tyle wizja dobra wspólnego i pomyślności kraju, ile interesy formacji politycznej. To niedobrze rokuje, jeśli postawy tych ludzi się nie zmienią, jeśli nie wrócimy do idei solidnej służby publicznej i korpusu służby cywilnej.
W polskich warunkach z kolei doszło do upowszechniania przekonania, że bez szczególnego wysiłku można osiągnąć o wiele więcej, że wszystko jest łatwe, proste i przyjemne. Myślę, że te postawy i nastroje w wielu krajach zderzają się z niezbędnymi działaniami zmierzającymi do obniżenia inflacji i skracania jej okresu, niepozwalania na jej trwanie w sposób długotrwały. Wracając do pytania zasadniczego. Po wielu latach, w których inflacja była niska, okazało się, że niektóre instytucje nie były przygotowane do solidnego zarządzania ryzykiem stopy procentowej. Jak się patrzy na doświadczenia niektórych banków, to instytucje te wręcz zaabsorbowały kadry, które miały swój udział w poprzednim kryzysie finansowym. Czyli większą skłonność do ryzyka i nie wiem czy lekceważenie, czy tylko niedostrzeżenie w porę rosnących zagrożeń.
W każdym bądź razie musimy zwracać wielką uwagę na kwestię ogromnej ilości skarbowych papierów wartościowych w portfelach bankowych w różnych krajach i jednocześnie na to, jak będą przebiegały procesy dezinflacji. Nie wykluczam, że na ołtarzu tego procesu będzie musiało być złożonych wiele instytucji finansowych. Albo zejdą z rynku, albo zostaną połączone, przejęte przez inne, bardziej dojrzałe podmioty. W każdym razie proces dezinflacji będzie miał swoje ofiary. Te ofiary są już dzisiaj w gospodarstwach domowych, w firmach, ale także w instytucjach finansowych.
Czy ten proces będzie miał też ofiary na rynku nieruchomości?
– Częściowo tak, tylko to zależy od sytuacji w poszczególnych krajach. Widzimy bardzo trudną sytuację na rynku nieruchomości w Irlandii, w Szwecji, mieliśmy ciężką sytuację w Hiszpanii, czy też w Niemczech – myślę o tych napięciach wokół rynku nieruchomości w Berlinie. W polskich warunkach potrzebujemy od dwóch do czterech milionów mieszkań albo nowych, albo wymagających rewitalizacji, gruntownego przebudowania i modernizacji, a w przypadku wielu milionów mieszkań i domów będziemy potrzebowali dokonać ogromnej przeróbki systemów grzewczych oraz termoizolacji. Koszty eksploatacji naszych budynków były zazwyczaj duże, a powinniśmy je ograniczać, także w kontekście programów ukierunkowanych na mniejsze dolegliwości dla środowiska przyrodniczego.
Zmiany, które obserwujemy w obszarze technologii powodują, że bankowość z jednej strony się uczy, z drugiej jest pewnym inicjatorem zmian. Jakie cele powinna ona realizować w kolejnych dekadach? Czy zmiany technologiczne pozwalają wybrać inny niż tradycyjny, kredytowo-oszczędnościowy, kierunek rozwoju bankowości?
– Musimy pamiętać, że bankowość pracuje w kilku obszarach. Jeśli chodzi o systemy płatniczo-rozliczeniowe będzie się liczyła każdorazowo szybkość, pewność, niezawodność, bezpieczeństwo elektroniczne. Tutaj postęp odbywa się szybko i będzie się odbywał szybko. Jeśli chodzi o działalność kredytową, to niewątpliwie działania banków w tym obszarze będą wiązały się z realizowaniem strategicznych programów rozwojowych: regionalnych, krajowych lub też sektorowych. I tutaj współpraca zarówno z Komisją Europejską, rządem, jednostkami samorządu terytorialnego, przedsiębiorcami i wreszcie z klientami indywidualnymi banku będzie miała kluczowe znaczenie. Ale z mojego punktu widzenia to jest na pewno system płatniczo-rozliczeniowy, który powinien być cały czas modernizowany, dostosowywany w kierunku przede wszystkim zapewnienia bezpieczeństwa obrotu.
Po drugie, ważnym członem działalności bankowej w przypadku klientów indywidualnych jest i będzie budownictwo mieszkaniowe: budowa nowych mieszkań, remonty i modernizacja dotychczasowych nieruchomości, ale i zbudowanie systemu długoterminowego oszczędzania na cele mieszkaniowe, podobnie zresztą jak na cele emerytalne, zdrowotne i oświatowe. Myślę, że Polacy dobrze wiedzą i czują, że są to słuszne cele. Ale do tego, żeby namówić Polaków, podobnie jak obywateli jakiegokolwiek kraju, do długoterminowego oszczędzania, musi być pewność solidnej, trwałej, stabilnej polityki gospodarczej, która zapewni, że inflacja będzie trzymana w ryzach, że pewność obrotu gospodarczego będzie bardzo wysoka. I wtedy można liczyć na to, że szary obywatel zechce w takich programach uczestniczyć, a poprzez to też zechcą uczestniczyć w nich banki.
Przeciwdziałanie globalnemu kryzysowi finansowemu, a później pandemii, przybrało formę emisji ogromnej ilości pieniądza do gospodarek we wszystkich krajach. Było wiadomo z góry, że przyjdzie taki czas, kiedy trzeba będzie te nadwyżki i łatwość dostępu do środków finansowych istotnie ograniczyć. Niektórzy podkreślali, że ogromna ilość pieniądza może skutkować wybuchem inflacji w bardzo wielu miejscach i utrzymywaniem się jej przez dłuższy okres.
Jest jeszcze jedna kwestia: rozumienie istoty i roli sektora bankowego w społecznej gospodarce rynkowej. Bez zbudowania przekonania, że solidnie działająca bankowość jest częścią dobra wspólnego, nie uda nam się osiągnąć wielkich sukcesów gospodarczych, bo będziemy z konieczności targani różnymi obietnicami i wydarzeniami, związanymi z kwestiami dotyczącymi finansowania transgranicznego, ewentualnie przejmowania w dużym zakresie szoków transgranicznych. Do polityki gospodarczej, czyli fiskalnej i monetarnej stabilności prawa, przywiązuję bardzo dużą wagę. Bez tego nie może się rozwijać sensownie bankowość, ale i cała gospodarka.
Z jakimi kluczowymi wyzwaniami przyjdzie sprostać bankowości w najbliższych latach?
– Niewątpliwie dla naszej bankowości jest to udział w modernizacji polskiej gospodarki. Polska gospodarka osiągnęła ogromny sukces w ostatnich 35 latach, ale pod względem zaawansowania technologicznego tylko cząstka polskich przedsiębiorstw jest na poziomie, który pozwala konkurować na rynku krajowym, jak i międzynarodowym. Nakłady na badania i naukę w Polsce są bardzo niskie, to się musi zmienić, jeśli chcemy, żeby polskie firmy korzystały z osiągnięć nauki. Jeśli spojrzeć na poziom cyfryzacji, automatyzacji, robotyzacji, to mamy bardzo wiele do zrobienia. Potrzebujemy modernizacji w tym kierunku, aby zużycie energii i zanieczyszczenie środowiska było jak najmniejsze. Niewątpliwie bankowość będzie uczestniczyć we współfinansowaniu projektów związanych z energetyką, szczególnie odnawialną, podobnie jak w modernizacji systemu ciepłownictwa w Polsce. Do tego należy dodać wszelkie działania, podejmowane w ramach ESG, w szczególności zmniejszanie śladu węglowego.
Szczególnego znaczenia nabiera kwestia mieszkalnictwa w kraju na dorobku. Musimy pamiętać, że w istocie potrzebne są różne formy finansowania mieszkalnictwa: dla tych, którzy mają zasoby i zdolność kredytową, i którzy się chcą posiłkować kredytem; jak i dla tych, którzy mają wahliwą zdolność kredytową i wobec których mogą być stosowane różnego rodzaju formy wsparcia; czy też mieszkania na wynajem, budowane przez instytucje zasobne, dla osób, które nie mają zdolności kredytowej, ale stać je na obsługę niewysokiego czynszu. Wreszcie pozostaje grupa osób, która po prostu wymaga jakiegoś wspierania stałego, są wśród nich osoby dotknięte niepełnosprawnościami. Myślę, że z jednej strony mamy problem budowy zasobu finansowego, z którego miałoby to być współfinansowane, a z drugiej strony – inteligentnego, nowoczesnego sposobu ułożenia tych systemów finansowania, w tym także kwestii listów zastawnych.
Czy bankowość powinna być uważnym obserwatorem i recenzentem tych zmian, czy może inicjatorem i stymulatorem?
– To jest bardzo ważna kwestia. Jestem za aktywnym udziałem banków w wypracowywaniu różnych projektów strategicznych. Tu nie chodzi o uzurpowanie sobie prawa bycia wyrocznią, natomiast nie powinniśmy zapominać o tym, czego nauczyliśmy się z książek i z praktyki działalności gospodarczej. Profesjonaliści nie mogą milczeć, kiedy sugerowane są rozwiązania, które obrócą się za jakiś czas z ogromną siłą przeciwko społeczeństwu, przeciwko stabilności państwa. Stąd na pewno powinniśmy przeciwstawiać się projektom wyraźnie proinflacyjnym – to po pierwsze. Po drugie – powinniśmy być, jako bankowcy, uczuleni na oferowanie i wspieranie przez państwo rozwiązań wymierzonych przeciwko potrzebnej modernizacji bądź restrukturyzacji. Po trzecie – powinniśmy działać na rzecz bezpieczeństwa obrotu gospodarczego, w tym cyfrowego oraz przeciwdziałania praniu pieniędzy i wykorzystywaniu polskich instytucji finansowych do działań o charakterze przestępczym. Nie mam co do tego wątpliwości, że bankowość w sprawach gospodarczych, ale także i społecznych, powinna się aktywnie wypowiadać.