Bankowość i Finanse | Technologie | Musimy zacząć myśleć cyfrowo

Bankowość i Finanse | Technologie | Musimy zacząć myśleć cyfrowo
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Transformacja cyfrowa to w rzeczywistości transformacja kulturowa a nie technologiczna. Cała organizacja musi myśleć cyfrowo, a nie tylko dyrektor ds. cyfryzacji lub ktoś inny oddelegowany do tego obszaru. Jeśli wchodzę do banku i nie widzę przynajmniej kilku osób zajmujących się cyfryzacją oraz dedykowanego zespołu kierowniczego, to wiem, że poniesie on porażkę – wskazuje Chris Skinner, ekspert cyfrowych finansów. Rozmawiał z nim Maksymilian Stefański.

Miniony rok był bardzo ekscytującym okresem dla technologii. Co – zdaniem pana, a obserwuje pan cyfrową transformacje od dłuższego czasu – można uznać za największą zmianę w ciągu ostatnich 12 miesięcy?

– Pracuję nad moimi książkami w cyklu dwuletnim, więc wybór tematu rozpoczynam dwa lata wcześniej. Obecnie kończę nową książkę, a wybranym dwa lata temu tematem były konsekwencje ścierania się scentralizowanych i zdecentralizowanych finansów, w szczególności napięć między cyfrowymi walutami banków centralnych a kryptowalutami. W połowie pisania książki pojawił się ChatGPT z Open AI, potem Google Bard, Baidu, która jest dużą chińską firmą technologiczną mającą rozwiniętą technologię AI. Rozwijały się one od lat, ale myślę, że przełom nastąpił właśnie w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Wcześniej większość sztucznej inteligencji, którą widzieliśmy, była czymś, co nazwalibyśmy wyspecjalizowaną AI, a nie generatywną AI. Następną generacją będzie super sztuczna inteligencja, która będzie bardziej inteligentna niż ja i ty – przynajmniej taka jest idea.

Temat książki przeniósł się zatem na dyskusję o tym, jak to się ma do płatności i bankowości pieniężnej. Z mojej perspektywy – a zawsze jestem optymistycznie nastawiony do technologii – dostrzegam, że media rozrywkowe kreują pogląd, że sztuczna inteligencja będzie niczym w filmie „Ex Machina” i nas zniszczy. Ja po prostu w to nie wierzę. To dobra opowieść, ale uważam, że sztuczna inteligencja, czy to w finansach, czy ogólnie w społeczeństwie, poszerzy ludzkie możliwości, sprawi, że będziemy lepsi i zaczniemy żyć na wyższym poziomie. Taki jest cel, ale temu tematowi poświęcona jest tocząca się ogromna debata, która nie została jeszcze rozstrzygnięta. Niedawno Rishi Sunak, premier Wielkiej Brytanii, zorganizował w Bletchley konferencję poświęconą sztucznej inteligencji. Uczestniczyli w niej wszyscy światowi liderzy, chcieli porozmawiać o tym, jak regulować takie technologie. To jest prawdziwe pytanie, które trochę odzwierciedla sytuację w sektorze finansowym – jeśli nie jest regulowany, to jest niestabilny. Tak jak bankowość, płatności i finanse, sztuczna inteligencja wymaga określonych strukturalnych regulacji.

Dla sektora finansowego sztuczna inteligencja i transformacja cyfrowa to rewolucja czy ewolucja?

– Wszystko ewoluuje, ciągle coś budujemy i dokładamy nowe rzeczy. Mieliśmy sieci neuronowe na rynkach handlowych, gdzie mogliśmy parować akcje, a następnie przeszliśmy do handlu algorytmicznego w bankowości inwestycyjnej, następnie do flash trading itd. To po prostu ewoluuje falami. Jeśli chodzi o regulacje, to wyzwanie polega na tym, że organ nadzorczy może regulować tylko to, co już istnieje. Nie jest w stanie przewidzieć, co się wydarzy, dopóki to rzeczywiście się nie wydarzy. Kluczową rolą instytucji regulujących rynek jest nadążanie za tymi zmianami i upewnianie się, że nie wymykają się one spod kontroli.

W Chinach na przykład ogromną popularność zyskały pożyczki peer-to-peer. Pojawiło się tam mnóstwo pożyczkodawców korzystających z technologii umożliwiających ludziom wpłacanie oszczędności do ich systemów i przekazywanie ich m.in. społecznościom wiejskim. A wszystko to przy całkowitym braku regulacji. W końcu regulator uznał, że musi bardzo mocno zaostrzyć rynek, więc wprowadził kontrolę kapitału i struktury. W ciągu roku tysiące, z wielu tysięcy założonych firm, zbankrutowało. W pewnym momencie upadało prawie pięć firm dziennie. Największym problemem jest to, że wszyscy, którzy ulokowali w tych podmiotach swoje oszczędności, stracili je. Morał z tego taki, że organy regulacyjne muszą być na bieżąco z trendami i nadążać za rozwojem sytuacji. Gdy tylko zauważą niepokojące sygnały, muszą działać bardzo szybko.

Czy oznacza to, że ze względu na sztuczną inteligencję możemy spodziewać się bardziej niebezpiecznego sektora finansowego?

– Zdecydowanie! Sztuczna inteligencja zwiększy możliwości oszustw ze względu na deep fake i wszystko inne, z czego mogą korzystać przestępcy. Dzięki sztucznej inteligencji wiele oszustw, takich jak phishing, można po prostu zautomatyzować. Ostatecznie będzie to maszyna kontra maszyna – ktoś stworzy maszynę przestępczą AI, z którą będzie musiała walczyć inna maszyna finansowa. Pytanie brzmi, czy uda się skutecznie z nią walczyć za pomocą AI, czy też przestępcy będą znacznie bardziej zaawansowani?

Istnieje wiele korzyści z wykorzystania sztucznej inteligencji w finansach. Przy wykrywaniu oszustw może być używana choćby do identyfikowania wzorców zachowań płatniczych i ich zmian. Za zgodą użytkownika może być ona nawet zintegrowana z jego mediami społecznościowymi, aby przejrzeć konwersacje i sprawdzić, czy nie rozmawia on czasami z algorytmem mającym na celu wyłudzenie pieniędzy. Lubię powtarzać, że dziś nie musimy nawet myśleć o pieniądzach, bo one myślą za nas. Jeśli będziemy w stanie zbudować inteligentne narzędzie finansowe, które będzie niewidzialne, wbudowane w system, super spersonalizowane i monitorujące wszystko, co dzieje się w naszym życiu finansowym, to będzie ono przyszłością finansów. Właśnie w tym widzę największe korzyści płynące ze sztucznej inteligencji.

W wielu swoich przemówieniach wygłaszanych na całym świecie mówi pan: „Świat nie ma granic – to my je tworzymy”. Jednakże ostatnie dwa lata bardziej niż kiedykolwiek pokazały nam, jak świat jest podzielony – wojny, konflikty, sankcje czy napięcia geopolityczne to tylko część codziennej rzeczywistości. Jak regulować system finansowy w tak podzielonym świecie?

– Istnieją dwa duże zagadnienia, o których myślałem przez ostatnie 20 lat – jedno to globalizacja kontra lokalizacja, a drugie to centralizacja kontra decentralizacja. Technologia przesuwa granice obu i umożliwia globalnie zdecentralizowaną strukturę, pozbawioną kontroli ze strony administracji publicznej. Rządy z kolei wolą lokalną, scentralizowaną strukturę, którą mogą zarządzać i regulować. Nie mam właściwej odpowiedzi na ten problem, a przecież analizuję ten obszar od 20 lat. Myślę, że ostatecznie musi to być podejście oparte na współpracy między firmami technologicznymi, zwłaszcza bigtechami a rządami. Nie może być tylko jedno albo drugie, musi być i to i to.

Chris Skinner – czołowy komentator świata cyfrowych finansów, przewodniczący europejskiego forum The Financial Services Club i Nordic Finance Innovation, a także autor bloga theFinanser.com oraz wielu publikacji poświęconych regulacjom i przyszłości bankowości. Gość specjalny pierwszej konferencji „Future of Payments” zorganizowanej przez Fundację Polska Bezgotówkowa, która odbyła się 30 listopada 2023 r. w Warszawie.

Obecnie istnieją duże tarcia w zakresie regulacji między dużymi firmami technologicznymi a rządami, ponieważ bigtechy z ich zglobalizowaną, zdecentralizowaną siecią i operacjami nieuznającymi krajów ani granic, tworzą swoisty Dziki Zachód. Obserwuję to regularnie w przypadku kryptowalut. Jednostki takie, jak bitcoin czy etherium są dużym postępem technologicznym, ale platformy, które nimi handlują to rzeczywiście Dziki Zachód, ponieważ nie są w żaden sposób regulowane. Musimy nadać temu wszystkiemu jakąś strukturę. Ewolucja technologii tworzy rewolucję społeczną z nieznanym rezultatem. Pytanie, w jaki sposób można regulować lub strukturyzować społeczeństwo, nie znając ostatecznego wpływu technologii?

Ostatnie dwa lata nie były również zbyt udane dla fintechów ze względu na spadek wycen i ogólnej wartości inwestycji. Przetrwały w większości firmy o ugruntowanej pozycji, których działalność i struktury zaczynają przypominać tradycyjne instytucje finansowe. Czy obserwujemy schyłek tych rewolucyjnych fintechów, które były do niedawna postrzegane jako market disruptors?

– Z pewnością będziemy obserwować wiele fintechów kończących swoją działalność, co określam terminem fintechowej krwawej jatki. Jeśli z jednej strony widzisz, że wycena spada o 80–90%, a z drugiej nie możesz pozyskać nowych funduszy, to nie masz możliwości kontynuowania działalności i oczywiście wypadasz z biznesu. Postrzegam to jednak analogicznie do boomu internetowego i jego załamania pod koniec lat 90. i na początku XXI w. Tak, wiele fintechów będzie borykać się z trudnościami. W 2021 r. było 85 fintechowych jednorożców, a dziś jest ich prawdopodobnie znacznie mniej. Niemniej jednak są takie, które odnoszą bardzo duże sukcesy, ponieważ ich oferta dla klientów i customer experience są znacznie lepsze niż w przypadku innych. Fundusz VC przynależny do Alphabet ma zamiar zainwestować dość dużą kwotę pieniędzy w Monzo, w oparciu o wycenę 4 mld funtów. Wciąż zatem istnieje wiele fintechów, które posiadają naprawdę opłacalną i konkurencyjną ofertę, z unikalnymi czynnikami, które sprawiają, że jest lepsza niż cokolwiek innego. To wciąż jest na rynku obecne. Niestety, jest też mnóstwo innych pretendentów, którzy kopiują czyjś model lub po prostu robią coś bez odpowiedniej struktury lub właściwego zarządzania. Podobnie jak podczas internetowej bessy – znikną, ponieważ ich pomysły nie są wyjątkowe. Ale Amazon wciąż z nami jest, Allegro wciąż jest – niektórym się udaje.

Co sprawia, że fintechy są bardziej konkurencyjne niż tradycyjne banki i inne instytucje finansowe?

– Przede wszystkim naprawiają rzeczy, które banki robią źle lub robią rzeczy, których banki nie robią. A jest sporo rzeczy, których banki nie robią, choćby w zakresie finansowej inkluzji, edukacji i znajomości finansów. To, co banki robią źle, to fakt, że są jak potwory Frankensteina, można by rzec: Bankenstein. Mają te wszystkie stare technologie po stronie back office, których nie zmodernizowały, ponieważ było to zbyt ryzykowne lub zbyt kosztowne. To, co obecnie robią, to doklejanie nowych elementów i starają się przy tym, aby to nie trzeszczało w miejscach łączenia. Wszystkie te martwe części z tyłu wyglądają ładnie z przodu, ponieważ położyło się na nie ładne przykrycie. W tym aspekcie oczywistą zaletą fintechów jest to, że nie mają one tej całej martwej technologii. Tzw. dług techniczny w oprogramowaniu, kodzie itp. niektóre fintechy zaledwie po 10–15 latach obecności na rynku szacują na 30%, więc mogę sobie wyobrazić, że w przypadku banków może to być nawet 80%. Większość banków nie zmieniła jednak swojej architektury przez 30 lub 40 lat, ponieważ boi się to zrobić.

W wielu swoich wystąpieniach podkreśla pan również, że „nie można delegować transformacji cyfrowej”. Łatwo jest powiedzieć, że banki muszą zostać zmienione od podstaw, ale jak zapewnić, że transformacja zakończy się sukcesem?

– Zawsze powtarzam, że przetrwają ci, którzy najlepiej przystosowują się do zmian. Pytanie jednak brzmi: w co chcemy się zmieniać? Najpierw na to pytanie musimy sobie odpowiedzieć, a to jest dość trudne. Kiedy zaczynasz wszystko wdrażać, zaczyna się problem, jak zjeść tego słonia? Odpowiedź brzmi: kawałek po kawałku, nie próbując robić wszystkiego naraz. Usługi finansowe, struktury cyfrowe są ekosystemami opartymi na chmurze. Często używam wyrażenia „urodzony w chmurze” lub „oparty na chmurze”, co oznacza, że jedynie przekonwertowałeś to, co było w środku.

Ostatecznie wszystko sprowadza się do pytania, co siedzi w tobie w środku? Transformacja cyfrowa to w rzeczywistości transformacja kulturowa, a nie technologiczna. Cała organizacja musi myśleć cyfrowo, a nie tylko CIO, dyrektor ds. cyfryzacji lub ktoś inny oddelegowany do tego. Jeśli wchodzę do banków i nie widzę przynajmniej kilku osób zajmujących się cyfryzacją i dedykowanego zespołu kierowniczego, to wiem, że poniosą one porażkę. Większość kadry kierowniczej dorastała w organizacji – przez zarządzanie ryzykiem, compliance, księgowość, trading, inwestycje, płatności itp. Zanim dojdą do stanowiska kierowniczego, to ta wiedza jest wszystkim, co znają. Nie wiedzą nic o technologii i cyfryzacji. Jeśli nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, jaka jest różnica między sztuczną inteligencją a uczeniem maszynowym, to jak mogą przekształcić całą organizację w te nowe cyfrowe struktury?

Temat kryptowalut i CBDC dzieli świat finansów na pół – niektórzy eksperci twierdzą, że to przyszłość, inni, że hazard lub coś, czego nie potrzebujemy. Czy pana zdaniem waluty cyfrowe będą wiodły prym w świecie finansów w następnej dekadzie?

– Na pewno one nie znikną. Wielki spór dotyczy tego, czy kryptowaluty są papierami wartościowymi, towarami, czy też aktywami? To waluta cyfrowa i istnieją tutaj granice, ale nie wiem, gdzie one dokładnie przebiegają. To odnosi się także do wspomnianych wcześniej regulacji, które muszą gonić zmiany technologiczne. Regulacje są tutaj kluczowe, ponieważ kiedy kryptowaluty lub platformy je sprzedające upadają, ludzie tracą dużo pieniędzy.

A jeśli chodzi o CBDC?

– Zostaną ostatecznie wdrożone, ponieważ chcemy przejść do świata bezgotówkowego. Pytanie brzmi, czy mamy do nich takie samo zaufanie, jak do banknotu w naszych rękach. Gotówka cieszy się zaufaniem jako środek wymiany i jest przy tym całkowicie anonimowa. Czy może być tak samo z CBDC lub innymi walutami? Może, ale czy tego chcą rządy? A może wolą one wykorzystać je do monitorowania obywateli, choćby w celach podatkowych? Nie wiem, czy gotówka będzie z nami na zawsze, ale na pewno jeszcze przez wiele lat.

Bycie obcokrajowcem mieszkającym w Polsce daje unikalną perspektywę obserwacji polskiego sektora finansowego w porównaniu z innymi, bardziej rozwiniętymi rynkami. Jaka jest największa przewaga, na której polski sektor finansowy może oprzeć swój dalszy rozwój?

– Polska bardzo szybko awansowała z pozycji kraju wschodzącego w Europie 30 lat temu, stała się obecnie jedną z wiodących gospodarek. Wzrost ten jest napędzany przez sektor finansowy, zarówno przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie, ale także przez prawdopodobnie jeden z najbardziej konkurencyjnych sektorów bankowości detalicznej w całej Europie. Większość firm wdrożyła nowe technologie w ciągu ostatnich 25 lat, a nie w ciągu ostatnich 60 czy 70 lat, co jest charakterystyczne chociażby dla gospodarki Wielkiej Brytanii.

Prawdopodobnie największym wyzwaniem jest obecnie brak umiędzynarodowienia. Rozmawiałem z kilkoma polskimi firmami, które moim zdaniem mogłyby wejść na rynek europejski lub globalny. Ale komentarz, który otrzymałem od kogoś w pana wieku, był komentarzem, który otrzymał on od kadry kierowniczej, która z kolei była w moim wieku – rozwijaj się, nie myśląc o wychodzeniu poza Polskę. Gdyby to jednak nawet zrobili, to pomyśleliby raczej o Czechach lub Słowacji, niż o wejściu na rynek zachodnioeuropejski lub globalny. Obecnie w organizacjach nie ma ludzi, którzy mieliby taką wizję lub umiejętności. Nie widzę też jeszcze w Polsce tej amerykańskiej kultury sprzedaży i marketingu, a widzę kulturę usług – fantastyczną, ale skoncentrowaną na wewnętrznym, a nie szerokim, międzynarodowym spojrzeniu. Myślę, że jeśli Polska chce zrobić kolejny duży krok, musi zacząć jeszcze bardziej otwierać się na perspektywę międzynarodową. Wierzę, że to się zmieni, kiedy ludzie z pańskiego pokolenia staną się liderami

Ostatni choć nie mniej ważny temat – zrównoważony rozwój. W jaki sposób możemy sprawić, by trwająca cyfrowa transformacja instytucji finansowych uwzględniała zrównoważony rozwój w samym centrum ich strategii?

– To bardzo proste. Zasada regulacyjna, która mogłaby zostać wprowadzona w każdym kraju, mogłaby polegać na tym, że sektor finansowy nie może inwestować w żadne nowe projekty oparte na paliwach kopalnych. Tego właśnie domaga się większość działaczy na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym, ale niestety to się nie zmienia. Od 2016 r., czyli od czasu porozumienia paryskiego, firmy z sektora paliw kopalnych otrzymały od banków ok. 3,5 bln USD finansowania, a wiele z nich dotyczyło nowych projektów związanych z paliwami kopalnymi. Niektórzy twierdzą, że może nam się udać osiągnąć cele dzięki kompensacji emisji dwutlenku węgla, ale to na razie nie działa. Myślę, że problem polega na tym, że wiele osób, gdy tylko powie się coś o zagrożeniach dla środowiska, ziewa i idzie spać. Jeśli pomyślimy jednak, że w ciągu ostatnich 50 lat zniknęło 60% bioróżnorodności i naszej dzikiej natury, to jest to już zupełnie inny kontekst. Instytucje finansowe są tu kluczowe, ponieważ jeśli zapewniają one firmom finansowanie wycinki lasów, to nic się nie zmieni. Gdyby udało im się to powstrzymać, być może powróciłaby dzika natura.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK