Bankowość i Finanse | Sektor Bankowy | Regulacje są często niedostosowane do aktualnych wyzwań
Zacznijmy naszą rozmowę od zmian regulacyjnych w bankowości. Tych w ostatnich latach nie brakowało, niemniej wygląda na to, że otoczenie regulacyjne nie sprzyjało rozwojowi sektora bankowego. Które zmiany są, zdaniem banków, kluczowe dla finansowania i wspierania gospodarki w kolejnych latach?
– Od lat przypominamy, że sektor bankowy jest absolutnie przeregulowany, nie tylko zresztą w Polsce. Jedną z kluczowych kwestii, która w mojej ocenie wymagałaby przeglądu, jest poziom obciążenia fiskalnego i parafiskalnego polskich banków. Większość przepisów nie wynika z prawodawstwa unijnego, za to istotnie wpływa na możliwości finansowania gospodarki. Polskie banki wymagają systemowego podejścia, tymczasem poziom tzw. efektywnej stopy opodatkowania, sięgającej blisko 40%, jest najwyższy w Unii Europejskiej. Przegląd regulacji w zakresie obciążeń fiskalnych i parafiskalnych – jeśli mamy na celu większe niż dotychczas zaangażowanie sektora bankowego w finansowanie gospodarki – należałoby zacząć po stronie Ministerstwa Finansów. Zwracam w szczególności uwagę na podatek bankowy, którego konstrukcja de facto penalizuje banki za ich aktywność na rynku kredytowym, ponieważ jedynie w Polsce i na Węgrzech liczony jest on od aktywów, we wszystkich pozostałych państwach podstawę opodatkowania stanowią pasywa. Dlatego należałoby przeprowadzić analizę zmiany podstawy naliczania tego podatku, a co najmniej w pierwszym rzucie wprowadzić, wzorem innych państw członkowskich, wyłączenia pewnych projektów inwestycyjnych, jak np. zielone inwestycje czy strategiczne obszary funkcjonowania gospodarki.
Odrębną kwestią jest sama struktura podatku bankowego, być może danina ta powinna obejmować tylko podmioty, które w danym roku osiągnęły wyższy zysk, przy jednoczesnym zwolnieniu tych, których zysk był mniejszy lub bliski zeru. Na chwilę obecną ewentualne wyłączenia obejmują przede wszystkim banki w postępowaniu naprawczym.
W perspektywie ostatnich kilku lat szczególnie odpowiedzialnym zadaniem dla sektora bankowego stało się kształtowanie relacji z konsumentem. Jak powinien przebiegać ten proces, by optymalnie chronić konsumenta, a równocześnie, by tenże klient indywidualny nie nadużywał swojej specyficznej pozycji względem banku?
– Od pewnego czasu w federacjach bankowych państw Unii Europejskiej zaczyna dominować pogląd, iż konsekwentnie promowany w regulacjach unijnych nadzwyczajny poziom ochrony konsumenta zaczyna przynosić wyraźnie negatywne skutki w kilku obszarach. To choćby nadużywanie instrumentów, teoretycznie służących wyrównywaniu asymetrii regulacyjnej czy informacyjnej. Mam tu na myśli chociażby instytucję abuzywności, tu szczególnym przykładem jest Polska, gdzie abuzywność wykorzystuje się instrumentalnie w celu unikania spłaty zaciągniętych zobowiązań.
Nie tylko w Polsce, ale i wielu innych państwach unijnych obserwujemy nadużywanie regulacji chroniących klienta w obszarze płatności. Przepisy te instrumentalnie wykorzystują cyberprzestępcy, usiłując dokonywać wyłudzeń ogromnych kwot, co przy konstrukcji aktualnie obowiązujących w Polsce przepisów, stanowiących wadliwą implementację prawa unijnego, prowadzi do dużych kosztów ponoszonych przez banki. To nie jedyny przykład, gdzie polskie przepisy w zakresie ochrony konsumenta są surowsze aniżeli wymagania unijne. Innym dość świeżym przykładem jest populistyczny projekt tzw. ustawy antylichwiarskiej, przygotowany przez poprzednie kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości. Rozwiązania tego rodzaju wywołują skutki odwrotne od zamierzonych, zamiast wzmacniać pozycję klienta, powodują jego wypychanie w obszar szarej strefy, ponieważ żadna legalnie działająca instytucja kredytowa czy pożyczkowa nie jest w stanie zaoferować na tych warunkach produktu, który byłby dla niej opłacalny.
Nie sposób oczekiwać od przedsiębiorcy, jakim jest bank, instytucja pożyczkowa czy spółdzielcza kasa oszczędnościowo-kredytowa, że będzie prowadził działalność, nie uwzględniając rachunku ekonomicznego. Wiele regulacji prokonsumenckich wymaga rewizji i wprowadzenia rozsądnych, wypośrodkowanych przepisów, które uwzględniałyby negatywne doświadczenia ostatnich lat. Należy przywrócić pierwotny sens tych regulacji, jakim jest ochrona konsumenta, która nie będzie prowadzić do nadużyć, czy wręcz do nich zachęcać. W przeciwnym razie za jakiś czas możemy się obudzić w rzeczywistości, w której większość instytucji nadzorowanych i regulowanych nie będzie w stanie oferować niektórych produktów dla konsumentów. Już obecnie wiele bankowych grup kapitałowych na niektórych rynkach wycofuje się z obszaru działalności detalicznej, usiłując rozbudowywać swoją działalność w innych jurysdykcjach, gdzie jest pewna racjonalność w zakresie ochrony konsumentów.
Być może jednolity wzór umowy kredytowej w tak kluczowych obszarach jak kredyt hipoteczny mógłby nieco uprościć te relacje z konsumentem…
– Aktualnie prowadzone są prace nad jednolitym wzorem umowy kredytu hipotecznego. Związek Banków Polskich wspiera tę inicjatywę, aczkolwiek nie jesteśmy jej bezpośrednim inicjatorem. Osobiście zwracam uwagę w rozmowach z twórcami tego projektu, iż wzorzec takowy docelowo powinien stanowić załącznik do aktu prawnego, ustawy bądź rozporządzenia. Tak się dzieje od lat w odniesieniu do instytucji gwarancji bankowej, gdzie jeszcze 20 lat temu nikt by nie pomyślał, że może być ona regulowana wzorcami stanowiącymi załączniki do rozporządzenia. To warunkuje powodzenie tego słusznego co do zasady przedsięwzięcia, skutkując wzmocnieniem bezpieczeństwa prawnego, gdyż zgodnie z dyrektywą 93/13 spod zakresu badania abuzywności wyłączone są regulacje prawne, a do takich zaliczałby się również wzorzec umowy, wydany w postaci załącznika do rozporządzenia. To zaś oznaczałoby brak możliwości nadużyć, stymulowanych poprzez różnego rodzaju kancelarie odszkodowawcze, które usiłują skłonić kredytobiorców do podważania zapisów umownych, by w ten sposób uchylać się od spłaty zaciągniętych zobowiązań.
Dlatego taki wzorzec powinien być maksymalnie pełny, nie pozostawiając zbyt dużo opcji dla poszczególnych banków, a być może w ogóle nie stwarzając możliwości dla stosowania takich opcji. Można by takie rozwiązanie porównać do dyrektywy maksymalnej harmonizacji w prawie unijnym, pamiętajmy wszak, iż umożliwienie stosowania odstępstw od wzorca przez poszczególnych kredytodawców będzie utrudniać jego stosowanie w praktyce.
Skoro mówimy o finansowania mieszkalnictwa, to od dłuższego czasu nie możemy narzekać na brak incydentalnych rozwiązań dotyczących wspierania gospodarki mieszkaniowej, które jednakże prowadzą do zaburzeń popytowych. Jakie działania należałoby podjąć, by w długofalowej perspektywie osiągnąć stabilność na rynku mieszkaniowym i żeby Polacy, w szczególności młodzi, nie czując presji – czy to inflacyjnej, czy też związanej ze zmianą cen nieruchomości – mogli kupować mieszkania?
– Po pierwsze, trzeba poczekać na ustabilizowanie się stóp procentowych. Żadne systemowe rozwiązanie w obszarze dotyczącym finansowania mieszkalnictwa nie ma szansy się przyjąć, kiedy jesteśmy w otoczeniu wysokich stóp, wprawdzie z tendencją do ich obniżania, ale zarazem wciąż daleko od docelowego poziomu. Po drugie, trzeba zdecydowanie wzmocnić instrumentarium w zakresie długoterminowego oszczędzania na cele mieszkaniowe. Chodzi między innymi o rozwój takich instrumentów, jak wprowadzone ustawą o Bezpiecznym Kredycie 2% Konto Mieszkaniowe, które sektor bankowy ocenia co do zasady pozytywnie, aczkolwiek wymaga ono istotnych zmian, by móc skuteczniej upowszechniać to rozwiązanie.
Żałuję, że zmarnowaliśmy wiele lat, nie budując – wzorem innych państw Europy Środkowo-Wschodniej – systemu kas oszczędnościowo-budowlanych, które najskuteczniej kształtują nawyk długoterminowego oszczędzania na cele mieszkaniowe. Równolegle powinno się wzmocnić, budowany nieskutecznie od lat, rynek listów zastawnych. Dostrzegamy inicjatywy w zakresie popularyzacji, jak chociażby wskaźnik finansowania długoterminowego, ale to jest wyzwanie, którego przez lata nie udało się dobrze zaadresować.
Trzeba wreszcie udzielić odpowiedzi na pytanie, jaki powinien być docelowy model kredytowania hipotecznego na cele mieszkaniowe. Wydaje się, że wzorem innych państw członkowskich UE powinniśmy konsekwentnie zmierzać do kredytu mieszkaniowego opartego na stałej, a w istocie okresowo stałej stopie oprocentowania, jednak środowisko dla rozwoju tego modelu wymaga nie tylko ustabilizowania się poziomu stóp procentowych, ale również wypracowania ostatecznego modelu rekompensaty za przedterminową spłatę. Od lat wskazujemy, że w Polsce, wbrew praktykom innych państw członkowskich, kwestia ta nie jest należycie uregulowana. Przygotowaliśmy obszerny materiał przeglądowy, jak to wygląda w innych państwach członkowskich, musimy iść w tym kierunku, by móc liczyć na szerszą popularyzację docelowego modelu, opartego na okresowo stałej stopie.
Bezpieczny Kredyt 2% zwiększył zainteresowanie kredytem hipotecznym, a równolegle skala kredytowania przedsiębiorstw sukcesywnie się obniża. Co powoduje, że polscy przedsiębiorcy nie są obecnie zainteresowani kredytem?
– W dalszym ciągu obserwujemy sporą nadpłynność w sektorze przedsiębiorstw, związaną z wyasygnowaniem znaczących środków pomocowych w ramach Polskiego Funduszu Rozwoju. Ten ruch uratował wiele przedsiębiorstw, wpisując się w podobne trendy w innych państwach członkowskich Unii Europejskiej, ale miał też uboczne skutki – poduszka finansowa powoduje brak zainteresowania przedsiębiorców kredytem. Drugi czynnik ma charakter makroekonomiczny, wobec niepewnej sytuacji, w szczególności doświadczeń inflacyjnych i towarzyszących im rosnących kosztów prowadzenia działalności, przedsiębiorcy wstrzymują się z inwestycjami. Większe znaczenie ma dziś dla firm utrzymanie płynności. Dodatkowo trzeba pamiętać, że przy wysokim poziomie stóp procentowych finansowanie z natury rzeczy jest bardziej kosztowne aniżeli przed pandemią.
Jednym z priorytetów dla świata bankowości jest obszar cyberbezpieczeństwa Jak powinny kształtować się relacje pomiędzy biznesem bankowym a instytucjami publicznymi oraz jak wspierać administrację publiczną w odpowiedzialnym i niełatwym procesie transformacji cyfrowej?
– Od lat podkreślamy, że cyberbezpieczeństwo stanowi jeden z fundamentalnych obszarów funkcjonowania banków, zostało ono zresztą wprost wskazane wśród pięciu priorytetów działań nowego zarządu ZBP. Rzecz w tym, iż cyberbezpieczeństwo w naszej ocenie związane jest nieodłącznie z regulacjami, te zaś często są niedostosowane do aktualnych wyzwań, w konsekwencji paradoksalnie stanowiąc wręcz barierę dla skutecznego przeciwdziałania cyberprzestępczości. Środowisko bankowe ma zarówno własne ambicje, jak i presję ze strony społeczeństwa oraz organów ochrony konsumenta, by w największym stopniu angażować się w budowę cyberodporności całej gospodarki, co zresztą się dzieje, choćby za sprawą technologii wdrażanych przez instytucje finansowe.
Żeby jednak osiągnąć pożądany skutek, potrzeba również dostosować regulacje do aktualnych wyzwań w obszarze cyberprzestępczości. Mam na myśli w szczególności, trzeba tu powiedzieć wprost – całkowicie oderwane od rzeczywistości przepisy blokujące wymianę informacji na potrzeby przeciwdziałania cyberprzestępczości między różnymi sektorami, jak bankowość, telekomunikacja czy ubezpieczenia. Innym przykładem jest upór części organów ochrony konsumenta odnośnie konieczności uzyskiwania zgód klientów na stosowanie zabezpieczeń z obszaru biometrii behawioralnej. Można przytoczyć wiele przykładów, gdzie klienci, którzy wcześniej nie wyrazili zgody na stosowanie tej metody, wręcz dopominają się jej aktywowania, kiedy padną ofiarą oszustów.
Banki mają doświadczenie w budowie wspólnych projektów z administracją publiczną. Myślę choćby o projektach takich, jak STIR czy split payment, ale również dystrybucja środków socjalnych, choćby w ramach programu 500 plus, czy wreszcie uwierzytelnianie osób korzystających z e-usług publicznych za pośrednictwem bankowości elektronicznej. Jakie inne projekty sektor bankowy mógłby rozwijać w przyszłości z instytucjami państwowymi?
– Mamy faktycznie dość długie doświadczenie współpracy z administracją publiczną w obszarze cyfryzacji, w tym przeciwdziałania przestępczości cyfrowej. Mam na myśli chociażby projekty realizowane w ostatnim czasie jeszcze przez poprzedni rząd, które miały wymiar bardziej ekspercki niż polityczny, jak chociażby mObywatel, zastrzeganie PESEL czy wreszcie projekty niejako spoza ścisłego obszaru funkcjonowania banków, jak e-doręczenia. Liczymy na dalszą współpracę z administracją publiczną, gdyż nawet wspomniane przed chwilą projekty wymagają uszczegółowienia, załatania pewnych luk, które już dostrzegliśmy jako sektor bankowy.
Jednakże przed nami wiele wyzwań chociażby w obszarze sztucznej inteligencji. W tym zakresie finalizowane jest rozwiązanie legislacyjne na poziomie Unii Europejskiej, które ma wymiar jedynie częściowej regulacji, ale na pewno będzie stawiać szereg wyzwań w zakresie koordynacji z administracją publiczną. Przypomnę, że cyberprzestępcy starają się intensywnie eksplorować AI, chociażby w postaci niespotykanych wcześniej, bardzo trudnych do zidentyfikowania, zwłaszcza przez przeciętnego klienta, schematów przestępstw wykorzystujących technologię deepfake czy pewnie już niedługo generative AI.
Świat postrzega polską bankowość jako bardzo nowoczesną, technologicznie zaawansowaną, ale równocześnie nie dość atrakcyjną inwestycyjnie. Stopy zwrotu z inwestycji w sektor nie są imponujące, czy jest szansa, by to zmienić?
– Przestrzegamy od dłuższego czasu, że mimo epatowania rzekomo rekordowymi, nominalnymi zyskami banków w kolejnych kwartałach, rzeczywistość z punktu widzenia inwestorów jest zupełnie inna. Zwrot na kapitale, czyli to, na co zwraca uwagę inwestor, lokując swoje środki pieniężne, jest w Polsce rekordowo niski, co jest wynikiem nadzwyczajnego poziomu wspomnianych już obciążeń fiskalnych i parafiskalnych. Polska bankowość nie jest atrakcyjna dla inwestorów zagranicznych, nie mamy co liczyć w najbliższym czasie na ściągnięcie dodatkowych kapitałów i inwestorów do Polski. Sytuacji nie ułatwiają również występujące od lat problemy wymagające systemowego rozwiązania, jak choćby spór wokół kredytów walutowych czy szerząca się tendencja kwestionowania wszelkich umów zawartych z bankami, także jeśli chodzi o kredyty złotowe. Mamy do czynienia z wyjątkowo rozwiniętym, agresywnym rynkiem kancelarii prawnych, próbujących na skalę niespotykaną w innych państwach członkowskich podważać zawarte umowy. Nie łudźmy się, że inwestorzy zagraniczni tego nie widzą, oni dysponują szczegółowymi analizami.
Bez zmian w zakresie obciążeń fiskalnych i parafiskalnych, bez systemowego rozwiązania niektórych problemów w sposób definitywny, będziemy skazani jedynie na organiczny wzrost i brak zainteresowania inwestorów zagranicznych.
Ostatnio wiele uwagi poświęcono reformie wskaźnika WIBOR. Dlaczego WIBOR, nie tylko dla branży bankowej, jest tak istotnym wskaźnikiem?
– Wskaźnik referencyjny to jedna z absolutnie kluczowych kwestii dla funkcjonowania banków i całej gospodarki. Będąc jednym z podstawowych elementów umowy kredytowej, stanowi niezbędny fundament funkcjonowania sektora bankowego w każdym cywilizowanym państwie. Ma on fundamentalne znaczenie także dla takich branż, jak leasingowa, faktoringowa czy w mniejszym zakresie ubezpieczeniowa. Należy pamiętać, że również Skarb Państwa emituje obligacje bazujące na WIBOR, jest to zatem istotny wskaźnik dla państwa, które powinno być ze wszech miar zainteresowane obroną tego wskaźnika przed próbami jego podważania.
Dodam tylko, że WIBOR jest właściwie administrowany i nadzorowany, a jego wyznaczanie realizowane jest w całkowitej zgodzie z przepisami, zarówno krajowymi, jak przede wszystkim europejskim rozporządzeniem BMR. Niestety zasadniczo nie ma drugiego kraju, gdzie były podejmowane tak bezprecedensowe i bezpodstawne próby podważania wskaźnika referencyjnego. Działania te wpisują się w szerszy trend podważania wszelkich istotnych zobowiązań, zwłaszcza długoterminowych, co znowu jest motywowane usiłowaniem uwolnienia się od zobowiązań, a nie jakimikolwiek realnymi zarzutami odnośnie funkcjonowania tego instrumentu.
Czemu zatem służy reforma wskaźnika WIBOR?
– Sama reforma jest niezwykle trudnym zadaniem, jako przewodniczący Komitetu Sterującego Grupy Roboczej, która realizuje to działanie, mogę podkreślić, że jest to proces ekspercki. Został on niepotrzebnie upolityczniony wypowiedziami polityków. Jeszcze przed pandemią proces ten był zapowiadany jako wyraz ogólnoświatowych tendencji w zakresie przechodzenia ze wskaźników starego typu (IBOR), które oczywiście pod każdym względem były należycie wyliczane, administrowane i nadzorowane, w kierunku wskaźników opartych na depozytowych transakcjach overnight. Te ostatnie bowiem w jeszcze większym stopniu odzwierciedlają procesy dokonujące się na rynkach. Dlatego uważam, iż zapoczątkowany proces reformy powinien być dokończony. Nie ma on nic wspólnego z zapowiedziami, że ta reforma jest przeprowadzana po to, żeby było taniej. Celem reformy jest przejście na wskaźniki typu risk free rate, czyli w dosłownym tłumaczeniu wskaźniki wolne od ryzyka – są to zmiany obserwowane na Zachodzie i dostosowujące instytucje finansowe do aktualnych wyzwań gospodarczych .
Skoro mówimy zachodzących zmianach gospodarczych i aktualnych wyzwaniach, to czy zmienia się również obszar aktywności Komitetu Stabilności Finansowej. Jak należy postrzegać rolę i miejsce ZBP wśród instytucji safety net?
– Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak truizm, ale zacząłbym od tego, że sektor bankowy jest szczególnie istotny w ramach funkcjonowania gospodarki, będąc głównym dostarczycielem kapitału do jej finansowania. Dlatego przywiązuje tak dużą wagę do funkcjonowania sieci bezpieczeństwa finansowego, która stoi na straży stabilności całego sektora, sprawuje też nadzór makroostrożnościowy. Szczególna rola przypada tu Komitetowi Stabilności Finansowej, strukturze powołanej w 2015 r., która składa się z Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego, Ministerstwa Finansów i Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, a której celem jest identyfikacja kluczowych ryzyk systemowych dla całego systemu finansowego, ale również właściwy przepływ informacji między instytucjami sieci bezpieczeństwa finansowego, gdzie mamy i nadzorcę, i regulatora, i gwaranta depozytów, no i oczywiście bank centralny.
Dlatego uważam, że nie powinno się prowadzić do zamierzonej czy niezamierzonej destabilizacji całego systemu sieci bezpieczeństwa finansowego poprzez brak współpracy organów ją reprezentujących. Instytucje te muszą współpracować ze sobą i nie może być tak, że sieć bezpieczeństwa finansowego nie funkcjonuje dlatego, że jeden z organów ją tworzących jest wykluczany czy to z przebiegu obrad, czy w ogóle z procesu wykonywania nadzoru makroostrożnościowego.
Natomiast ZBP jako izba gospodarcza, bo nasz status jest czasami mylony z organizacją pracodawców, jest przede wszystkim odpowiedzialny za reprezentację sektora bankowego wobec władz publicznych, za przedkładanie propozycji, mających na celu zachowanie stabilności systemu finansowego i zapewnienie możliwości wykonywania podstawowej roli banków, jaką jest dostarczanie finansowania dla gospodarki, ale też dla zwykłych ludzi – zarówno w zakresie depozytów, jak i kredytów. Uważam, że rola ZBP w ramach sieci bezpieczeństwa finansowego powinna mieć charakter opiniodawczo-doradczy. Myślę, że są formuły, nawet w ramach istniejącej ustawy o nadzorze makroostrożnościowym, żeby Związek w roli zaproszonego eksperta mógł prezentować swoje stanowisko. Jesteśmy reprezentatywni, przez ponad 30 lat istnienia ZBP zawsze starał się dostarczać ekspertyzy na najwyższym poziomie.