Bankowość i Finanse | Inwestycje | Skąd wziąć pieniądze na skok w przyszłość
Europa potrzebuje inwestycji, Polska zresztą też. W tej sytuacji rola sektora bankowego wydaje się ogromna. To właśnie banki odpowiadają za transfer środków od tych, którzy je mają, do tych, którzy ich potrzebują. Ale polskie banki są za małe, żeby sprostać potrzebom inwestycyjnym Polski – twierdzili uczestnicy debaty EKF „Finansowanie dużych inwestycji infrastrukturalnych, w tym polskiego atomu – udział polskich i zagranicznych podmiotów w skutecznym przeprowadzeniu transformacji”.
Cywilizacyjny skok
– Europa potrzebuje inwestycji, rozwoju, transformacji energetycznej. Polska też potrzebuje inwestycji. Rola sektora bankowego wydaje się ogromna – powiedział podczas debaty Karol Mazurek, dyrektor zarządzający Accenture Polska.
– Stoimy przed ogromnym skokiem cywilizacyjnym wynikającym z tego, że transformacja energetyczna, tak spóźniona, wreszcie następuje – dodał Michał Mrożek, wiceprezes zarządu ING Banku Śląskiego.
Ten cywilizacyjny skok możliwy będzie tylko dzięki inwestycjom. One natomiast z ok. 20% PKB w latach 2012–2015 w ciągu kolejnych ośmiu lat obniżyły się do niespełna 17% PKB. W 2023 r. – w związku z rozliczaniem minionej perspektywy finansowej Unii – podskoczyły do 17,4% PKB, z 16,8% rok wcześniej. Przeciętna długoterminowa stopa inwestycji w Unii w latach 1995–2024 wynosi 22,2%. To oznacza, że luka inwestycyjna w Polsce sięga blisko 5 pkt. proc. PKB, czyli – na pieniądze z 2023 r. – blisko 170 mld zł rocznie. W UE stopa inwestycji w minionym roku jedynie w Bułgarii i w Grecji była niższa niż w Polsce.
– Jeśli patrzymy na jedną z najniższych w Unii Europejskiej stopę inwestycji w Polsce, a szczególnie na znikome nakłady inwestycyjne polskich przedsiębiorstw, to widać ogromną dziurę. Bardzo daleko odbiegamy od trendu, w którym powinniśmy być – mówiła podczas debaty wiceprezes Związku Banków Polskich Agnieszka Wachnicka.
Wyliczenia ZBP pokazują, że – jeśli Polska miałaby doganiać Europę pod względem stopy inwestycji – banki musiałyby rocznie udzielać ok. 230–250 mld zł kredytu. A to z kolei wymagałoby wzrostu kapitałów polskiego sektora po ok. 45 mld zł rocznie. Przypomnijmy, że ubiegłoroczny, rekordowy jego zysk wyniósł 27,9 mld zł, czyli i tak do pożądanej ścieżki brakowałoby 17 mld zł.
– To wciąż za mało, żeby zbudować kapitały adekwatne do potrzeb inwestycyjnych – podkreśliła Agnieszka Wachnicka. – Mamy maleńki sektor bankowy, który wciąż, w stosunku do wielkości gospodarki, się zmniejsza. Biegniemy co prawda, ale za wolno – dodała.
Zmniejszanie się sektora
Badania Warszawskiego Instytutu Bankowości pokazują, jak w ciągu minionych ośmiu lat polski sektor bankowy zmniejszał się realnie, czyli w stosunku do wielkości gospodarki. Jego aktywa na koniec 2023 r. stanowiły niespełna 88%PKB, czyli najmniej od 2013 r. Kapitały banków to z kolei 7,5% PKB i byłby to najniższy wynik od co najmniej kilkunastu lat, gdyby nie fakt, że w 2022 r. były jeszcze niższe.
Udział kredytów w aktywach banków obniżył się na koniec zeszłego roku do 36,4%. Od wprowadzenia w 2016 r. podatku bankowego instytucje te zastępowały akcję kredytową inwestycjami w obligacje Skarbu Państwa (te aktywa nie są objęte podatkiem bankowym), wskutek czego w latach 2015–2023 narastała luka kredytowa szacowana na ok. 400 mld zł. Właśnie o taką kwotę wzrosły w tym okresie ich portfele papierów dłużnych, których wartość na koniec minionego roku przekroczyła bilion złotych i stanowiła 33,4% aktywów.
O potencjale polskiego sektora bankowego świadczy jeden z największych kredytów konsorcjalnych udzielonych w historii. Piotr Mietkowski, członek rady BNP Paribas Banku Polska, przypomniał, że na kredyt na budowę farmy wiatrowej Baltic Power musiało zrzucić się 21 banków komercyjnych (w tym zagraniczne) i cztery instytucje międzynarodowe. A był to kredyt na zaledwie ok. 4,5 mld euro na ponad 25 lat, na farmę o mocy 1,2 GW. A co będzie, gdy poważnie pomyślimy o budowie elektrowni atomowej? Z szacunków zawartych w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej z 2020 r. wynika, że budowa trzech reaktorów AP1000 o mocy 1 MW każdy (łącznie 3600 MW) będzie kosztowała ponad 80 mld zł.
Szacunki mówią, że transformacja energetyczna do 2040 r. będzie wymagała ok. 1,6 bln zł inwestycji, czyli dodatkowo ok. 100 mld zł rocznie, ale na najbliższe pięć lat potrzeby mają być większe, bo rzędu 850 mld zł. Podniesienie wydatków na obronność do 4% PKB to dodatkowo co najmniej 70 mld zł rocznie. Do tego dochodzi jeszcze transformacja cyfrowa.
– Potrzebujemy bardzo dużych nakładów i finansowania bardzo dużych projektów – zaznaczyła Agnieszka Wachnicka.
– Potrzebuję, żeby sektor bankowy zaczął za nami nadążać – podkreślał z kolei prezes Polskiej Grupy Energetycznej Dariusz Marzec.
Zielona transformacja
Polska aspiruje do tego, by dogonić unijną skalę inwestycji, ale UE myśli już o tym, jak uciec do przodu. Unia potrzebuje w latach 2025–2031 dodatkowo ok. 5,4 bln euro na zieloną transformację, digitalizację gospodarki i wzmocnienie siły militarnej – wyliczyli pracownicy Europejskiego Banku Centralnego Othman Bouabdallah, Ettore Dorrucci, Lucia Hoendervangers i Carolin Nerlich w opublikowanym na stronach EBC artykule „Mind the gap: Europe’s strategic investment needs and how to support them” („Uwaga na lukę: strategiczne potrzeby inwestycyjne Europy i jak je wspierać”).
To daje blisko 800 mld euro rocznie. I powiedzmy od razu – sformułowanie „dodatkowo” oznacza kwotę większą od średniej inwestycji z lat 2011–2020 (na obronność – do 2022 r.), a zatem z okresu, gdy średnia stopa inwestycji w Unii przekraczała już i tak 22% PKB. Wyliczenia powstały na podstawie oficjalnych dokumentów UE oraz NATO, zakładających zwiększenie nakładów na obronność członków paktu do 2% PKB.
– Jesteśmy bardzo zapóźnieni w działaniach transformacyjnych – zauważył Dariusz Marzec.
Pracownicy EBC szacują, że lwia część tej kwoty – ponad 4 bln euro – zostanie sfinansowana przez sektor prywatny. To zapowiada bardzo silny popyt na finansowanie z sektora bankowego oraz na finansowanie rynkowe. Dlatego konieczne jest zakończenie jednego z najważniejszych europejskich projektów – budowy unii rynków kapitałowych. To koncepcja Komisji Europejskiej jeszcze z czasów Jean-Claude’a Junckera, polegająca na regulacjach (i deregulacjach) w licznych obszarach (np. emisje papierów dłużnych, warunki oferty publicznej, sekurytyzacja itp.) mająca zapewnić równy dostęp do finansowania z rynku kapitałowego wszystkim przedsiębiorstwom w Unii, także małym i średnim, niezależnie od kraju pochodzenia.
Druga niezbędna zmiana, jaką widzą pracownicy EBC, to wprowadzenie tzw. 28. systemu, czyli reżimu europejskiego prawa, które nie zastępuje przepisów krajowych, ale stanowi dla nich fakultatywną alternatywę. Oznaczałoby to, że przedsiębiorstwa mogą zawierać umowy na gruncie prawa krajowego lub 28. systemu, dokonywać emisji akcji i papierów dłużnych itp. Prócz tego proponują wzmocnienie europejskich banków rozwoju – Europejskiego Banku Inwestycyjnego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Konkurencja będzie duża
Kredyt dla Baltic Power to na razie eksperyment świadczący o tym, że sektor prywatny – krajowy i zagraniczny – nie stroni od długoterminowego finansowania polskiej zielonej transformacji. Jakie są konieczne warunki, żeby na eksperymencie się nie skończyło?
– Dla długoterminowego finansowania kluczowa jest przewidywalność i stabilność regulacyjna oraz warunki ekonomiczne, w jakich banki działają. Tak długo, jak nie będziemy mieli stabilności i przewidywalności, będzie bardzo trudno angażować się w bardzo długie projekty – powiedział Piotr Mietkowski.
Skala szacowanych potrzeb inwestycyjnych w Unii świadczy o tym, że o finansowanie będzie duża konkurencja i wcale nie jest pewne, że polskie projekty mają szansę wygrywać na europejskim lub światowym rynku. Dlatego odbudowanie siły i zdolności kredytowej polskiego sektora bankowego dla możliwości finansowania inwestycji jest sprawą całkowicie kluczową, nawet jeśli inwestorzy zagraniczni będą patrzeć na Polskę chętniej niż do tej pory.
– Na polskim rynku finansowym skoncentrowane są duże środki inwestycyjne z całego świata, różnego rodzaju fundusze poszukują możliwości finansowania właśnie takiej transformacji – zaznaczył Michał Mrożek. – Polski sektor bankowy jest mały, ale nie musi być jedynym źródłem finansowania – dodał.
Prawdopodobnie polski sektor bankowy zostanie zaangażowany tylko w niewielkim stopniu w finansowanie projektu budowy elektrowni jądrowej.
– Pieniądze na finansowania atomu będą. Jeśli będzie to technologia amerykańska, to duży udział będzie miał w tym EXIM Bank, poprzez finansowanie dostawców. Musi być odpowiednia struktura takiego finansowania, bez gwarancji państwa będzie to nie do zrobienia, bo żaden bank nie będzie w stanie sfinansować tak długiego projektu – powiedział Piotr Mietkowski.
– Gwarancje to kolejna emisja długu, dla którego Polska nie ma w tej chwili przestrzeni – dodał jednak główny ekonomista VeloBanku Piotr Arak.
Kapitał prywatny i sektor publiczny
Tu przechodzimy do możliwości finansowania przez sektor publiczny. Według badania pracowników EBC, nawet jeśli znaczną część finansowania strategicznych inwestycji Unii pokryje kapitał prywatny, pozostaje ok. 1,3 bln euro dla sektora publicznego. Blisko 400 mld euro może pochodzić z istniejących zasobów UE, z aktualnego budżetu na lata 2021–2027, funduszu Next Generation EU do końca 2026 r. oraz potencjalnych instrumentów z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i innych. Pozostaje mimo to luka w wysokości 900 mld euro, która może zostać pokryta albo przez poszczególne państwa, albo na szczeblu unijnym. Jeśli przyjąć margines błędu dla obliczeń, luka ta wynosi od 0,6% do 1% PKB Unii rocznie. Rządom państw, szczególnie tych o wysokim zadłużeniu i wysokich deficytach strukturalnych, będzie bardzo trudno znaleźć takie pieniądze.
– Państwo ma ograniczone zasoby finansowe przy obecnie zaplanowanej ścieżce wydatków publicznych. Wydajemy ponad 4% PKB na wojsko i będziemy tyle wydawać. Najgorsze, że są to wydatki na import, mają negatywny wpływ na bilans handlowy i bilans płatniczy, a dodatkowo nie ma efektów mnożnikowych w gospodarce – mówił Piotr Arak.
Państwom Unii pomogą przyjęte pod koniec kwietnia tego roku nowe reguły zarządzania fiskalnego UE. Kładą większy nacisk na łączenie konieczności konsolidacji fiskalnej z potrzebami inwestycyjnymi i reformami zwiększającymi wzrost. Faza dostosowania budżetowego ma się rozpocząć w 2025 r., a rządy – prawdopodobnie – będą miały siedem lat na obniżanie deficytu, a więc do 2031 r. Jeśli plany konsolidacji finansów publicznych będą wiarygodne, a ścieżka będzie zmierzać do obniżenia zadłużenia, pozostanie margines na finansowanie inwestycji ze środków publicznych. Pracownicy EBC szacują, że nowe reguły pozwolą rządom w latach 2025–2031 wygospodarować na inwestycje publiczne w Unii kwotę do 700 mld euro, co zwiększy przestrzeń fiskalną o ok. 1 pkt. proc. PKB.
W przypadku Polski 1 pkt proc. PKB to kropla w morzu inwestycyjnych potrzeb. Tyle akurat trzeba, żeby wydatki na badania i rozwój dogoniły unijną średnią. To zaledwie jedna czwarta planowanego wzrostu wydatków na obronność. Poprzednie rządy zrujnowały przestrzeń fiskalną na wiele lat do przodu. Trudno będzie obecnemu zostać inwestorem.
O ile z wyliczeń pracowników EBC wynika, że w finansowaniu publicznym w całej Unii pozostaje luka pomiędzy potrzebami a dostępnymi środkami, to ta luka jest znacznie głębsza w Polsce. Proponują oni wśród innych rozwiązań także kolejną wspólną emisję długu na inwestycje w europejskie dobra publiczne, na wzór powstałego po pandemii Europejskiego Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności, czyli funduszu Next Generation EU. Takie rozwiązanie byłoby prawdopodobnie w najlepiej pojętym interesie Polski.