Bankowość i Finanse | Gospodarka | Wojenne zyski

Bankowość i Finanse | Gospodarka | Wojenne zyski
Fot. stock.adobe.com / zef.art
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Zrozumienie problemów związanych z wojną to jedno z kluczowych wyzwań współczesności. Jednym z nich jest zagadnienie korzyści i zysków wojennych, które czerpią państwa i społeczeństwa na równi z anonimowym spekulantem. Teza może kontrowersyjna, ale analiza ekonomiczna powinna brać pod uwagę i taki aspekt wojennych wydarzeń.

Maria Dunin-WąsowiczMaria Dunin-Wąsowicz
Dr nauk politycznych. Specjalizuje się w badaniu politycznych aspektów międzynarodowych stosunków gospodarczych i pieniężnych, integracji światowej, w tym transatlantyckiej oraz europejskiej. Autorka sześciu publikacji książkowych oraz kilkudziesięciu artykułów naukowych w języku polskim i angielskim.

Brakuje analiz i badań, które wskazywałyby, że wojna przynosi korzyści państwom lub jednostkom w nią zaangażowanym. Jednocześnie od lat skrupulatnie oblicza się koszty działań zbrojnych. Łatwo było zatem wykazać nieracjonalność zjawiska wojny, co z kolei pozwoliło zapowiedzieć w początku lat 90. XX w. koniec epoki wojen. Sytuacja o tyle zaskakująca, że już od 1945 r. Karta Narodów Zjednoczonych zabroniła używania siły w stosunkach międzynarodowych. Szybko jednak okazało się, że ani prawo międzynarodowe, ani eksperckie nadzieje nie ograniczyły liczby wybuchów wojen. W drugiej połowie XX w. oraz na początku obecnego stulecia nie brakowało konfliktów zbrojnych, choć zmieniła się ich natura, aktorzy, technologia oraz miejsca, w których do nich dochodzi.

Żądza łatwych zarobków

Wojna, czyli przemoc strukturalna, od wieków była podstawowym narzędziem czerpania nienależnych zysków z ustanawiania władzy silniejszych nad słabszymi, łącznie z wyznawcami wszelkich form pacyfizmu, w tym z potrzebą harmonijnego współistnienia z naturą. Tę logikę zastosował Adolf Hitler, którego koncepcja „drang nach Osten” miała przynieść Niemcom ogromne zyski. Takie podejście do wojny było niejako naturalne do połowy XIX w., co podkreślał Carl von Clausewitz (1830), stwierdzając, że wojna jest podporządkowana polityce realizowanej przez agresora wobec podbijanego przeciwnika. Elementem tej polityki miały być rozmaite łupy wojenne.

Kwestia dotyczyła tak wielkich graczy w polityce międzynarodowej, jak i jednostek. Państwa wszczynające wojny liczyły nie tylko na zdobycze materialne, ale i zyski niematerialne polegające, ich zdaniem, na umocnieniu politycznym dzięki zyskaniu bezpośredniego oddziaływania na funkcjonowanie innego państwa.

Wojenne zyski osób prywatnych miały zwykle charakter pieniężny. Na przykład nasz Stanisław Wokulski – opisany przez Bolesława Prusa w „Lalce” – zbił majątek na wojnach Francji z Rosją w drugiej połowie XIX w. Na wojennych przedsięwzięciach dorobił się wielkich pieniędzy niejaki Rhett Butler, przedstawiony przez Margaret Mitchell w powieści „Przeminęło z wiatrem”, osadzonej w realiach wojny secesyjnej w USA.

Fatalna tradycja robienia biznesu na wojnie przetrwała, ale z czasem zaczęła być ścigana. Stało się tak po raz pierwszy podczas II wojny światowej. Ówczesne nasilenie spekulanckich działań spowodowało, że państwa europejskie, USA i Kanada zaczęły wprowadzać prawo regulujące możliwość czerpania wojennych zysków (J.J. Withrow, 1942). Paradoksalnie, w rzeczywistości współczesnej amoralność zjawiska zarabiania na wojnie zaczęła być eufemistycznie określana jako umiejętność prowadzenia biznesu w rejonie podbitym. Perfekcyjnie ujęła problem prof. Jadwiga Staniszkis (2003) opisując stan wojny i wynikające stąd relacje jako strukturalną formę władzy prowadzącą do przeorientowania „…aktywności, zasobów i rynku jednego systemu na rzecz pracy dla systemu innego.” (Jack S. Levy 1998, Joseph Schumpeter 1939).

Nie wydaje się, aby sporządzono klasyfikację zysków wojennych. Można jednak dokonać ich podziału na korzyści oraz zyski nienależne, czyli spekulacyjne (por. tab. 1).

Korzyści z konfliktu

Do najbardziej oczywistych zysków z wojny, ale zakończonej, jest zaprowadzenie pokoju w państwie. W tej sytuacji do korzyści z tej, która była obronną, wolno zaliczyć rekompensatę za konieczność zaangażowania państwa w wojnę. Rekompensatę należy traktować jako korzyść prawnie uzasadnioną. Podobnego typu korzyścią są reparacje wypłacane przez agresora za szkody spowodowane przez zakazane działania (art. 51 Karty NZ).

Z kolei w ekonomii do relatywnych profitów wojennych (korzyści pośrednie) zalicza się takie zjawiska w państwie ją prowadzącym, jak uzyskanie sytuacji pełnego zatrudnienia, przyspieszenia gospodarczego, wzrostu wskaźnika innowacji czy zmiany społecznych nastawień wobec różnych sytuacji, do których zalicza się m.in. akceptację wejścia kobiet na rynek pracy, co stało się powszechną praktyką w wyniku I wojny światowej. Notabene, są to zyski, które mogą być osiągnięte bez wojny.

Dodajmy, że wpływ wojny na uzyskiwanie pewnych korzyści nie jest jednoznacznie postrzegany przez ekonomistów, a zwłaszcza statystyków. Ci ostatni nie zaliczają do statystyki PKB, czy żadnej innej, zysków powstałych w wyniku handlu bronią. Te specyficzne dochody wlicza się do kategorii zysków nienależnych. Generalnie są to najczęściej dobra pieniężne, ale i materialne, powstałe w efekcie niekoniecznie uczciwych interesów. Te z kolei najczęściej określa się spekulacjami wojennymi. Natomiast spekulantami wojennymi nazywa się, obok różnego typu wątpliwych przedsiębiorców, także szemranych polityków zarabiających na przyjmowaniu łapówek i „pomocy” korporacji zaangażowanych w produkcję wojenną.

Zyski państw

Profity państw z wojny mogą być mniej lub bardziej oczywiste, a więc nie zawsze etyczne. Dość zacząć przegląd takich korzyści powstających na tle wojny Rosji z Ukrainą. Do nieetycznych zysków należy zaliczyć import gazu z Rosji do UE, chociaż według różnych danych zakupy te zaczęły wiosną 2023 r. maleć, co oznacza dokonanie przez UE dywersyfikacji dostawców gazu. Warto dodać, że w maju 2022 r. zawiesiła ona relacje handlowe z Rosją.

Decyzje Unii pośrednio przyczyniły się do silniejszych związków gospodarczych Chin z Rosją. W 2022 r. Chiny zainwestowały 81,3 mld USD – blisko 30 mld więcej niż w 2021 r. – w import rosyjskiej ropy, węgla oraz gazu. W wyniku tej relacji zyskują one, ponieważ kupują tańszą ropę, gaz i węgiel. Zyskuje też Rosja, która ma odbiorcę na swoje towary. Te relacje w istotny sposób niwelują wpływ amerykańskich i unijnych sankcji wprowadzonych w maju 2022 r. na rosyjską gospodarkę. Jednocześnie Chiny i Rosja zwiększyły udział dwustronnych rozliczeń w chińskiej walucie z tytułu wymiany handlowej, zaś instytucje finansowe w obu krajach rozszerzyły korzystanie z krajowych systemów płatności. Według rosyjskiego banku centralnego, udział eksportu tego kraju opłacanego w juanach wzrósł we wrześniu 2022 r., w porównaniu z transakcjami w innych walutach, do 14%. Udział płatności w juanach w handlu chińsko-rosyjskim przed wybuchem wojny wynosił niespełna 0,5% (RNB 2023).

Do najbardziej oczywistych zysków z wojny, ale zakończonej, jest zaprowadzenie pokoju w państwie. W tej sytuacji do korzyści z tej, która była obronną, wolno zaliczyć rekompensatę za konieczność zaangażowania państwa w wojnę. Rekompensatę należy traktować jako korzyść prawnie uzasadnioną. Podobnego typu korzyścią są reparacje wypłacane przez agresora za szkody spowodowane przez zakazane działania.

Podobnie korzystne są relacje handlowe Rosji z Indiami. W maju 2023 r. rosyjska ropa – przy obniżonej cenie za baryłkę z 60 do 51 USD – stanowiła już ok. 40% indyjskiego importu ropy, obniżając import z Iraku do najniższego poziomu od trzech lat (Reuters, 2023). W tej sytuacji Indie stały się głównym importerem taniej ropy z grupy państw OPEC+, których jedynym z członków jest także Rosja. Tania rosyjska ropa importowana przez Indie trafia m.in. do Unii Europejskiej, która wstrzymuje się od bezpośrednich zakupów z Rosji. Ten rezultat konfliktu na Ukrainie można nazwać odwrotnym efektem geostrategicznym, będącym jednocześnie specyficzną niematerialną korzyścią wojenną.

Do państw czerpiących nieprzyzwoite zyski z wojny na Ukrainie zalicza się także Norwegię, której przychody netto z eksportu energii w czasie wojny wzrosły z 50 mld do 200 mld USD rocznie (CRS 2023). Jak zauważył niedawno Lars-Henrik Paarup Michelsen, dyrektor Norweskiej Fundacji ds. Klimatu, Norwegia bogaci się na wojnie, podczas gdy większość państw UE biednieje z tego powodu (CNBC 2023). Ta wątpliwa moralnie sytuacja jest przyczyną budowania znaczącej opozycji politycznej wobec obecnego rządu norweskiego z premierem Jonasem Gahr Støre na czele.

Innym przykładem zawstydzających zysków dla państw była zakończona dwa lata temu wojna w Afganistanie (2001–2021). W tym przypadku korzyści wojenne płynęły do budżetu USA, których zarobki w dwudziestym roku konfliktu sięgnęły 14 bln USD (Brown University, 2021). Nieco podobna sytuacja jest obecnie w rejonie południowo-wschodniej Azji, gdzie w wyniku chińskich manewrów zagrażających niezależności Tajwanu, doszło do wielkich transakcji sprzedaży broni przez USA do Malezji, Indonezji i Filipin.

Zyski przedsiębiorstw

Państwa starają się usuwać ze swoich budżetów wszelkie informacje dotyczące zysków wojennych i skrzętnie zrzucają problem na barki prywatnych przedsiębiorstw wojskowych (PMCs, private military companies). Klasycznym już przykładem wykorzystania wojny do pozyskiwania zysków są działania Pentagonu, który będąc aktorem państwowym, nie może pozwolić sobie – i to nie jest żart – na działania błyskawiczne i jednocześnie rygorystycznie przestrzegające wszelkich procedur jakościowych. Amerykańskie wojska prywatne są w tej sytuacji wygodnym rozwiązaniem politycznym. Pociąga ono za sobą koszty nieformalne, które są równe ok. jednej trzeciej budżetu Pentagonu.

Nieco inna sytuacja pod tym względem jest w UE. Zyski francuskich PMCs są na tyle niewysokie, że zawodowi żołnierze z Francji wolą zatrudniać się w firmach brytyjskich lub amerykańskich (Ministerstwo Obrony Francji 2023). Podobną sytuację odnotowuje się w Turcji, ale już nie w Niemczech, gdzie zatrudnieni w PMCs mają relatywnie wysokie zarobki.

Prywatna wojskowość przynosi jednak istotnie większe zyski od przychodów, które zdołają wypracować firmy publiczne. W związku z tym liczba PMCs będących swoistą formą wojennego biznesu, zaczęła w XXI w. szybko rosnąć. Według różnych źródeł, odnotowuje się obecnie od 3 do 4 tys. PMCs na świecie. Firmy te czerpią korzyści z wojny co najmniej na trzy sposoby. Przede wszystkim angażują się – najczęściej na zlecenie państwa – w działania logistyczne i rekonstrukcyjne gospodarki oraz jej odbudowę. Drugą metodą zarobku na wojnie jest kontraktacja prywatnych ubezpieczeń, zaś trzecią – wspomniane już dostawy broni. Do najbardziej znanych firm, które pozyskują zyski w każdy wymieniony sposób, należą takie współczesne konglomeraty obronne, jak Lockheed Martin, Boeing, Bae Systems, General Dynamics i Raytheon (William D. Hartung 2021). Ich przychody wzrosły dzięki dostawom broni zarówno do Iraku, jak i do Afganistanu. Firmy te dostarczały większość funkcjonujących w trakcie obu wojen samolotów bojowych, śmigłowców uderzeniowych i transportowych, pojazdów opancerzonych, bomb i pocisków stosowanych podczas akcji zbrojnych w obu państwach.

Wszystkie wymienione firmy zajmują wysoką pozycję na „Liście 100 najlepiej opłacanych PMCs” (patrz tab. 2). W latach 2001–2020 to właśnie Lockheed, Boeing, Bae Systems, General Dynamics i Raytheon uzyskały w Pentagonie kontrakty na kwotę ponad 2,1 mld USD (w cenach 2021 r.). Firmy z pierwszej dziesiątki były największymi beneficjentami amerykańskich wojen po 11 września czy wojny na Ukrainie. Nie przez przypadek wojskową „Setkę ’2023” otwiera amerykański Lockheed.

Na liście 100 wojskowych zysków znajduje się także Polska Grupa Zbrojeniowa. Ze swoimi zarobkami w 2022 r. przesunęła się w bieżącym roku z 70. miejsca o osiem pozycji w górę, uzyskując 62. miejsce. Przychody polskiej PMCs są 48-krotnie niższe od przychodów Loockheeda. Wojskową setkę zamyka turecka firma Askeri Fabrikave Tersane Isletme A.S., która trafiła do tej klasyfikacji po raz pierwszy. I to też nie przypadek. Turcja bowiem stała się w ostatnich kilku latach jednym z ważnych aktorów wojskowych na świecie.

W skali globalnej USA są jednak państwem o najwyższych wydatkach wojskowych. Analiza przeprowadzona w 2016 r. przez brytyjską organizację pozarządową Action on Armed Violence (AOAV), prowadzącą badania wpływu przemocy zbrojnej na świecie, wykazała, że Pentagon podpisał kontrakty w kwocie 40 mld USD na sprzedaż broni i amunicji między wrześniem 2001 r. a wrześniem 2015 r. Badania wykazały istnienie umów na dostawy broni strzeleckiej i sprzętu pokrewnego do Iraku i Afganistanu oraz na wyposażenie amerykańskich wojsk rozmieszczonych w tych strefach wojny w broń palną i amunicję. Dokładne kwoty tych umów nie zostały ujawnione. Ten i inne problemy na tle nieprawidłowej informacji o wydatkach armii zostały określone przez Pentagon jako „…niedostatek przejrzystości działań”. Zdecydował on także o wstrzymaniu ujawniania informacji o liczbie amerykańskich żołnierzy zaangażowanych w działania na świecie (Mandy Smithberger 2018).

Nie tylko kwestie militarne

Posunięcie było najprawdopodobniej słuszne, ponieważ oddziaływania tych firm nie ograniczają się wyłącznie do kwestii militarnych. Na początku drugiej dekady lat 2000 służby administracji USA stwierdziły, że tylko w 2010 r. główne firmy z przemysłu obronnego wydały 144 mln USD na lobbing, przekazały ponad 22,6 mln USD kandydatom do Kongresu oraz zaczęły zasilać zyski akcjonariuszy firm obronnych od czasu ataku na World Trade Center 11 września 2001 r. Ujawniono także szereg nieprawidłowości w sposobie wywiązania się z zadań PMCs, w tym na tle wysokości wypłacanych wynagrodzeń. Ustalono, że wojskowy kontrahent z doświadczeniem w Marines mógł zarabiać podczas wojny w Iraku nawet 200 tys. USD rocznie.

Inna była sytuacja pracowników kontraktowych PMCs pochodzących z regionu wojny, w tym z Nepalu, Filipin czy wreszcie z samego Iraku, choć lokalni podwykonawcy stanowili około trzech czwartych słabo opłacanej siły roboczej. Dochody tych osób nierzadko nie przekraczały 3 tys. USD rocznie. Dramatycznie niskie zyski nie stanowiły jednak istoty problemów lokalnych pracowników wynajmowanych przez amerykańskie PMCs. Z analizy Uniwersytetu Browna opublikowanej w 2017 r. wynika, że miejscowi pracownicy musieli godzić się na „fatalne warunki pracy”, poważne naruszenia praw człowieka, niezawinione uwięzienie, kradzież zarobków czy nawet śmierć i obrażenia.

Wydatki przemysłu zbrojeniowego na lobbying nie są zwiększane tylko po to, by podnieść nakłady na działalność zbrojeniową. Szacuje się, że część tych wydatków – wynoszących ok. 2,5 mld USD w ciągu ostatnich dwóch dekad – producenci broni przeznaczyli m.in. na zwiększanie zatrudnienia o ok. 700 ­lobbystów rocznie (Dan Auble 2021). Do jednego z większych wydatków w tym obszarze, sięgającym ok. 285 mln USD, należy zaliczyć zasilanie finansowe różnych kampanii politycznych, w tym kampanii kandydatów na prezydenta, wyborów do kierownictwa Kongresu czy wybory członków komisji ds. sił zbrojnych i środków w Izbie i Senacie.

Raport przygotowany przez amerykańską fundację Project on Government Oversight (Projekt w sprawie nadzoru nad rządem, POGO) ujawnił, że tylko w 2018 r. odnotowano 645 razy fakt zatrudnienia przez dwudziestu największych producentów broni „…byłych wysokich urzędników państwowych, oficerów wojskowych, członków Kongresu i wyższych urzędników ustawodawczych jako lobbystów, członków zarządu lub kadry kierowniczej”. Bez ryzyka popełnienia błędu można powiedzieć, że celem wojskowych „pracodawców” było uzyskanie po wyborach „właściwych relacji” z osobami, które z tytułu swoich obowiązków mają istotny wpływ na powiększanie wysokości budżetowych wydatków na cele obronne państwa (Mandy Smithberger 2019).

Spekulant i biedak

Spekulanci z zamożnych państw robią pieniądze na konfliktach zbrojnych w różny sposób. Ich działania umożliwia chaos wojenny, brak nadzoru rządowego nad różnymi sektorami i działaniami gospodarczymi oraz wysokość funduszy przeznaczanych na odbudowę rozmaitych struktur niszczonego państwa. Podstawową metodą uzyskiwania korzyści wojennych jest zatrudnienie w PMCs, które podejmują się wykonania prac logistycznych i rekonstrukcyjnych w strefach objętych działaniami wojennymi. Osoba mieszkająca w rejonie wojny również jest zainteresowana wynajęciem się do takich prac. Bieda i głód są wystarczająco silnym argumentem, by zaakceptować zarobki, choćby w wysokości ok. 3 tys. USD rocznie, oferowane przez zagraniczne PMCs.

Drugim sposobem uzyskiwania dochodów jest niskopłatna praca mieszkańców z rejonów objętych konfliktem w prywatnych firmach ochroniarskich, które chronią nie tylko zagraniczne i lokalne obiekty, ale też infrastrukturę krytyczną, na którą składają się m.in. ropociągi. W 2011 r. funkcjonowało ok. 10,5 tys. takich amerykańskich firm. Wprowadzanie ich do takich miejsc, jak Irak stało się jednak przyczyną redukcji przejrzystości oraz odpowiedzialności za wydarzenia w rejonie wojny. Niektóre decyzje o korzystaniu z tych firm miały katastrofalne skutki. Jednym z nich była masakra 17 cywilów w Bagdadzie w 2007 r. (Matt Apuzzo2014).

Trzecim sposobem na uzyskiwanie znacznych dochodów są dostawy broni, czym zajmują się bogate firmy z potężnych państw. Jednym z kilku państw o najwyższych dochodach w tej dziedzinie, zaraz po USA i Rosji, są Francja i Niemcy. W latach 2018–2022 udział Francjiw handlu bronią wzrósł do 11% w porównaniu z 7,1% w poprzednim czteroletnim okresie (SIPRI 2023), co plasuje to państwo na trzeciej pozycji na świecie w tej dziedzinie. Niemcy utrzymują się na pozycji czwartej z udziałem 5,5% w sektorze dostaw broni. Wskaźniki te sugerują, że prawdopodobnie w niedługim czasie te dwa europejskie państwa przyczynią się degradacji pozycji Rosji, której udział w światowym eksporcie broni spadł w 2022 r. z 22 do 16%. A jak niedawno zwrócił uwagę Cullen Hendrix, jeden ze światowych ekspertów w tej dziedzinie „…wojna w Ukrainie nie była szczególnie atrakcyjną reklamą dla ponoć wiodącej rosyjskiej technologii wojskowej” (Foreign Affairs 05.2023).

Subkultura wojny

Przemysł zbrojeniowy w każdym państwie ma do dyspozycji wiele narzędzi, dzięki którym może wpływać na decyzje dotyczące przyszłych wydatków wojskowych. Konflikty wojenne są bowiem biznesem nie gorszym niż działania zmierzające do ochrony środowiska. Wojna jest drastycznym środkiem do celu. A jak to ujął von Clausewitz, jest „…racjonalną, choć bardzo brutalną, działalnością mającą służyć interesom jednej grupy ludzi poprzez zabijanie, ranienie lub w inny sposób obezwładnianie tych, którzy się jej sprzeciwiają” (C. von Clausewitz, wyd. 1976).

Cokolwiek myśleć o tym przerażającym i niegodnym ludzkości zjawisku, wojna – jednak i mimo wszystko – jest także sposobem na kreację zysków. Zauważyli ten problem także ekonomiści CEPR, wskazując, że „…wprawdzie inwazja Rosji na Ukrainę wywołała spustoszenie w światowej gospodarce – zwłaszcza w gospodarce UE – to duże korzyści odniosły dzięki niej koncerny energetyczne” (VOX EU, 2022). W ślad za tą obserwacją przedstawili interesującą propozycję opodatkowania nadmiernych zysków branży. Podatek, twierdzą autorzy pomysłu, powinien być tak skonstruowany, aby nie można było go nie zapłacić. Według tej propozycji, firmy energetyczne musiałby go płacić niezależnie od miejsca księgowania zysków. To ważne, ponieważ dzisiaj duża część produkcji jest wytwarzana przez międzynarodowe przedsiębiorstwa w różnych miejsca na świecie, w tym na terytoriach o niskich podatkach.

Autorzy pomysłu szacują, że przy stawce podatkowej wynoszącej 33%, UE mogłaby zebrać od tych firm ok. 80 mld euro przychodów. Idąc tropem ich myślenia, można by uzupełnić ów pomysł o kolejny element. Zważywszy setki miliardów USD niezbędnych Ukrainie do utrzymania niezależności i przeprowadzenia powojennej odbudowy gospodarki państwa, pieniądze zyskane przez UE z podatków wojennych firm energetycznych powinny jak najszybciej trafić tam, gdzie było źródło ich zysków – na Ukrainę.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK